Jubileusze są nie tylko po to, by świętować. To także okazja do podsumowania jakiegoś konkretnego czasu. W przypadku naszej Scholi EDEN ten czas to 4 lata- to wtedy, w początkach września 2007 roku została rzucona z ambony propozycja powołania do życia grupy, która wsparłaby wokalem i instrumentarium zainaugurowaną wtedy niedzielną mszę św. z udziałem dzieci i młodzieży. Odzew był natychmiastowy [choć jednocześnie bardzo nieśmiały]. Zgłosiło się kilkanaście osób – liczba ta uległa w ciągu 3 tygodni zwiększeniu do 22 (w tym proponujących swoją pomoc Natalii, a zaraz potem Oli).

Momentem oficjalnej inauguracji śpiewania naszej Scholi stał się Dzień Papieski, kiedy po raz pierwszy „w pełnej krasie” wystąpiły przed licznie zgromadzonymi słuchaczami. Mimo zaledwie kilku spotkań Dziewczyny bardzo się postarały – każdy śpiew okraszany był rzęsistymi brawami słuchaczy.

Kwiatowy Jubileusz skłania do pewnych podsumowań. Przez te 4 lata Schola przygotowała śpiew na blisko 350 mszy św.; wzięła czynny i zaangażowany w 3 kolejnych seriach nabożeństw różańcowych i drogi krzyżowej; oprawiła muzycznie dwa misteria pierwszolistopadowe „Refleksja Listopadowa”; wzięła udział w jednym Sacro Songu (zajmując pierwsze miejsce) oraz – w skromniejszym składzie – w kolejnym Sacro lubańskim i 3 Przeglądach Piosenki Abstynenckiej. Piękniejący śpiew pomagał przeżywać wiele uroczystości o charakterze religijno-patriotycznym, a także kolejne dwa zimowiska i wiele „niesadystycznych” górskich wypadów (w których tak lubuje się nasza Kadra).

Tak więc dorobek minionych 4 lat jest bardzo obfity – do faktów tych należy jeszcze dodać, że każdy występ czy msza św. musiała zostać przygotowana podczas sobotniej próby, która również była okazją formowania nie tylko techniki, ale i właściwej atmosfery wspólnego śpiewu.

4-letnie doświadczenie stwarza oczywiście pewne „problemy” – o ile początkowo wystarczył hicior „Święty uśmiechnięty” czy „Tyś jak skała”, o tyle teraz wybrać coś na miarę możliwości naszych „gwiazd” jest coraz trudniej. Ale powoli idziemy do przodu – tym bardziej, że zmieniony rok temu skład instrumentarium (nasze studentki Olę i Natalię godnie zastąpiły Magdalena, Anetka, Martyna i pan Paweł) stara się nie tyle zmieniać stare „kawałki”, ile aranżować nowe. Jedne i drugie stały się więc przedmiotem zainteresowania podczas koncertowych przygotowań.

Wiadomo, że mając prawie setkę tekstów w śpiewniku, moglibyśmy śpiewać i śpiewać – ale nie o to chodzi. Od samego początku stawialiśmy na jakość, nie na ilość. Stąd też w naszych planach kolejny koncert (podobnie jak trzy poprzednie) miał być wyjątkowy.

Najpierw postanowiliśmy zrezygnować z wszelkiego nagłośnienia – mamy młode płuca, które dadzą sobie radę. Roli inspicjentek podjęły się niezawodne Martyna i Magda. O aranżację instrumentalną zadbał duecik: p.Paweł i Magdalena. My zaś – w 12-osobowym składzie – postanowiliśmy dać z siebie wszystko.

Nasz koncert zaplanowaliśmy jako pewien przegląd. Nie mogło więc zabraknąć „hitów przeszłości” i newsów. Tymi pierwszymi były: „Święty uśmiechnięty”; dedykowane „szeryfowi” „Hej Jezu”; prezentujące rozpiętość gatunków wokalnych „Chwalmy Pana w rytmie reggae”; wzruszająca nieodmiennie „Barka” (która przypomniała o inauguracji naszego istnienia). Wśród nowości znalazły się „Alleluja” Cohena (któż nie kocha Shreka?) i „List do Boga” (który po raz pierwszy zaśpiewano w naszym kościele zaraz po katastrofie smoleńskiej). Każdy utwór był nagradzany gromkimi brawami tych, którzy zdecydowali się pozostać po mszy.

Faktem jest, że nasza grupa przestała już być „sensacją” – z jednej strony nie spodziewaliśmy się więc tłumów; z drugiej jednak – widząc licznie wychodzących po mszy św. jej uczestników poczuliśmy lekkie rozczarowanie. Ale w końcu okazało się, że nie jest tak źle – byli nasi najbliżsi oraz „sympatycy” grupy – i im pragniemy podziękować za udział w naszym koncercie.

Piszący zaś te słowa „szeryf” dziękuje naszym dzielnym wokalistkom i instrumentalistom: Magdzie i panu Pawłowi (gitary), Martynie, Kasi, Monice, Agacie, Oli, Zosi, Natalii, Patrycji, Anetce i Karolince – za piękny koncert. Jest tylko jedno ALE… – niedługo następny (z okazji św. Cecylii). Szykujcie się więc!!!