Z przyjemnością informuję, że w Galerii Foto można znaleźć zapis fotograficzny przebiegu opisanego niżej Przeglądu. Aby przekierować się do Galerii Foto, wystarczy wcisnąć TEN NAPIS, aktywując przekierowanie. SERDECZNIE ZAPRASZAM.
Tegoroczny Przegląd był dla nas dużym sukcesem. Chór parafialny „Maksymilianki” powtórzył sukces sprzed roku, zajmując 1. miejsce w kategorii „chóry parafialne”, zaś nasze „Dzieciaki z Bożej Paki” zajęły 2. miejsce w kategorii „schole dziecięce” (w ubiegłym roku nie udało nam się niestety zająć punktowanego miejsca. Trzeba przyznać, że sobotni „motywator szeryfa” (obietnica odwiedzin w M’c Dolnad’s za zajęcie któregoś z miejsc) podziałał bardzo mocno. Już podczas finałowej próby przed wyjazdem czuć było w naszym śpiewie „moc”. Do tego obecność tak wielu rodziców (w sumie okazało się, że samochodów było prawie tyle ilu nas śpiewających), no i nasze „ambicje”. Jedynym „minusem” był „cykor” Sandry, która na ten raz jeszcze zrezygnowała z prezentacji możliwości gry na gitarze. Szkoda, ale za rok to już na 100%!!!
W Radostowie dowiedzieliśmy się, że jesteśmy przewidziani jako 8. grupa – okazało się jednak, że dwie schole się spóźniły, i po jakichś 30 minutach zostaliśmy wywołani do prezbiterium. Krótkie ustawienia mikrofonów i zaczynamy. Najpierw „Ave Maria” – poszło nieźle… także partie dwugłosowe (brawo Sandra) – oby tak dalej. Potem „Matka” – tu już „zaszalałyśmy”. Nagrodą były brawa – ale my do końca Przeglądu z niecierpliwością oczekiwałyśmy na werdykt jury.
Trzeba przyznać, że niektóre prezentacje po nas były na tak wysokim poziomie, że pojawiło się zwątpienie, czy uda nam się uplasować na punktowanym miejscu, ale… nadzieja „umiera ostatnia”. Kiedy usłyszałyśmy więc, że przypadło nam w udziale drugie miejsce, w ławkach pojawiło się „szaleństwo” – zaś nasze delegatki, Sandra i Kasia, triumfalnie przyniosły dyplom i statuetkę.
Teraz już pozostało tylko jedno pytanie: Czy „szeryf” dotrzyma obietnicy? Dotrzymał. Wraz z p.Czarnomorskim zafundowali nam trasę do zgorzeleckiego M’c Donald’sa, gdzie „szeryf” robił za sponsora (trochę był tym zdziwiony kasjer). Nie da się ukryć, że nasza grupa była bardzo charakterystyczna – o ile koszulki z logo i krzyżyki nie dziwiły nikogo specjalnie, to okrzyki „proszę księdza!!!” budziły jakby zaniepokojenie niektórych klientów punktu.
Zdaniem „szeryfa” to, co zjadłyśmy (a nie żałowałyśmy sobie) chyba nam trochę zaszkodziło, bo najpierw popróbowałyśmy sił na zjeżdżalni [dopuszczonej wprawdzie dla osób tylko do wzrostu 130 cm – ale cóż to dla nas… okazało się, że nawet my, mający 150-160 cm mieścimy się w niej bez problemów], no a potem (przynajmniej w „szeryfowskiej srebrnej strzale”) pojawiły się objawy „głupawki”. Ks. Janusz na trasie dowiedział się sporo o szkolnej rzeczywistości swoich podopiecznych i tzw. „szkolnych relacjach damsko-męskich”. Zostało to podsumowane już w Lubaniu, ale nie nadaje się to do druku. Było w każdym razie zabawnie.