Minęły dwa miesiące od mojego pielgrzymowania do Krzeszowa, a ja znów wyruszam do mojej kochanej Mateczki krzeszowskiej. Tym razem z pielgrzymką organizowaną przez Lubańskie Stowarzyszenie Abstynentów „Odnowa”.
Przed dotarciem do Krzeszowa zwiedziliśmy Bazylikę Mniejszą w Bardzie. Tu obejrzeliśmy ruchomą szopkę panoramiczną wybudowaną dla upamiętnienia 700-lecia pielgrzymowania do Barda (1270-1970) w byłej krypcie grzebalnej zakonników. Nasze oczy również podziwiały w sumie ponad 1000 eksponatów umieszczonych w głównym skrzydle klasztoru na parterze, klatce schodowej oraz na pierwszym piętrze w Muzeum Sztuki Sakralnej: zbiory malarstwa, rzeźb barokowych i rokokowych oraz rzemiosła artystycznego. Na zakończenie zwiedzania Bazyliki Mniejszej mieliśmy możność zobaczyć z bliska 800-letnią figurkę Matki Bożej i ucałować w Jej podstawie relikwie z domu Matki Bożej z Loretto oraz świętych Redemptorystów Alfonsa, Gerarda, Klemensa.
Następny postój w drodze do celu przypadł w Wambierzycach, gdzie cała grupa pielgrzymów odmówiła modlitwę do Królowej Rodzin.
I wreszcie osiągnęliśmy cel wyprawy – podziękowania i prośby przed cudowną ikoną Matki Łaskawej. Dzień zakończyliśmy wspólną Eucharystią i wspólnym obiadem.
Drugi dzień – Uczestnictwo w Mszy Świętej, zwiedzanie Sanktuarium. I powrót do domu.
W czasie pielgrzymowania rozbawił mnie incydent: gdy zobaczyliśmy kominiarza, niektórzy pątnicy łapali się za guzik. Nie wiem czy to z ich strony były świadome czy nieświadome odruchy zabobonów. I pomyślałam ze strachem, jakie byłoby zachowanie pielgrzymów gdyby czarny kot „przeciął” nam drogę. Taka sytuacja daje do myślenia, nasze życie otaczamy zabobonami [często życząc komuś powodzenia mówimy trzymam kciuki albo 13 piątek pechowy lub gdy zbijemy lusterko to 7 lat nieszczęścia – ( ha… w moim przypadku to mam 14 lat nieszczęścia :):))] itp.
Czy to przemilczeć? czy zadać sobie pytanie na jakim poziomie jest nasza wiara? A może tak jak w tej historyjce, którą pisemnie opowiem:
Człowiek spada z urwiska, złapał się korzenia i wisi nad przepaścią. Zaczyna wołać:
– Ratunku, pomocy!!!
– Jest tam kto?
– Tak
– Kto?
– Bóg
– Boże, ratuj mnie zaraz spadnę, pomóż mi !!!
– Puść
– Jak mam puścić? Urwisko pode mną!!! Zginę!!!
– Puść – powtarza Bóg.
Człowiek dalej się trzyma, ale coraz bardziej z sił opada. Czuje, że zaraz puści korzeń i znowu woła:
– Jest tam kto?
– Tak
– Kto?
– Bóg
– A jest jeszcze ktoś ?
Przeanalizujmy przebieg naszej wiary i odpowiedzmy sobie na pytanie, czy jest ona wystarczająco mocna aby puścić korzeń?…
Zawsze gdy spotykam się z Matką Bożą popadam w stan euforyczny. Przyczyną nie jest zmęczenie, (z punktu medycznego można ten stan tak określić) które wytwarza endorfin, tzw. hormon szczęścia (endorfina zawarta w naszym mózgu działa jak narkotyki w naszym organizmie, której odkrycie 30 lat temu wzbudzało powszechną sensację i zachwyt). Lecz możność przebywania przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej i zmówienie modlitw w ramach podziękowania i próśb – to jest power!!!
Czy należy modlić się do Maryi? Zdecydowanie tak – choć nie jako do Boga, lecz jako do naszej Pośredniczki, Drogi do Chrystusa, zjednoczonej doskonale z Trójcą Świętą i skarbnicy łask Bożych, nadprzyrodzonych i w pewnych przypadkach także łask naturalnych, jak np. opieka matczyna nad naszym życiem. Oznajmiam, że na cudowne moce tej Niewiasty mamy niezbite i nie do odrzucenia i nie do podważenia dowody.
Ma Ona bowiem jako Matka Jezusa i Matka Kościoła szczególny macierzyński udział w jedynym i powszechnym pośrednictwie Jezusa Chrystusa.
Na zakończenie zacytuję bardzo mądre zdanie filozofa niemieckiego Ludwika Feuerbacha (zmarłego w 1874 r.), w pierwszym okresie swego życia naukowego gorliwego protestanta, a potem już ateisty:
„Gdzie topnieje wiara w Matkę Bożą, tam również topnieje wiara w Syna Bożego i w Boga Ojca”
Aśka