„Warto tu było być…”

I Komunia 2013_A
I Komunia 2013_B

Słowa, użyte w tytule, wypowiedziane pod koniec uroczystości I Komunii św. A.D.2013 przez jednego z gości naszych dzieciaków stanowiły nie tylko źródło wielkiej satysfakcji dla jej organizatorów. Były przede wszystkim podkreśleniem wrażenia z obserwacji zaangażowania dzieci w przebieg ich święta.

Już od samego początku, niezależnie od ilości dzieci przeżywających I Komunię św. dbaliśmy o to, aby bez wyjątku wszystkie były włączone w jej przebieg. Wymagało to oczywiście (bardzo dokładnego) „scenariusza” oraz wielu prób, ale… zawsze się „opłacało”. Takich wydarzeń dzieciaki nie zapomną – w to wierzymy. No, a do tego dochodzi jeszcze duża liczba gości, dla których (przynajmniej niektórych) pewnym szokiem była swoboda wymiany zdań między celebransem a dziećmi (to już owoc niedzielnych mszy z udziałem dzieci).

Tegoroczna grupa była stosunkowo nieduża – zaledwie 13 osób, ale… ich potencjał to już inna „broszka”. Były wśród nich dzieci bardzo emocjonalnie przeżywające przygotowania, spowiedź i samą uroczystość oraz takie, po których było widać – jakże wymowną i „zarażającą” – dziecięcą radość. No i oczywiście wszystkie… „chciały coś robić” (czyli problemem był właściwie brak tak wielu funkcji, aby spełnić w 100% to oczekiwanie).

Nasza uroczystość przypadła na niedzielę Trójcy Świętej (którą przyzywamy każdym znakiem krzyża) oraz (co bardzo wymowne) w Dzień Matki. Mieliśmy duże obawy o aurę, ale… przynajmniej początek Eucharystii dał się przeprowadzić (zgodnie z założeniami) przed kościołem. Na tę część uroczystości złożyło się pokropienie wodą święconą (i pięknie wykonane znaki krzyża – zaznaczam to, bo często zamiast niego widzimy u dzieci jakieś „wiatraki”) oraz błogosławieństwo Rodziców (bardzo wzruszające, bo udzielane przecież tylko w kilku momentach życia ich dziecka).

Kiedy padło sakramentalne „Amen” naszych Mam, ruszyliśmy procesyjnie do – pięknie przygotowanego przez Rodziców – kościoła. Zaproszenie Pana Jezusa i akt pokuty (prowadzony przez dzieci i Rodziców) stanowił rozpoczęcie liturgii. Pięknie odczytane lekcje mszalne oraz psalm – nasze dzieciaki naprawdę dały z siebie wszystko.

W homilii zostało podkreślone przede wszystkim to, że piękno dzisiejszych bohaterów płynie nie z wyglądu zewnętrznego, ale z goszczenia Chrystusa – Dawcy wszelkich łask. „Dla Niego jesteście prawdziwie piękne i bardzo ważne tym, co odkrywacie w swoim sercu”. Nie zabrakło (bo i jakże) gitary, która rozluźniła wszystkich, a nieco zdziwiła część gości (cóż – przecież celebrans wyglądał tak młodo, że podczas niedawnego jubileuszu „wyzwano” go od „dziadków”). Zaowocowało to podczas odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych – 13 młodych gardeł to pewnie niewiele, ale chyba wszyscy usłyszeli odpowiedzi dzieciaków: „Wyrzekam się; Wierzę”.

Tegoroczny program, częściowo zmodyfikowany (tu układ i wielkie podziękowanie w stronę pani Beaty) sprawił, że kolejna część liturgii (modlitwa wiernych i procesja z darami) stanowiła dla nas powód pewnych obaw – próby to nie musztra, a dzieciaki są takie spontaniczne i nieprzewidywalne… Jednak obawy okazały się płonne – wszystko przebiegło bardzo sprawnie i elegancko.

Liturgia eucharystyczna nie różniła się oczywiście od innych, ale… i tu znalazło się miejsce dla trzech elementów, które (szczególnie dla naszych gości) były pewnym zaskoczeniem: „Modlitwa Pańska” wykonana w „kręgu bieli” wokół ołtarza; znak pokoju przekazany przez dzieci uczestnikom liturgii oraz zaproszenie Jezusa tuż przed komunią św. Oczywiście najpierw przyjęły ją pod dwiema postaciami dzieci I-komunijne, a po nich pozostali uczestnicy mszy św.

Często, podczas takiej uroczystości, w oczach Rodziców pojawiają się łzy (niech żyje „niezmywalna kosmetyka”!) – postaraliśmy się, aby właśnie końcówka „podniosła” im ciśnienie. Po modlitwie pokomunijnej i podziękowanie przyszedł czas na zwrócenie się do Rodziców. Kilka słów dziękczynienia zostało potwierdzone wspólnym śpiewem piosenki „Dziękuję Wam”, będącym wyrazem wdzięczności za dar życia i przeżywanej w rodzinie radości (piszący te słowa nie widział rodzicielskich twarzy, ale… potem w ławkach było widać jakieś dziwne plamy). Po odśpiewaniu pieśni zrobiło się przez chwilę „gorąco” – dzieci z kwiatami ruszyły do Rodziców (jako „wyciskacze łez”). To gest praktykowany u nas od dawna – tak często miłość Rodziców jest niezauważalna przez ich pociechy; warto ją podkreślić choćby przy tak uroczystych okazjach. Po powrocie „dostało się” oczywiście proboszczowi parafii (oj Wiktoria) i szczególnemu Gościowi uroczystości, katechecie części dzieci – księdzu Pawłowi.

Tę odsłonę uroczystości zakończyło rozdanie dzieciom chlebów, symbolizujących przyjętego przed chwilą Chrystusa i… zaproszenie na nabożeństwo popołudniowe. A kiedy już umilkł rozgwar uczestników uroczystości, usłyszeliśmy te słowa, które były dla nas źródłem wielkiej satysfakcji (stanowiące tytuł tego opisu).

Mimo, iż w popołudniowej „majówce” wzięło udział trochę osób starszych, została ona przeprowadzona w atmosferze przyjaznej dzieciom – „Litania do Matki Boga i ludzi” oraz (prowadzone ze swadą przez naszą Scholę EDEN) „śpiewane przerywniki” pozwoliły z powagą, ale i luzem przeżyć ostatnie 45 minut tego dnia.

 

Czas na podsumowanie. Każda uroczystość I Komunii św. jest ważna, i każda jest wyjątkowa. Mamy szczęście do naszych dzieci – przygotowane przez niedzielne msze św. nie odczuwają stresu i są dosyć swobodne (czego nie należy mylić z brakiem uszanowania Najświętszego Sakramentu i kościoła). Dzieciaki! Dziękuję za wspaniałą atmosferę tego dnia – to było Wasze święto, ale i od Was otrzymaliśmy dzisiaj bardzo wiele.

Każda uroczystość tego typu to oczywiście wyzwanie dla Rodziców – tym bardziej, że grupy komunijne są u nas niewielkie. Tym bardziej dziękuję więc Rodzicom za podjęcie wysiłku przygotowania zewnętrznej oprawy święta. W szczególny sposób dziękuję Państwu Marcie i Arturowi Stępień, którzy podjęli się koordynacji przygotowań (co zajęła na pewno sporo czasu).

„Odpukać” – chociaż od czasu Srebrnego Jubileuszu niektórzy rzucają w moją stronę „dziadek” – to wciąż udaje się utrzymać dosyć bezpośrednie relacje z naszymi dzieciakami. Jednak przygotowania nie przyniosłyby tak pięknego finalnego wyniku, gdyby nie pomoc pani Beaty Kwiecińskiej (która już została uznana za „parafialną katechetkę” – gratuluję awansu). Pani Beato – dziękuję za poświęcony nam wszystkim czas!

Mądrość mówi, że „kto śpiewa, ten dwa razy się modli” – nie brakowało tego śpiewu podczas tegorocznej uroczystości i za to chcę bardzo podziękować naszej parafialnej Scholi EDEN. Dziewczyny! Nie jest Was może teraz zbyt wiele, ale jakość Waszego śpiewu to wielokrotność dawnego składu Scholi. Dziękuję za Waszą obecność, śpiew i związany z tym trud przygotowań.

 

Dodaj komentarz: