Święto Parafii 2011


Fotograficzny zapis naszej uroczystości można znaleźć W TYM MIEJSCU
„Świętość to coś pięknego, wspaniałego – ale nie wywodzi się znikąd. /…/ Rodzi się, rozwija i formuje w ludzkiej zwykłej codzienności. /…/ Przykładem tego jest Patron tej parafii, św. Maksymilian – uczmy się od Niego odkrywać i realizować Chrystusowe wezwanie do życia świętością dzisiaj…” – te słowa, wypowiedziane podczas odpustowej homilii przez Dziekana dekanatu Lubań, ks. Kanonika Andrzeja Filę, stanowią myśl przewodnią nie tylko uroczystej mszy św., ale także całokształtu przygotowań i przeżycia tegorocznego „święta parafii”. Zacznijmy jednak od początku…

Od 4 lat uroczystość odpustowa w naszej parafii przeżywana jest w dwóch odsłonach: centrum jest oczywiście uroczysta suma odpustowa, zaś kontynuacją przeżywania święta – pełen spontaniczności i radości Festyn Parafialny. Ten ostatni (zorganizowany po raz pierwszy w 2008 roku) stanowi także okazję do zebrania funduszów na inwestycje parafialne [których niestety nie brakuje]. Od samego początku Grupa Inicjatywna, zmieniając wielokrotnie skład, zachowała podstawową zasadę – ZACZYNAMY NAJPÓŹNIEJ W CZERWCU…

Tak więc i w tym roku bezpośrednie przygotowania rozpoczęły się pod koniec czerwca – z kilkunastodniową przerwą urlopową proboszcza. Staraliśmy się przygotować dobrze do naszego święta – wszak w tym roku miało ono szczególny charakter; przypadało bowiem w 70 rocznicę śmierci św. Maksymiliana oraz w przeddzień zakończenia Roku Kolbiańskiego.

Mimo stosunkowo niewielkiej liczby Organizatorów pierwsze spotkania bardzo szybko ukonkretniły nasze dalsze poczynania. Z jednej strony zaczęliśmy przygotowywać Loterię Festynową, z drugiej – atrakcje dla najmłodszych oraz cały pakiet rozgrywek sportowych [dla wszystkich]. Wreszcie podjęliśmy także hasło „księgińskie wypieki” – bez nich trudno sobie wyobrazić festynową zabawę. Te pierwsze ustalenia „ruszyły z kopyta” od połowy lipca – oj, zaczęło się dziać…

W ferworze przygotowań pojawiła się jednak w pewnym momencie niepewność: czy aby dopisze pogoda? Po chłodnym i dżdżystym lipcu pierwsze sierpniowe dni nie napawały optymizmem. Mimo to jednak (używając słów Pani Kazimiery) towarzyszyła nam ufność, że „mamy swoje chody tam w górze” [na 4 kolejne odpusty tylko jednemu towarzyszyła letnia aura – resztę poprzedzały deszcze, a nawet burze. Mimo to jednak reszta każdego obchodu była pełna słońca – dlaczego więc w tym roku miało by być inaczej?].

Tydzień poprzedzający tegoroczny odpust był jednocześnie „gorący” i „przygnębiający” – „gorący” tempem ostatnich przygotowań, a „przygnębiający” „mokrą aurą”. Zapowiadało się, że po raz kolejny do samego końca nie będziemy pewni, czy zaświeci nam „odpustowe słoneczko”? [niepewność osiągnęła apogeum w sobotę, kiedy z nieba naprawdę „ostro polało”, ale… po południu jakby zaczęło się przejaśniać – czyżby więc „powtórka z rozrywki”?].

Pierwsza niedzielna msza była właściwie „liturgicznym spotkaniem organizacyjnym” – wzięła w niej udział cała Grupa Inicjatywna (organizatorzy oraz osoby wspierające). Zaraz po jej zakończeniu plac kościelny zaczął zmieniać swój wygląd – panowie zaczęli montować scenę i „festynowy kompleks wypoczynkowo-gastronomiczny”; panie zaś – dekorować otoczenie i przygotowywać „wysokokaloryczne atrakcje”. „Temperaturę” przygotowań „podkręciła” pogoda, która (zgodnie z oczekiwaniami) znowu zapowiadała udany dzień.

W końcu wszystko zostało „zapięte na ostatni guzik” i pozostało oczekiwać rozpoczęcia dzisiejszego świętowania. Jego centrum stanowiła oczywiście uroczysta suma odpustowa, której celebracji podjął się ks. Kanonik dr Andrzej Fila (od niedawna pełniący funkcję Dziekana dekanatu Lubań). Swoją obecnością zaszczycili nas zaproszeni Goście: Burmistrz Miasta Lubań, Arkadiusz Słowiński w Towarzystwie swojego asystenta oraz Wiceprzewodniczącego Rady Miasta i Radnego naszego miasta; Dyrektor Gimnazjum nr 1, pani Beata Jaworska wraz z delegacją Grona Pedagogicznego oraz liczne grono Prezbiterium Kościoła Lubańskiego. Tradycyjnie w liturgii wzięła czynny udział duża grupa osób świeckich [nota bene nie tylko naszych Parafian]. Jedno z czytań mszalnych odczytał Pan Burmistrz, zaś w prowadzeniu modlitwy wiernych wziął czynny udział Radny miejski, pan Ryszard Piekarski. Pojawił się także akcent „międzynarodowy” – w procesji z darami wzięła udział (przebywająca na wakacjach) Martyna Szantyka z Anglii. O oprawę muzyczną zadbała nasza parafialna Schola EDEN i zaproszony na uroczystość organista, p.Krzysztof Adasik, zaś o całościową opiekę nad przebiegiem uroczystości zadbali – jak zwykle niezawodni – nasi Kościelni; Panowie: Jan Piskozub i Zbigniew Kwieciński.

Mimo długiego weekendu i atrakcji w sąsiedniej Zarębie we mszy św. wzięła udział liczna grupa Parafian i Gości, co podkreślił – zapowiadając intencję – celebrujący ją ks. Dziekan. Wspólnota i zaangażowanie stały się także jednym z motywów homilii, poświęconej tajemnicy „zwyczajnej świętości”. Odnosząc się i przybliżając sylwetkę św. Maksymiliana homileta zachęcał do podejmowania wzorca świętości przełożonego na „język i wymagania” czasu dzisiejszego (warto nadmienić, że św. Maksymilian był „bardzo nowoczesnym”, jak na swój czas, apostołem Maryi).

Uroczystą Eucharystię zakończyło zawierzenie Parafii św. Maksymilianowi (słowami litanii), procesja wokół kościoła i błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.

Zakończenie części liturgicznej stało się jednocześnie sygnałem inauguracji drugiej odsłony odpustu – Festynu Parafialnego. W swoim założeniu miał on być elementem integrującym naszą społeczność – stąd też liczyliśmy na udział nie tylko stałych Parafian, ale także osób konsolidujących się dopiero z nami.

Po bogatej „strawie duchowej” przyszedł więc czas na relaks i… uzupełnienie „nadwątlonych sił”. „Kafejka pod lipami”, otworzywszy swoje podwoje, skutecznie zachęciła do skorzystania z bogatego asortymentu. Od razu też „znamię popularności” odczuł Pan Zbyszek, czuwający nad sprzedażą losów [tu dodam, że losy brały także udział w losowaniu nagród głównych]. „Zielony parkiet” wypełnił się bardzo szybko – przy stołach utrzymywała się bardzo sympatyczna atmosfera (pogaduszki, żarty i komplementowanie zawartości „talerzy”).

Początkowo tłem Festynu była muzyka z odbiornika; około 15:00 jednak przyszedł czas na pierwszą festynową atrakcję – występ Zespołu „Złote Nutki” (który już po raz drugi zaszczycił nas swoją obecnością). Zaproszenie proboszcza do „rozhuśtania towarzystwa” zostało potraktowane bardzo poważnie i wkrótce przy niektórych stołach zaczęły się pojawiać elementy „fali” (nie mylić z tą wojskową czy uczniowską). 40-minutowy koncert nastroił uczestników do zabawy, która przecież dopiero się rozpoczynała.

Kolejnym elementem stał się występ Magdaleny i Pawła Kołodziejczak, którzy w przeddzień Festynu zajęli 3 miejsce w Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Abstynenckiej w Obornikach Śląskich (nota bene w mojej rodzinnej miejscowości). Występ – choć krótki – dostarczył nam wielu pięknych wrażeń: wokal Magdy i bezbłędne „solówki gitarowe” Pawła oraz zaprezentowane utwory dały możliwość przeżycia sympatycznych chwil.

Z chwilą zakończenia koncertów rozpoczęła się „odsłona sportowa” Festynu. Wzorem roku ubiegłego nasza Młodzież „wyzwała na pojedynek w siatkę” grupę Oldboy’ów. Zaciętej rywalizacji kibicowała liczna rzesza obserwatorów, dopingujących oba zespoły. Równolegle toczyły się także rozgrywki w tenisa stołowego i hula-hop, zaś „Salonik Bożenki” zaczął kreować „nowe twarze” (jedną z atrakcji była możliwość skorzystania z usług „twarzowych tapeciarzy” – powiem szczerze, wszystkie kreacje były bardzo śmiałe i bardzo… twarzowe). Tej części naszego spotkania czynnie towarzyszyły „Złote Nutki”, które po nabraniu „drugiego oddechu” znowu zajęły scenę z drugą częścią przygotowanego koncertu.

Dużo działo się także przy „stoliku szalonych losów”, gdzie pan Zbyszek wydawał nie tylko losy – zaczęła się sprzedaż biletów na… „Zamek Zjazdów Ekstremalnych”, którego otwarcie przewidywaliśmy na godz. 16:00 [pamiętając Festyn Dziecięcy nie zdziwiliśmy się zainteresowaniem dzieci, choć w sumie – przy podsumowaniu – okazało się, że przekroczyło ono nasze najśmielsze oczekiwania]. O szybkości nabywania losów świadczyła też rosnąca kolejka przy „Pałacu Skarbów” [czyli przy garażu, skąd – po wyprowadzeniu „szefowskiej bryki” – wydawano wylosowane fanty] – rosnąca mimo niezwykle ofiarnej pracy Pań: Beaty, Krystyny, Katarzyny i najmłodszej Anetki (drogie Panie!!! Serdeczne dzięki za cierpliwość i odporność… na komary!!!).

Sygnałem do rozpoczęcia kolejnych atrakcji festynowych stało się zakończenie meczu piłki siatkowej, wygranego (w rewanżu za rok ubiegły) przez Młodzież wynikiem 3:0 [GRATULACJE!!!]. Z tą chwilą rozpoczęły się zajęcia sportowe dla dzieci i rodzin: c.d. hula-hop, rzuty piłeczką, „kredowe impresje chodnikowe”, „wyścig taczek” i – trwająca bez przerwy – „słoneczna dyskoteka” (w rytmach Italo disco). Ich tempo osłabło z chwilą pojawienia się „Zamku” – tu byliśmy bez szans… każdy chciał tylko jednego: zacząć zjeżdżać!!! Tak więc w atmosferze „festynowego pikniku” i „zjazdowych szaleństw” dotrwaliśmy do godziny 18:00, kiedy rozpoczęła się…

…LICYTACJA TORTU FESTYNOWEGO (dla diabetyków dodam – niestety – wysokokalorycznego!!!). Początkowo toczyła się niemrawo (oj, żeby tu był ks. Kazimierz Pracownik z Bogatyni!!! Wciąż pamiętamy tę „szaloną licytację”) – wkrótce jednak zabawa nabrała „rumieńców”. Głównymi licytującymi stali się: Burmistrz Miasta i Radny, p.Ryszard oraz (w trochę mniejszym stopniu) czuwający z „balkonu błogosławieństw” proboszcz. Podnoszenie stawki – skwapliwie ogłaszane przez prowadzącego, p.Zbyszka – okazało się świetną zabawą i zakończyło się kwotą 150 zł (dużą, jak za tort, ale w sumie niewielką, jak na frajdę dzieci, które ten tort otrzymały w prezencie. Podziwiałem tylko dzielących go za odwagę – to, co działo się przy „tortowym stoliku” groziło „rozlewem krwi”).

Kiedy już kalorie zostały rozdysponowane, nasza rozochocona Młodzież zaproponowała Oldboy’om szansę rewanżu w kolejnym meczu „w siatkę” [niestety – albo nie pozwoliły kalorie, albo kondycja… „rzuconej rękawicy” nikt nie podjął].

Obserwując bawiących się łatwo można było zauważyć narastanie „syndromu zmierzchu” – nie, nie chodziło o ziewanie, ale… o coraz częstsze zerkanie na zegarki. Śpieszę wyjaśnić – nikomu specjalnie się nie spieszyło, ale coraz bardziej elektryzującym stało się oczekiwanie na… LOSOWANIE NAGRÓD GŁÓWNYCH (jak to powiedział proboszcz: „Oddalcie się od siebie, bo widać iskrzenie…”). Zgodnie z programem rozpoczęło się ono o godz. 19:00, zaś jego rangę podkreśliło uczestnictwo Pana Burmistrza (fundatora części nagród). Aby zapewnić właściwą oprawę, do losowania zostali zaproszeni przez proboszcza: Pan Burmistrz, Pani Krystyna (nasza festynowa „Siostra Miłosierdzia”), reprezentant – dbającej o „ład i porządek” – Straży Miejskiej, Mama naszego Burmistrza oraz Pani Ania, wreszcie laureat poprzedniej loterii – Jarek. Każdemu losowaniu towarzyszyły wielkie emocje, zaś szukanie numerów pośród zakupionych losów, cóż… dla nas, obserwatorów stało się świetną zabawą. No i te „hurra!!!” i pełne rezygnacji „uuuu…”. W sumie losowanie trwało prawie 30 minut, ale ten czas naprawdę „strzelił nam jak z bicza”.

Kiedy już wróciliśmy do stołów obok sceny zaczęły się „prace budowlane” kolejnego festynowego obiektu – boiska do badmintona. Rozgrywki w tej dyscyplinie „nabrały rumieńców” podczas Festynu Dziecięcego i zapowiadało się, że dołączą do „konkurencji parafialnych”: piłki siatkowej i tenisa stołowego. Inauguracją stał się mecz „deblów”: Agaty, Moniki, Reginy i… księdza proboszcza. Może „lilipucie gabaryty” tego ostatniego naruszyły nieco równowagę sił, ale… zabawa była przednia. Był to jednak tylko przedsmak…

…”wojny światów”, bo tak można by określić rywalizację, która rozpoczęła się zaraz po losowaniu nagród głównych. Grupa Młodzieży (Magda, Joasia, Mateusz) z elementem „prehistorii” w postaci proboszcza rozpoczęła wielomecz (w sumie 16 setów), trwający właściwie do zakończenia Festynu.

Zgodnie z 4-letnią tradycją zakończenie Odpustu i Festynu musiało być „wystrzałowe” – zadbał o to niezawodny Pan Ryszard, serwując nam wszystkim pokaz sztucznych ogni. Na tę atrakcję czekała wytrwale grupka „fajerwerk group” czyli fani tego „sportu”.

Opis można by w tym miejscu zakończyć, jednak… tak naprawdę Festyn trwał nadal – tylko na innej płaszczyźnie. Przede wszystkim trzeba było uprzątnąć jego pozostałości. Po ubiegłorocznym doświadczeniu Organizatorzy zadbali, by nie zabrakło osób „ekipy rozbiórkowej” [w grupie tej znalazła się też duża grupa Młodzieży] – stąd też porządki trwały w sumie coś około 40 minut. W tym czasie wiele działo się także na plebanii, gdzie rozpoczął się „festynowy poker”. Oczywiście nie chodzi o hazard, ale o skojarzenia plików „kolorowych papierów” czyli podsumowanie festynowych finansów. Grupa naszych „kasjerek”, pod czujnym okiem „strażników”, podliczyła uroczystość – a ponieważ „kasa” zawsze budziła emocje, więc… niektóre zdjęcia mogą się wydawać nieco „podejrzane”. Zapewniam jednak – to po prostu „pofestynowa głupawka” i … efekty „komarwar’s” (wojny z komarami, w której co niektórzy prawie polegli „śmiercią bohatera”).

Oczywiście, opis zawiera pewne braki – jedna osoba nie była w stanie objąć wzrokiem wszystkiego. Liczę więc na wpisy uzupełniające, które chętnie do niego dodam. W tym miejscu pragnę jednak przede wszystkim podziękować wszystkim, którzy włączyli się w organizację i przeprowadzenie naszej uroczystości. Mimo urlopów i wakacji (czyli zmniejszonej operatywności) dokonaliście Państwo wielkiej rzeczy – kolejne Święto Parafii zapisało się „złotymi zgłoskami” w jej historii. Za to składam płynące z serca „Bóg zapłać”        proboszcz   ks. Janusz Barski

Dodaj komentarz: