Odpust i III Festyn Parafialny 08.08.2010 roku

Jest sobota, 7 sierpnia. Od rana rozpoczyna się ostatnia odsłona przygotowań do uroczystości odpustowej, której centrum będzie jutrzejsza suma odpustowa i III Festyn Parafialny. Z jednej strony towarzyszy nam więc nerwowość i pośpiech, z drugiej – niepokój (wywołany pogarszającymi się warunkami pogodowymi). Właściwie od samego rana (kiedy zobaczyliśmy na własne oczy skutki nocnego „oberwania chmury”) pojawiają się też „czarne myśli” o odwołaniu festynu. Ale zacznijmy od początku…

Przygotowania do naszej uroczystości rozpoczęły się już ponad miesiąc wcześniej – tym razem jednak zostały poprowadzone „w cieniu” tegorocznego remontu kościoła, i zajęła się nimi 6-osobowa grupa osób. Dopiero po 30.07 dołączyły do grupy osoby, zajęte dotąd pracami remontowymi. Tak więc trudno mi tu opisać proces przygotowań – liczę na pomoc w postaci jakiegoś wpisu ze strony wspomnianych osób (Drogie Panie!!! Słyszycie!?!?! Czekamy!!!).

Ostatni tydzień był czasem wypełnionym przygotowaniami. Trzeba było zweryfikować nasze oczekiwania i pomoc okazaną przez lubańskie instytucje i sklepy. Okazało się także, że trzeba było zmienić nieco pierwotne plany odnośnie przebiegu samego festynu. Grupa Organizacyjna była tu niezastąpiona (nasze drogie Panie były na bieżąco w tym wszystkim, co trzeba było sprawdzić lub załatwić). Wielką pomoc okazała także Młodzież, która (pod kierunkiem pani Bożenki) zajęła się „działem reklamy”.

Pierwsze „czarne chmury” pojawiły się już w piątkowe popołudnie. Pogodynkowe zapowiedzi burz i nadciągające chmury spowodowały, że nasze planowanie musiało przybrać charakter alternatywny: co zrobimy, jeśli będzie padało? Nie załamywaliśmy się jednak – dwa lata temu pogoda kształtowała się podobnie; padało do zakończenia pierwszej mszy; dopiero później wyjrzało kochane słoneczko, które towarzyszyło naszej uroczystości do samego końca (i okazała się ona bardzo udana). Było w nas więc dużo nadziei.

Sobota od samego rańca nastroiła nas smętnie. Najpierw nocne „oberwanie chmury”, później właściwie całodziennie nieduże, ale ciągłe opady; namakające trawniki i mega-kałuże na placu – wciąż pojawiało się pytanie: czy powtórzy się scenariusz sprzed 2 lat? Deszcz deszczem, ale musieliśmy być przygotowani – więc trochę moknąc zaczęliśmy przygotowywać tak kościół, jak i teren wokół niego. Po południu Młodzież zaczęła trochę wątpić w techniczne możliwości przeprowadzenia meczów siatkówki – cóż mogliśmy odpowiedzieć? „Poczekamy – zobaczymy”. W takiej atmosferze – koncentracji i przygotowania, pomieszanych z niepewnością – kończyliśmy ten dzień.

Nie był to niestety ostatni akcent. Kiedy kończyliśmy przygotowania doszły do nas słuchy o wylaniu Kwisy i zalaniu tak Kościelnika, jak i kilku domów na naszym terenie. Nie z ciekawości, ale dla sprawdzenia prawdziwości otrzymanych informacji, postanowiliśmy objechać obrzeża naszej parafii. I niestety… okazało się, że wiadomości były prawdziwe. Duża grupa osób próbowała zorganizować prowizoryczne zabezpieczenie terenu za torami. Szykowała się ewakuacja jednej z ulic. Jeden z domów zalany do I piętra, zalane pola, podtopione kilka innych domów. To już katastrofa.

Chyba z tego powodu już około 6 rano ruszyłem sprawdzić sytuację w zagrożonych terenie. Bogu dzięki woda już zaczęła opadać, ale panika pozostała – wiadomo było bowiem o zniszczeniach w niedalekiej Bogatyni i Leśnej; nie było wiadomo, czy spuszczana z terenów wyżej położonych woda, nie zaleje nas ponownie. W tej atmosferze przez rozpoczęciem mszy porannej podjęliśmy decyzję, że festyn przenosimy na 14 sierpnia – tę wiadomość przekazałem podczas homilii. Tymczasem okazało się, że – używając słów pani Krystyny – „miałem słabą wiarę”. Pod koniec mszy przestało siąpić i nawet pokazało się słońce. Czyżby festyn miał jednak dojść do skutku???

Ano tak. Po zakończeniu mszy porannej rozpoczął się ruch na placu. Przy dużej pomocy Młodzieży zostały rozstawione ławki i stoły; ekipa pana Kazimierza zadbała o zabezpieczenie „Restauracji pod Lipami”; „słodka ekipa od ciast” przyjmowała i przygotowywała ostatnie wypieki. Trzeba było także osuszyć zalany plac – tu przydały się miotły i oczywiście siła ludzkich mięśni – i przygotować sprzęt nagłaśniający. W końcu, na 30 minut przed rozpoczęciem sumy odpustowej, przygotowania zostały zamknięte na „ostatni guzik”. Teraz pozostało tylko czekać i liczyć, że deszcz „da sobie spokój”.

Msza św. rozpoczęła się punktualnie o godz. 13:00. Przewodniczył jej ks. Józef Olechowski, proboszcz parafii Objawienia Pańskiego w Radostowie, w koncelebrze wikariusza parafii Świętej Trójcy w Lubaniu, odpustowego kaznodziei, ks. Andrzeja Łuczyńskiego. Intencje oddawały klimat, w jakim przeżywaliśmy dzisiejszą uroczystość – dziękczynienie za rok funkcjonowania naszej wspólnoty parafialnej oraz Boży dar ludzi „otwartego serca i zaangażowanej wiary” (których pomocy doznaliśmy wiele podczas lipcowego remontu naszej świątyni).

Mimo niepewnej pogody i obaw o swój dobytek, we mszy wzięła udział liczna grupa parafian z zaproszonymi Gośćmi na czele: p. Tadeuszem Jęczmionkiem, reprezentującymi Radę Miasta Lubań panami: Arkadiuszem Słowińskim i Ryszardem Piekarskim, Stanisławem Czajkowskim oraz odpowiedzialnymi za działalność Świetlicy Parafialnej i grupy artystycznej paniami: Bożeną Kołodziejczak i Beatą Kwiecińską. O oprawę muzyczną zadbała Schola Parafialna EDEN i zaproszony Organista, pan …………………… . O oprawę liturgiczną zadbała nieliczna (ale prężna) grupa Liturgicznej Służby Ołtarza (pod kierunkiem Kamila Kwiecińskiego), zaś funkcje związane z liturgią przyjęła grupa osób, reprezentująca wszystkie kategorie wiekowe.

Mimo mniej licznej asysty kapłanów dekanatu – nasze święto zbiegło się z uroczystością w parafii św. Jadwigi w Lubaniu – uroczystość była pełna radości i dostojeństwa. Zakończyła ją litania do św. Maksymiliana, procesja eucharystyczna wokół kościoła i uroczyste błogosławieństwo.

Po zakończeniu sumy odpustowej rozpoczęła się druga część „święta parafii” – III Festyn Parafialny – przeżywany jako okazja integracji wspólnoty parafialnej (wszak od niedawna jest nas więcej), szansa zbiórki funduszów na pokrycie kosztów zakończonego remontu oraz – to inicjatywa Rady Parafialnej – materialnej pomocy Powodzianom (w tym celu została ustawiona puszka, do której można było składać datki na ten szczytny cel).

Byliśmy przygotowani lepiej niż w roku ubiegłym (wtedy zanim kolorów i smaku nabrało pieczyste, została już wykupiona duża część słodkości) – dzisiaj wychodzący z kościoła mogli od razu skorzystać z pełnej gamy naszej „gastronomii pod lipami”. Dużym zainteresowaniem zaczęła się też cieszyć „Loteria pana Zbyszka” – cóż… nagrody były dosyć interesujące…

Po około 30 minutach, wykorzystanych na „uzupełnianie nadwątlonych sił”, przy wspaniałym akompaniamencie „Wesołych Nutek” przyszedł czas na rozgrywki w piłkę siatkową. W odróżnieniu do roku ubiegłego tym razem zwycięzcami stała się drużyna MŁODZIKÓW. Gratulacje!!!

Już w trakcie meczu rozwinął swoje podwoje „Salonik u Królewienki” (tym razem była nie jedna, a… cztery!!!), specjalizujący się w efektownych „malowidłach twarzowych”. Umalowane dzieciaki (tzn. wiek 1-100 lat) wzięły następnie udział w konkurencji malowania na kostce – nie będę ukrywał, że nawet przypadł mi mój portrecik (tylko, że Martyna znalazła w nim kilka „nieistotnych” defektów, i nie przeszedł).

W pewnym momencie przyszła CHWILA KRYZYSU… nagle zaczęło lać. Ku naszemu zdumieniu uczestnicy wcale nie uciekli do domów, ale pochowali się, gdzie się dało i w całkiem niezłej atmosferze postanowili to przeczekać. Okazało się, że mieli rację, bo gdzieś po 15 minutach niebo się wypogodziło i zabawa ruszyła dalej.

Kolejne jej odsłony miały miejsce przy stole tenisowym i na polu hula-hop, gdzie nasi milusińscy zaczęli próbować swoich sił. Rywalizację czujnie obserwowali nie tylko sędziowie, ale także wypoczywający na „lipowych ławeczkach” rodzice.

W końcu przyszedł czas na „gwóźdź programu”. Najpierw reprezentujący drużynę radnych p.Ryszard przekazał zwycięzcom – Młodzikom – puchar Przewodniczącej Rady Miasta Lubań (o który toczyła się rywalizacja przy siatce). Następnie przyszedł czas na licytację festynowego mega-tortu. Tym razem w finiszu wziął udział tandem: p.Ryszard i proboszcz, przy czym stawkę przebił ten pierwszy, stając się w ten sposób „sponsorem chwili słodkiej błogości dla najmłodszych” [nie da się ukryć, że pierwszy „szturm” na tortowy stolik został odparty tylko dzięki połączonym siłom FSO – Festynowej Służby Ochrony].

Wreszcie nadeszła TA CHWILA… czas losowania głównych nagród [każdy los miał dwie części – jednak z nich pozostawała w puli ponownego losowania]. Emocje bardzo szybko wzrosły do „temperatury wybuchowej”. Losowanie zaczęło się od nagród usytuowanych najdalej, stopniowo przybliżając się do nagrody głównej – roweru górskiego. Podczas sprawdzania kolejnych wylosowanych numerów okazało, że niektórzy posiadali całe pakiety losów – DZIĘKI WAM ZA TO!!! Nagrodę wygrała Pani, która przyjęła nagrodę z zobowiązaniem, że przewiezie proboszcza na bagażniku do Karpacza {to oczywiście żart}.

Po losowaniu zabawa zaczęła powoli dobiegać końca. Mieliśmy jeszcze okazję poobserwować rozgrywki w tenisa stołowego dorosłych i kolejny (już nieoficjalny mecz piłki siatkowej).

Dzięki panu Ryszardowi koniec zabawy musiał być oczywiście „wystrzałowy” – tradycyjnie sygnałem finiszu stał się pokaz sztucznych ogni, jak zwykle gromadzący ciekawe tego dzieci i młodzież.

III Festyn Parafialny dobiegł końca. Poprzedzony mszą św. odpustową był przeżywany w atmosferze niepewności do samego końca przygotowań. Tym bardziej więc wdzięczność i wyrazy uznania należą się tym, dzięki którym doszedł do skutku. Pełną listę umieszczę nieco później – na razie pragnę WSZYSTKIM, KTÓRZY WŁĄCZYLI SIĘ W ORGANIZACJĘ „ŚWIĘTA PARAFII” GORĄCO I SERDECZNIE PODZIĘKOWAĆ. „BÓG ZAPŁAĆ!”

Proboszcz

ks. Janusz

Dodaj komentarz: