Triduum Paschalne i Święta Paschy’2018

Z przyjemnością informuję, że w Galerii Foto można znaleźć zapis fotograficzny przebiegu Triduum. Wprawdzie zdjęć jest niezbyt wiele, ale zapraszam do ich obejrzenia. Aby przekierować się do Galerii Foto, wystarczy wcisnąć TEN NAPIS, aktywując przekierowanie. SERDECZNIE ZAPRASZAM.

TRIDUUM PASCHALNE I ŚWIĘTA PASCHALNE

29.03-02.04.2018 roku

 

    W roku kościelnym jednym z najistotniejszych okresów jest Triduum Paschalne – czas bardzo pracowity, obfity w wydarzenia i bogaty w liturgii. Jak zwykle więc, już na początku marca rozpoczęły się rozmowy z osobami, które mogłyby i chciały wesprzeć wysiłek organizacyjny tego czasu. Ich efektem stała się liczna asysta liturgii podczas tych świętych dni – asysta osób świeckich (w tym licznej grupy kandydatów do Bierzmowania), które podjęły funkcje lektorskie i kantorskie oraz zadbały o właściwy przebieg liturgii w zakresie swoich możliwości.

   Można powiedzieć, że ten okres to swoisty „czas cudów” – w liturgii każdego dnia brała czynny udział liczna grupa Parafian, zaś w Wielki Piątek i podczas Wigilii Paschalnej było nas dużo więcej niż np. w Poniedziałek Wielkanocy. Było to widoczne podczas adoracji krzyża i wielkopiątkowej komunii św. oraz w czasie liturgii Wigilii Paschalnej (która w tym roku trwała 2:35). Wymagało to od naszych Parafian sporego zaangażowania, ale… warto było. Ten czas był po prostu piękny.

   W czas świąteczny wkroczyliśmy liturgią Wigilii Paschalnej. O ile jeszcze podczas poświęcania pokarmów pogoda zdecydowanie dopisywała, o tyle nasz niepokój wzbudziło jej pogorszenie się w godzinach wieczornych. Mieliśmy wprawdzie alternatywne miejsca do liturgii światła, niemniej jednak wciąż nurtowało nas pytanie o procesję – czy damy radę?

   Oczywiście bardzo symboliczną stała się liturgia światła – wprowadzenie w zaciemniony kościół jednego światła (symbolizującego Zmartwychwstałego Chrystusa) i stopniowe rozszerzanie się światła zapalanych od paschału świec.

   Pierwszym wyzwaniem (oczywiście tylko dla ks. Janusza) było Orędzie Paschalne. W tym roku zostało odśpiewane dosyć spokojnie [później niektórzy dowiedzieli się, dlaczego, ale o tym cicho sza], co nas trochę zaskoczyło. No, ale w chwilę później ciśnienie „podskoczyło” nam, kiedy rozpoczęła się liturgia słowa. Nie brakowało momentów „zabawnych” (choć to słowo może tu nie bardzo pasuje) [zaproszenia „zaspanych” lektorów], ale także i emocjonalnych. Mimo to jednak nie było „wpadek” – trochę dzięki temu, że się pilnowaliśmy, a trochę dzięki „wielkanocnej ściądze” autorstwa naszego proboszcza.

   „Schody” zaczęły się w trakcie liturgii eucharystycznej. Nasze ministrantki sympatycznie „posnęły” [to pewnie wina nadmiernego zadymienia w kościele], reagując z niejakim spowolnieniem na kolejne momenty liturgii (czego nie należy rozumieć, jako krytykę – w końcu dochodziła już północ).

   Na początku wspomniałem o rozterkach związanych z pogarszającą się pogodą. Otóż ta noc nie była wolna od sytuacji zaskakujących – jedną z nich stała się organizacja procesji. Wszystko wskazywało, że z powodu deszczu damy radę co najwyżej raz obejść kościół, a kiedy wyszliśmy na zewnątrz… okazało się, że deszczu nie ma. Tak więc, mimo zapowiedzi, poszliśmy tradycyjnie, 3-krotnie obchodząc kościół. Nie zabrakło także rozterek z interpretacją określenia „welon”. No, ale to wszystko są szczegóły. Grunt, że o 0:30 zakończyliśmy liturgię żegnając się chrześcijańskim pozdrowieniem: „Chrystus zmartwychwstał!”.

    Dla wielu osób pora była już bardzo późna, co dało się zauważyć po stosunkowo niewielkiej liczbie uczestników mszy św. o godz. 10:00. O 11:30 było już zdecydowanie lepiej – tym bardziej, że pogoda (chociaż chłodna) raczej dopisywała. To mogło „źle wróżyć” na dzień jutrzejszy.

   Okazało się jednak, że martwiliśmy się niepotrzebnie. Chłód godzin porannych skutecznie wywiał marzenia o „polewaniu” – wyjątkiem okazał się tu nasz proboszcz, który uraczył nas „obfitą” aspersją. No, ale w kościele było 17 stopni, więc wybaczyliśmy ten sadystyczny akcent. Poza tym, podczas wszystkich trzech homilii zostaliśmy zachęceni do dialogowania, co jedna z uczestniczek porannej liturgii skwitowała dosyć obrazowo: „Nie mogę myśleć /…/ od tych kalorii zablokowały mi się receptory myślenia”. Prawda, ze budujące?

   Opisany czas przeszedł już do historii. Jako proboszcz parafii pragnę gorąco podziękować wszystkim, którzy włączyli się w organizację i przebieg liturgii na jakiejkolwiek jej płaszczyźnie. Dziękuję za zrozumienie, owocną współpracę oraz wykazaną (zwłaszcza podczas chwil „nerwowych”) empatię.

Foto i tekst: ks. Janusz Barski

Dodaj komentarz: