„… do takich bowiem należy królestwo Boże”
To dosyć długa relacja – tych jednak, którzy podejmą się heroicznych wysiłków dotrwania do końca zachęcam, aby w komentarzach podzielili się swoimi obserwacjami i ocenami. Pozdrawiam ks. Janusz
Z przyjemnością informuję, że w Galerii Foto można znaleźć zapis fotograficzny przebiegu opisanej niżej uroczystości. Aby przekierować się do Galerii Foto, wystarczy wcisnąć TEN NAPIS. Górna ikonka daje możliwość pobrania fotografii, niżej została umieszczona prezentacja. SERDECZNIE ZAPRASZAM.
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże.” – te słowa Pana Jezusa od lat są fundamentem organizacji uroczystości I Komunii św. w naszej parafii. Staramy się, aby wszystkie dzieci włączały się aktywnie (na miarę swoich możliwości) w bogaty program uroczystości – a przez to, aby przeżyły swoje pierwsze pełne spotkanie z Chrystusem w Eucharystii bardzo dynamicznie, kreatywnie i radośnie.
Tak było i w tym roku. W niedzielę (29.05.2016 roku) 12-osobowa grupa naszych dzieciaków przeżyła (wraz ze swoimi Rodzinami) piękne spotkanie I-komunijne. Nie da się ukryć, że w budowaniu atmosfery pomogła pogoda – upalna, choć po wczorajszym deszczu wolna od „zatykającej oddech duchoty”.
Mszę św. poprzedziła sesja foto – prawdziwie profesjonalna. Powaga na twarzach, „świątobliwe” postawy podkreślały lekkie napięcie… tak samych dzieciaków, jak i ich Rodziców. No, ale spokojnie… przecież wszystko mamy solidnie przygotowane.
Pierwsza część liturgii odbyła się na placu, gdzie po wstępnych słowach naszych dzieci wzięły one udział w obrzędzie aspersji oraz przyjęły błogosławieństwo z rąk swoich Rodziców (oj, niektórym trochę „pociły się” przy tym oczy). A kiedy zakończyły się związane z tym momentem serdeczności, ruszyliśmy do świątyni, gdzie przywitał nas gromki śpiew Scholi.
Tu celebransa powitali przedstawiciele Rodziców, prosząc o udzielenie ich dzieciom I Komunii św. Powagę tego momentu podkreśliły dzieci, które zwracając się do samego Chrystusa prosiły o ten wielki dar. Już na początku mszy św. nie zabrakło niespodzianki – ks.proboszcz (podkreślając dialogowany charakter mszy św. z udziałem dzieci) zwrócił się do dzisiejszych bohaterów z pytaniem: „Co teraz chcemy powiedzieć Chrystusowi?”. Na tę kwestię odpowiedzi udzielił Adrian: „Oczywiście, przepraszam”… i to rozpoczęło akt pokuty.
Dzisiejsze lekcje mszalne nie były łatwe – mimo to jednak czytające je Emilia i Oliwka dały sobie radę „wystrzałowo” (nie zabrakło oczywiście bacznego spojrzenia Oliwki: „Czy też mam nie przysnęła?” J). Podobnie zabrzmiał psalm responsoryjny, ciekawie odśpiewany przez 6-osobową „komunijną scholkę”.
Po Ewangelii przyszedł czas na homilię – tradycyjnie dialogowaną. Wszyscy więc wytężali wszelkie zmysły, aby odpowiedzieć na „podchwytliwe” pytania „szeryfa”, a one miały nas doprowadzić do kilku wniosków:
- Głównym bohaterem dzisiejszego dnia jest Pan Jezus, który pozwala nam się sobą karmić;
- Komunię (czyli Pana Jezusa) przyjmowaliśmy już od kilku lat – duchowo. Dzień dzisiejszy jest wyjątkowy z racji rozpoczęcia przyjmowania jej w sposób sakramentalny;
- Nasze serca stały się „mieszkaniem Pana Jezusa” czyli takim „żywym tabernakulum”, które (podobnie jak mieszkanie do którego kogoś zapraszamy) zostało „wysprzątane” (Jakub użył nawet oryginalnego sformułowania „odkurzone” – ach ta technicyzacja…) podczas wczorajszej pierwszej spowiedzi św. (tu podziękowanie dla ks. Artura i ks. Bartosza za pomoc – bo „odważni Rodzice jakoś nie mieli śmiałości podejść do konfesjonału ks. proboszcza) – stąd właśnie biały kolor szat komunijnych;
- Dzisiaj jesteśmy inni (odświętni, radośni) – i tacy mamy być nawet wtedy, gdy stroje komunijne zostaną ulokowane w szafach. Co to znaczy „inni”? – cytując dzieciaki: „dobrzy, radośni, kochający”.
Tę radość zapragnął podkreślić „szeryf” zapraszając dzieciaki do wspólnego odśpiewania „Hej Jezu, Królem Tyś”. W założeniu miał to być śpiew tylko dzieci, ale coś „zaiskrzyło” i oto my, Goście (nieraz z antypodów naszego kraju) zostaliśmy „ZMUSZENI” [!!!!!!!!] do wspólnego śpiewu (co gorsze, tubylcy nie wydawali się być tym zaskoczeni!!!! To u Was to zwykła rzecz?!?!?!). I tak oto każda kolejna zwrotka wybrzmiewała coraz silniej: same dzieciaki, potem z nami; potem z ministrantkami, a na końcu ze wsparciem Scholi „Dzieciaki z Bożej Paki” (noooo, to była „jazda bez trzymanki”).
Po zakończeniu śpiewu rozpoczęło się odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych. Wprowadził nas w tę część liturgii Jakub oraz Schola wzywając śpiewem asystencji Ducha Świętego. Odpowiadaliśmy gromko (i tym razem nikt nie „wyrzekł się” w odpowiedzi na pytanie „Czy wierzycie…?”).
Przy dźwięku religijnego covera „Stoję dziś” przygotowała się grupa animująca modlitwę powszechną [poszło jak na próbach – gratulacje tak dla dzieci, jak i dla dwójki Rodziców]. W trakcie modlitwy uformowała się procesja z darami, którą (w poszczególnych odsłonach) zapowiedział Kacper. Widać było dobre przygotowanie – mamy tylko pytanie: „Czy ten uśmiech Kacpra przy ostatniej zapowiedzi to efekt prób, czy naturalny wyraz radości serca?”.
Dalszy ciąg liturgii (choć standardowy) był jednak dużym przeżyciem. Dzieciaki aktywnie włączały się w śpiew części stałych. Pamiętały także o sformowaniu kręgu podczas „Modlitwy Pańskiej” i przekazaniu pozostałym uczestnikom Eucharystii znaku pokoju [w tej kwestii nasze dzieciaki nabrały już dużej wprawy – i jak tu przyjąć ten znak tylko z powagą???].
Wreszcie nadszedł moment centralny… TA CHWILA… Pan Jezus właśnie zamieszkał w moim sercu!!! Komunia św., przyjęta pod dwiema postaciami, została przyjęta z pełną powagą i bardzo widocznymi emocjami [Dzieciaki!!! Oby tak było zawsze!!!].
Podczas puryfikacji do ołtarza podeszła grupa dzieci chcących wyrazić swoją wdzięczność – najpierw Panu Jezusowi; potem Rodzicom (którzy po odnośnym tekście otrzymali od wdzięcznych dzieci symboliczne kwiaty i… całkiem autentyczne buziaki); Rodzicom chrzestnym i pozostałym uczestnikom liturgii. Podczas prób Oliwka zapowiedziała, że podziękowanie „szeryfowi” będzie niespodzianką – ale dzisiejsza jej wypowiedź zaszokowała wszystkich (przede wszystkim samego proboszcza). Chcecie wiedzieć dlaczego? Wyobraźcie sobie wypowiadaną publicznie przez 10-latkę, z pełną swobodą i aktorską swadą kwestię:
„Drogi Księże Proboszczu!
Dzisiaj swą podziękę składamy,
za czas z nami na próbach owocnie spędzany.
Za cierpliwość i cenne uwagi, gdy „anioły” na czas się nie ustawiały.
Za to, że wokół kościoła biegaliśmy, gdy coś przespaliśmy.
Za pochwały, które otrzymywaliśmy, gdy dobrze swoje role wykonaliśmy
i teksty dobrze przeczytaliśmy.
Dzisiaj wokół kościoła sobie nie pobiegamy. Bo białe szaty mamy,
pięknie wyglądamy i wszystko w stu procentach dobrze wykonamy.
Dziękujemy za umocnienie w nas nadziei i miłości, za trud spowiedzi,
a szczególnie za dar Chrystusa złożony w nasze dziecięce serce.
Na koniec Księdza pozdrawiam.
I choć jesteśmy za pan brat, siema sobie nie będziemy słać,
tylko „Szczęść Boże” pozdrawiać”.
Do tego ostatnie słowa zostały prawie „odtańczone” – czyż więc dziwi kogoś, że nagrodą za to stała się burzliwa owacja?
Po ogłoszeniach (tym razem baaaaardzo krótkich) i błogosławieństwie przyszedł czas na ostatni akcent dzisiejszej liturgii – nawiązując do symboliki chleba dzieci przyjęły z rąk ks. Janusza „chleby komunijne” mające przypominać o chęci i potrzebie karmienia się „chlebem dającym życie wieczne”.
Zakończenie mszy św. było nie tyle „żegnaj”, ile „do zobaczyska” – w planie mieliśmy bowiem jeszcze nabożeństwo popołudniowe. Nie da się ukryć, że nasze dzieciaki dotarły na nie jakby nieco ociężałym krokiem. Ja się temu nie dziwię – od tego, co zobaczyłem (że nie dodam „skosztowałem”) na stole w „Golden Time” ciężko było się ruszyć.
Nabożeństwo poprzedziła krótka „nieprofesjonalna” sesja foto (tym razem po drugiej stronie obiektywu stał „szeryf”). Potem została przeprowadzona krótka „próba śpiewu” (bo według proboszcza śpiew naszych dzieciaków brzmiał jakby słabiutko – „oj, nie dali Wam jeść, bidule…”) – i kiedy siła wokalu zadowoliła nas wszystkich, rozpoczęło się nabożeństwo.
Jego centrum była oczywiście „Litania do Matki Boga i ludzi” – odśpiewana (zgodnie z propozycją) na sposób dialogowany [czyli my śpiewaliśmy poszczególne wezwania, a wszyscy pozostali nam odpowiadali stałymi wezwaniami]. Napiszę to tak: „Było czadersko” i trochę żal, że „Litania” ma tylko kilka zwrotek.
Kiedy zakończyliśmy, przy obrazie Matki Bożej stanęli Oliwka i Aleksander, którzy poprowadzili akt ofiarowania się Matce Bożej. Siła głosu dzieciaków znowu jakby osłabła – ale to pewnie przez pogodę, która tymczasem dosyć znacznie się pogorszyła (nawet zaczęło padać)… no, chyba że chodziło o przyrzeczenia I-komunijne (które miały zostać złożone zaraz po akcie), w których tak wiele było o posłuszeństwie, pobożności i tego typu rzeczach (no, kto nie chciałby głośno powiedzieć „przyrzekam”?).
Po poświęceniu dewocjonaliów i pamiątkowych obrazków rozpoczęło się wystawienie Najświętszego Sakramentu – dosyć dynamicznie, bo animacją do słów piosenki „Jesteś Królem”. W ruch poszły ręce, a i gardeł nasza komunijna młódź nie żałowała. W końcu błogosławieństwo i… dziwne pytanie „szeryfa” do wszystkich: „Komu się chce spać?”. Kilka osób podniosło ręce – „a więc wyjdzie nam fajnie piosenka ziewana” usłyszeliśmy (chodziło o utwór „W Tobie cała nadzieja ma”, która tak została określona w naszych scholkowych rozmówkach).
Piszący te słowa nie przewidywał, że najtrudniejszym momentem będzie… sesja foto (znowu profesjonalna) [i to nie tylko dlatego, że lubię uwieczniać innych, ale nie pałam sympatią do sytuacji odwrotnej]. Chodziło po prostu o słowo, które miało być wypowiadane w czasie robienia zdjęć: „Czekolada” – podczas obiadu w „Golden Time” za mną znajdowało się stanowisko z czekoladą… nie, żebym kosztował, ale to co zobaczyłem… spowodowało trwały „czekoladowy uraz”. No, ale jak trzeba to trzeba – „uwaga… mówimy… czekolada… brrrr…”. I w takiej „czekoladowej” atmosferze zakończyła się popołudniowa odsłona dzisiejszej uroczystości.
Uroczystość nie miała by tak okazałej oprawy, gdyby nie osoby, którym pragnę podziękować. Dziękuję więc:
- Grupie Rodziców szczególnie zaangażowanych w organizację dzisiejszej uroczystości;
- Sterującej rzutnikiem (co było bardzo ważne) pani Dominice;
- Scholi „Dzieciaki z Bożej Paki”, która w pełni profesjonalnie dała „mega-czadu” (zwłaszcza pod koniec mszy św. i w czasie nabożeństwa);
- Naszym gitarzystkom: Martynie, Anetce i Malwince;
- Dzielnym ministrantkom: Julii Figurskiej i Martynce Kołacz;
- Naszym dzieciakom – szczególnie tym, które (w myśl podziękowania) są ze mną „za pan brat”.
Bez Was dzisiejsza uroczystość byłaby dużo skromniejsza i… smutniejsza.