„POETYCKIE ZAMYŚLENIA” czyli… rekolekcje wielkopostne A.D.2015

Rekolekcje wielkopostne_A

Z przyjemnością informuję, że w Galerii Foto można znaleźć zapis fotograficzny tegorocznych rekolekcji. Aby przekierować się w Galerii, wystarczy wcisnąć TEN NAPIS. Górna ikonka daje możliwość pobrania fotografii, niżej została umieszczona prezentacja. SERDECZNIE ZAPRASZAM.

15-18.03.2015 roku (niedziela-środa) – te cztery dni rekolekcji wielkopostnych A.D.2015 pozostanie pięknym wspomnieniem dla wielu Parafian oraz licznie uczestniczących w nich Gości… a wszystko to za sprawą osoby prowadzącej nasze spotkania, ks. Wacławem Buryłą. Nie da się ukryć, że można się było zafascynować nie tylko samym słowem (a przecież poezja to „język duszy”), ale także sposobem jego przekazu. Wielka emocjonalność i powaga w dzieleniu się z nami refleksjami nad Słowem Bożym i naszym do niego podejściem, połączona ze swoistym poetyckim komentarzem oraz fragmentami proponowanych nam książek – to wymagało wielkiego skupienia i uwagi, ale jednocześnie dawało to poczucie spełnienia.
Można powiedzieć, że na spotkanie z kapłanem-poetą czekaliśmy długo. Przedsmak jego atmosfery poczuliśmy już w 2013 roku, podczas rekolekcji wielkopostnych prowadzonych przez ks. Franciszka Molskiego. To wtedy zachwyciliśmy się „poezją od ołtarza” i od tamtego czasu trwaliśmy w nadziei, że uda się zorganizować kilkudniowe spotkanie z ks. Wacławem. Stało się to możliwe w tym roku.
Na swój sposób znaczący charakter miało przesłanie dnia rozpoczynającego „święty czas rekolekcji” – NIEDZIELA LAETARE (niedziela radości). W takim właśnie nastroju oczekiwaliśmy naszych pierwszych spotkań.
Słyszałem kiedyś stwierdzenie, że poezja – choć piękna – nie ma zakorzenienia w rzeczywistości. Nic bardziej mylnego – być może „wierszokleci” faktycznie dbają tylko o rymy, ale ktoś wkładający w to całe swoje serce i żyjący poezją na co dzień łączy ją z tym, co stanowi wyzwanie codzienności. Tak właśnie było w przypadku ks. Wacława, który powitał nas w zaskakujący sposób – słowami wiersza powstałego w sobotnią noc. Dedykowane nam „Rekolekcyjne prośby” stały się pełną powagi deklaracją roli naszego Gościa jako osoby prowadzącej rekolekcyjny czas.
Pierwszy dzień był bardzo pracowity. Podczas mszy św. stanęliśmy przed potrzebą odpowiedzi na kilka fundamentalnych pytań: o cel uczestnictwa w rekolekcjach; o istotę życia w atmosferze szczęścia; o potrzebie zdecydowania przy dokonywaniu wyborów. Nie kuszę się o powtórzenie wszystkiego (zresztą temu służyła rejestracja audio – chyba po raz pierwszy w naszej parafii można sięgnąć po prawie pełny zapis, aby jeszcze raz wiele spraw przemyśleć) – postanowiłem jednak zaznaczyć niektóre treści (w formie wypunktowanych myśli):
*** Jednym z najpiękniejszych opisów biblijnych jest 40-letnia wędrówka narodu wybranego do Ziemi Obiecanej; wędrówka trudna, po pustyni, która w niczym nie przypomina nasze jej wyobrażenia. Jej pokonanie wymagało wielkiego wysiłku całego narodu – ale dzięki temu stała się ona swoistym pielgrzymowaniem z niewoli do wolności. Problemem był nie tylko czas jej trwania. Pojawiały się bowiem pokusy powrotu do niewoli egipskiej, do „pełnej misy”. Aby nie zawrócić, nie zwątpić Izrael musiał sobie wciąż przypominać, kto ich prowadzi. Temu służy także czas Wielkiego Postu (trwający też 40 – ale nie lat, tylko dni), a szczególnie rekolekcje.
*** Umocnieniem podczas wędrówki było doświadczanie przez Izraelitów bezpośredniej obecności Boga – tym samym dla nas jest czas rekolekcji i Wielkiego Postu… pod warunkiem jednak, że tu będziemy; że zawiesimy na te 4 dni nasze „mieć” na rzecz „być” z Bogiem.
*** Człowiek dzisiejszy, zagubiony w świecie obrazów i pseudowartości oraz kolorowej (ale najczęściej pustej w swym wnętrzu) materii, wciąż szuka. Przykładem tego była grupa młodzieży amerykańskiej (z tzw. bardzo zamożnych rodzin), która udała się do Indii, aby w tamtejszych klasztorach hinduskich szukać Boga. My nie musimy wyjeżdżać – możemy Go szukać tu i teraz. Znowu jednak bardzo ważne – trzeba tu być.
*** A jeśli nie? Jeśli zrezygnujemy z trudnej drogi szukania Go?… Wtedy przychodzi mi na myśl scena z filmu „Bóg nie umarł” – pod World Trade Center ktoś mówi: „Bóg nie istnieje – bo gdzie był, kiedy to się działo?”. I odpowiedź: „Nie było Go tu, bo już dawno wyrzuciliśmy Go z naszego miasta”. Czy tak samo jest z naszym życiem – nie dopuszczamy Go do niego, a jednocześnie „szantażujemy” groźbą osądu w przypadku katastrof życiowych (będących często winą naszych wyborów).
*** Marek Kamiński (o którym było w dzisiejszym dniu sporo wzmianek) stawia przed nami 3 możliwości przeżycia swojego życia: METODA LENIWCA [życie „na siedząco” – noga na nogę, pilot, kawusia i jakoś tak się da przeżyć z dnia na dzień — oczywiście ta droga do niczego nie prowadzi, i jest to raczej egzystencja niż życie]; SZEROKIE, WYGODNE DROGI, KTÓRYMI PODĄŻAJĄ PRAWIE WSZYSCY (tak jak np. w stronę marketów, posiadania, praktycznego materializmu — cóż z tego, że kupię sobie coś nowego… czy jest mi to naprawdę potrzebne) i wreszcie ZNALEZIENIE SOBIE „BIEGUNA”, CELU, DO KTÓREGO SIĘ DĄŻY [poświęcając nieraz bardzo wiele na jego zdobycie – jeśli teraz tym „celem” stanie się Bóg, to…].
*** Bóg nie ukrywa się przed nami, pozwala się odnaleźć, ale to wymaga naszego jasnego określenia się poprzez „tak” lub „nie”. Nie znajdziemy Go (a przez to i sensu życia) tam, skąd został „wyrzucony” [przykład Konstytucji Unii Europejskiej, w której zabrakło miejsca na słowo „Bóg” lub tzw. „gotowce świąteczne”, które – pomijając wspomnienie o Bogu – nadają się właściwie tylko dla osób niewierzących i są w sumie bezwartościowe].
*** Warto sobie zadawać pytania najważniejsze. Książka pod tym tytułem przedstawia Matkę Angelikę, siostrę w zgromadzeniu klauzurowym, która założyła telewizję katolicką w USA. Kanał emitowany przez 24 godziny na dobę dociera do 150 mln odbiorców w 24 krajach. Już samo to jest dowodem, że ludziom już nie wystarcza „medialna papka” – kolorowa, aktywna, ale… pusta w środku.
*** Na bazie wspomnianej pozycji została opisana sytuacja, w której Matkę Angelikę odwiedza w klasztorze biznesmen, który rozpoczyna rozmowę od świadomego obrażania siostry („dlaczego ubiera się siostra jak pingwin”, „dlaczego ukrywa się siostra przed światem”, etc). Pomimo chęci zdecydowanej (i agresywnej) odpowiedzi siostra zaczyna zadawać mężczyźnie proste pytania: o status materialny, o szczęście w domu, o hobby, o podróże, o zarobki. Na każde pytanie rozmówca odpowiada twierdząco. Kiedy jednak siostra stwierdza na końcu: „To musi być pan naprawdę szczęśliwy” – zadziwiająca reakcja: łzy w oczach, odwrócenie wzroku i odpowiedź: „Nie, nie jestem szczęśliwy – a kiedy widzę na ekranie wasze szczęśliwe twarze; was, które nie mają niczego… to mnie złości”. Wniosek: chociaż nie posiadają niczego materialnego, są szczęśliwe – bo mają Boga.
*** Szczęście jest często efektem podjęcia i realizacji decyzji o „uwolnieniu się od śmieci” – tak jak inna zakonnica klauzurowa, odwiedzona kiedyś przez naszego rekolekcjonistę wraz z grupą parafian. Scena początkowo dosyć porażająca – w pokoju odwiedzin podwójna krata z wystającymi w stronę odwiedzających „zębami”. Naturalnym wydaje się komentarz jednej z osób świeckich: „Ta krata… przecież siostra jest zniewolona”. I odpowiedź – być może siostra widzi nas w ten sam sposób; krata przecież oddziela obie strony, a tylko zakonnica potrafiła zostawić „śmieci” za drzwiami i – znajdując Chrystusa – odnalazła (widoczne na twarzy) szczęście.
*** Od wielu lat wiadomo, że w porównaniu z innymi nacjami jesteśmy bardzo smutnym narodem. Czy przypadkiem nie dlatego, że wciąż „gonimy za śmieciami”? Wspomniana wyżej siostra nie goni za nimi i… jest szczęśliwa.
*** Co zrobić, żeby nie zmarnować daru rekolekcji – łaski Boga? Są dwa kroki:
— Zrezygnować na ten czas z wszystkiego, co może wciskać się w nasze myślenie, oddalając nas i zamykając na działanie Boga (czy potrafię zrezygnować na te 4 dni z TV czy komputera – obrazkowy świat wciska się bardzo nachalnie w myślenie, uniemożliwiając głębszą refleksję);
— Muszę tu być – Pan Bóg jest bardzo „staroświecki”; nie wysyła miłości pocztą czy kurierem. Daje ją tylko tym, którzy do Niego przychodzą, którzy tu są.

Popołudniową część pierwszego dnia rekolekcji rozpoczęło nabożeństwo Gorzkich Żali. Tu także usłyszeliśmy wiele pięknych treści i myśli. Oto niektóre z nich:
*** Najpiękniejszym znakiem Bożej miłości jest krzyż – uczy bezinteresownej miłości. Na przykładzie artykułu o reakcjach pacjentów onkologicznych oddziałów dziecięcych ukazana został specyfika śmierci „małych pacjentów” – bardzo często myślą nie o tym, że odchodzą, ale o tym, jak to zniosą ich najbliżsi. „Śmierć dotknie każdego z nas – jak się na nią przygotowujemy /…/ czy w tym procesie uwzględniamy wymowę krzyża”? I myśl kończąca rozważanie: „Obyśmy byli obecni w krzyżu naszych bliskich, a oni żeby byli obecni w tym, co trudne w naszym życiu”.

Dzień dzisiejszy zwieńczyło spotkanie autorskie, w którym wzięła czynny udział „Grupa od Anioła Stróża” z Zaręby oraz przyjaciel ks. Wacława, proboszcz parafii w Miłkowie, ks. Zbigniew Kulesza. W atmosferę spotkania wprowadziła nas „Grupa od Anioła” pięknem wyśpiewaniem poetyckich tekstów ks. Buryły. A potem – chyba charakterystyczny dla tych dwóch osób – poetycki dialog dwóch kapłanów, którzy potrafili łączyć ze sobą duże poczucie humoru i powagę w przekazie „żywego słowa”. Było to piękne zakończenie pierwszego dnia rekolekcji.

Rekolekcje wielkopostne_B

Poniedziałek, drugi dzień rekolekcji, stał się okazją do pełniejszego przygotowania nas do spowiedzi rekolekcyjnej. „Bóg dał nam 7 cudownych prezentów; 7 naczyń z Jego miłością – 7 sakramentów… – tymi słowami rozpoczęły się dzisiejsze nauki – Z tych siedmiu boimy się szczególnie dwóch: spowiedzi i sakramentu chorych”. I znowu… proponuję kilka myśli zanotowanych ad hoc:
*** Historia człowieka rozpoczyna się i jest w nią wpisany grzech (od Adama i Ewa, Kaina i Abla, etc.) – i dopóki człowiek będzie istniał, będzie też aktualnym problem grzechu. Od niego nie da się uciec.
*** Im człowiek jest bardziej święty, tym bardziej widzi w sobie grzech i na odwrót [przykład Jana Pawła II spowiadającego się regularnie co tydzień i Dawida, który – po skazaniu na śmierć męża kobiety, której pożądał – nie widzi swojego grzechu do momentu, kiedy prorok opowiada historię o ukradzionej biedakowi owcy i na reakcję króla „Ten bogacz winien jest śmierci” odpowiada: „To właśnie ty”].
*** Dzisiaj grozi nam najgorsza „ślepota” – „nie mam grzechów”. To efekt usypiania nas przez szatana.
*** Dużym problemem staje się także infantylne uczestnictwo w sakramencie, przy bardzo małym stopniu świadomości jego znaczenia i istoty. Przykład spowiedzi: „Mam 75 lat i 800 zł emerytury… więcej grzechów nie pamiętam” zabrzmiał może humorystycznie, ale… ksiądz był, formuła też, ale spowiedzi chyba nie było – stwierdził rekolekcjonista. Ważna jest świadomość czym jest ten sakrament.
*** Jednym z problemów wskazanych przez ks. Wacław jest „spiłowane” sumienie, które po wielu byle jakich spowiedziach przestaje funkcjonować, przestaje w nas pracować.
*** Niestety, wina za bylejakość wielu spowiedzi spoczywa także po stronie spowiedników. Dobry spowiednik przypomina lekarze – jeżeli na nasz widok nie obsłucha, nie zbada, ale od razu wypisuje receptę, to czy „zaufacie takiemu? On jest przecież do kitu”. Podobnie jest z posługą w konfesjonale.
*** Jest taka zasada fizyczna: „Do pełnego nie nalejesz”. Wynika z niej, że im więcej z naczynia wyleję, tym więcej czegoś nowego można tam nalać – podobnie jest ze spowiedzią. Im więcej wyznam, tym więcej miłości Boga da się we mnie „nalać”.
*** Jednym z powodów unikania spowiedzi jest strach przed Bogiem – największą Miłością. Bóg chce mi mówić, że mnie kocha, ale ja… zamykam Mu usta.
*** Nie było dla nas może zbyt przyjemnym, ale jakże prawdziwie zabrzmiała refleksja o wielkiej wrażliwości sumień tam, gdzie Chrześcijaństwo ma wciąż charakter „katakumbowy” [przykład starszych osób w Kazachstanie (babcia blokująca mężowi możliwość przyjęcia komunii z powodu… wypicia 50 gram wódki z córką, która przyjechała do domu po rocznej nieobecności) i jakże częsty polski obrazek – komunia przyjmowana „po pijaku” podczas pasterki].
*** Jak się dobrze przygotować do spowiedzi?
*** Szatan szepcze nam „nie zabiłeś, nie ukradłeś – nie masz grzechu”. Jakże miło tego słuchać. Ten laksyzm sumienia jest wielkim zagrożeniem – widać to w spowiedziach, w których tak naprawdę penitent nie ma niczego do powiedzenia na temat swojej słabości i grzechu.
*** Warto „wrócić do korzeni” i zacząć znów korzystać z pomocy książeczek. Czytając, czasem nawet banalne, pytania przypominamy sobie grzechy, o których normalnie często zapominamy.
*** Jedną z najpiękniejszych kart Ewangelii jest przypowieść o synu marnotrawnym (nazywana też czasem przypowieścią o miłosiernym ojcu). Jest to podstawa rozumienia wagi i istoty spowiedzi. „Kiedy idziesz do spowiedzi Bóg już w drzwiach twojego domu rzuca ci się na szyję i mówi: „Jak dobrze, że wróciłeś”.

Ten dzień miał jeszcze trzy punkty przewidziane programem. Drugim było spotkanie z młodzieżą Gimnazjum nr 1, podczas którego ks. Wacław także poruszył kwestię dobrze przygotowanej i odbytej spowiedzi. Zaraz po spotkaniu rozpoczęły się odwiedziny osób starszych i chorych z posługą kapłańską i Najświętszym Sakramentem – tu trudno cokolwiek napisać. Wszak mają one charakter bardzo intymny, ale czas trwania każdej wizyty wskazywał, że chorzy także przeżyli „swoistą naukę rekolekcyjną”.
Wreszcie nauka stanowa dla kobiet (niestety – nie zarejestrowana) – bardzo wzruszająca, a jednocześnie podkreślająca wielką rolę kobiety w życiu społecznym i kształtowaniu postaw wiary. „Nieprzypadkowo powstałyście z męskiej części ciała bliskiej serca – to miłość jest Waszym powołaniem i postawą, która czyni Was wyjątkowymi”.

Rekolekcje wielkopostne_C

Wtorkowe spotkania poprzedziła spowiedź św. – warto nadmienić, że tym razem (po raz pierwszy od dłuższego czasu) spowiednicy pełnili swoją posługę do samej mszy św. To także jeden z owoców tegorocznych rekolekcji. Nauka rekolekcyjna została dzisiaj poświęcona mszy św. jako darowi Boga i znakowi Jego do nas miłości. Zapraszam do lektury kilku myśli z dzisiejszych nauk:
*** Oczyścić serce i co teraz?…
*** Eucharystia – drugi cudowny prezent Pana Boga. Tylko my mamy Boga, którego możemy jeść – Chrystus nie powiedział: „Patrzcie na Mnie i podziwiajcie”, ale: „Bierzcie i jedzcie”. To swoisty ewenement.
*** Dzisiejszym problemem jest samotność Boga – mówi do nas, mieszka w nas, ale… jest samotny na okrągło…
*** Bogu nie wystarczyło, że Jezus był z nami przez te 30 lat. On powiedział: „Będę z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Dowodem tego jest tabernakulum.
*** Są tacy, którzy twierdzą, że postaci sakramentalne to nadal chleb i wino. Jezus jest bardzo delikatny – chce, aby Jego postać było do przyjęcia dla człowieka (pytanie retoryczne: co czułbym spożywając kawałek ociekającego krwią mięsa?).
*** Jezus jest samotny wśród swoich – tak się dał sponiewierać i zostawił nam swoją miłość, abyśmy byli wolni i szczęśliwi. A my?… Tę Miłość zostawiamy w próżni – wskazuje na to coroczne liczenie wiernych.
*** Gdybyśmy wierzyli, że na ołtarzu jest prawdziwy Jezus a nie opłatek, to ławki byłyby pełne – nie tylko w niedzielę. Ale może brak nam tej wiary…
*** Nie wystarczą same nogi, aby przyjść do Jezusa. Potrzeba jeszcze miłości… [przykład Polski, która w Niemczech była gotowa pokonać rowerem 17 km, aby wziąć udział w Eucharystii niedzielnej – „aby być gotowym na takie kroki, trzeba być w Jezusie prawdziwie zakochanym”].
*** Warto zastanowić się, jak wygląda moja miłość do Eucharystii: kto kocha Chrystusa, kocha Eucharystię i kto kocha Eucharystię, kocha Chrystusa…
*** Warto zadbać o to, aby Eucharystia nam nie spowszedniała; aby unikać myślenia, że „mogę” – raczej „chcę” w niej uczestniczyć.
*** Owoc przeżytej Eucharystii: chcę być żywym tabernakulum, a mieszkającą tam Miłość zanosić w swoje środowisko…
*** Z Eucharystią jest związany także temat Kapłaństwa. Jesteśmy jedyną religią, w której pluje się na swoich pasterzy. Oczywiście, są oni ludźmi (z ludzkimi słabościami), ale proces tego opluwania nabiera cech potwornych, zwierzęcych.

Dodaj komentarz: