ODPUST’2013 – tak mniej oficjalnie
Jest niedziela, 25.08.2013 roku. W parafialnej altanie zaczyna się jakiś nietypowy ruch. Dwie osoby stawiają „zasłonę dymną”?!? Czyżby jakieś „parafialne manewry”? Oczywiście że nie – my jesteśmy pacyfistami. To po prostu spotkanie pofestynowe, które stało się okazją spotkania i wymiany doświadczeń i wspomnień oraz podsumowania ubiegłotygodniowej uroczystości odpustowej naszej parafii. Zanim jednak nawiążę do tego spotkania, wypadałoby wrócić i powspominać to, co było naszym udziałem tydzień wcześniej.
Spotkanie "po" |
Tegoroczny odpust miał charakter wyjątkowy – był bowiem związany z podwójnym Srebrnym Jubileuszem. 25 lat temu została bowiem erygowana parafia św. Maksymiliana Marii Kolbe (27.06.1988 r.), a miesiąc wcześniej, 21.05.1988 r. przyjął święcenia kapłańskie nasz proboszcz, ks. Janusz Barski. Tak więc do tak „dostojnej” uroczystości trzeba się było gruntownie przygotować.
Organizację odpustu rozpoczęło zaproszenie wyjątkowych Gości: Ks. Biskupa Marka Mendyka (który przewodniczył sumie odpustowej) oraz Ks. Aleksandra Radeckiego, ojca duchownego Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu (który podjął się godności odpustowego homilety). Wybór i zgoda Księdza Biskupa były dla niektórych tak dużym zaskoczeniem, że musiało minąć sporo czasu, zanim ta informacja przestała być traktowana jako „proboszczowska zmyłka”.
Bezpośrednie przygotowania rozpoczęliśmy w połowie lipca – a było co robić. Nasze hektary (mimo suszy) wymagały nieustannej troski. Kościół, choć utrzymywany we właściwym stanie, potrzebował szczególnie starannej kosmetyki (że nie wspomnę o plebanii). Do tego artystycznie komponowane przez naszych Parafian klomby koło altany, no i cały plac.
To była oczywiście ta zewnętrzna płaszczyzna przygotowań. Niewidoczną na zewnątrz, a bardzo ważną była sfera przygotowań liturgicznych. Nasza parafia słusznie szczyci się tym, że w chwilach „większego zapotrzebowania” (święta, odpust) nie brakuje osób świeckich, angażujących się w przebieg liturgii (zresztą nie tylko wtedy – powoli, ale sukcesywnie rozwija się grupa osób świeckich uczestniczących aktywnie w liturgii słowa w dni powszednie). Tak więc nie brakowało chętnych – trzeba było jednak to wszystko opracować, uporządkować i podać w formie „łatwej do strawienia”.
Wreszcie trzecia warstwa przygotowań – organizacja festynu, który od 6 lat wpisał się w atmosferę przeżywania „imienin parafii”: przygotowanie i montaż (w tym roku po raz pierwszy rodzimej) sceny, przygotowanie miejsc konsumpcji, organizacja „Kafejki Pod Lipami”, dekoracja placu i kościoła (w tym roku prawdziwie imponująca), plakaty i plakaciki [wykonane przez „ich troje”: Martynkę, Madzię i Joasię], dystrybucja cegiełek, etc. To wszystko wymagało dużego zaangażowania i przemyślanej organizacji.
Tak więc – mimo iż „na oko” czasu było sporo – miesiąc na przygotowania wystarczył „na styk”, a ostatnie dni… to był „mini-horror” (to oczywiście taka literacka przenośnia).
Dzień odpustu, 18.08.2013 roku, rozpoczęła Eucharystia „funkcyjna” – było nawet sporo uczestników (co nie dziwi, bo wzięły w niej udział wszystkie osoby, odpowiedzialne za poszczególne elementy uroczystości odpustowej). Zaraz po jej zakończeniu rozpoczął się ruch na placu, który błyskawicznie zaczął zmieniać swój wygląd. Przygotowano miejsca do smakowania wypieków naszych „mega-szefowych”; boczna aleja zaczęła przypominać prawdziwą polową kafejkę; pan Andrzej (jako „parafialny strażnik”) zaczął odgradzać fragmenty placu zamknięte dla ruchu. Tak… działo się… a temu wszystkiemu towarzyszył niepokój, czy na pewno wszystko przewidzieliśmy (z całą pewnością przewidzieliśmy piękną pogodę – choć synoptycy zapowiadali popołudniowe deszcze… oby tym razem się pomylili).
Choć suma odpustowa miała się rozpocząć o godz. 13:00, już od 11:30 zaczęli przybywać pierwsi Goście [wśród których nie brakowało przyjezdnych gości naszego Srebrnego „szeryfa” Jubilata oraz reprezentantów władz miasta (z naszym Burmistrzem, p.Arkadiuszem Słowińskim na czele) i prezbiterium dekanatu Lubań (któremu przewodniczył Dziekan, Ks. Andrzej Fila). Nie zabrakło także pierwszego proboszcza parafii, Ks. Jerzego Jerki i ostatniego proboszcza naszego „szeryfa”, Ks. Kazimierza Pracownika]. Jednocześnie temperatura na placu (podnosząca się na termometrach) zaczęła się stabilizować organizacyjnie. Wszystko, co mogliśmy zrobić, zostało zrobione. Teraz czekamy na Ks. Biskupa i rozpoczęcie Eucharystii.
Nastąpiło ono przy głównym wejściu do kościoła i niektórzy z nas mieli poczucie „deja vu” – podobnie było lata temu, podczas wizytacji kanonicznej. Po ucałowaniu relikwii św. Maksymiliana rozpoczęło się wejście procesyjne, którego zwieńczeniem stało się powitanie Księdza Biskupa i Gości przez naszego proboszcza [podobno miał pomocniczą kartkę i strrrrrrraszną tremę… ale było to widać „tyle co nic”].
Całą liturgia miała dzisiaj szczególny charakter, ale homilia – to była „perełka” sama w sobie. Ks. Aleksander rozpoczął ją od nawiązania do ofiary naszego Patrona i – wychodząc od niej – wezwania do podobnej ofiary z naszej strony. „Oddawać życie DLA bliźnich” – to postawa oparta o Chrystusowe prawo miłości i do niego prowadząca; to postawa kosztująca wiele i wymagająca zaangażowania – nawet wtedy, kiedy po ludzku „się nie opłaca”.
W rozważaniu nie zabrakło oczywiście refleksji nad istotą Kapłaństwa. Oddajmy na chwilę głos samemu mówcy: „Tajemnica każdego powołania rozgrywa się na płaszczyźnie „niewymownego dialogu między Bogiem a człowiekiem, między miłością Boga, który wzywa, a wolnością człowieka, który Mu odpowiada”. To ten dialog prowadzi do tego, iż człowiek „z ludzi wzięty i dla ludzi ustanowiony” staje się Kapłanem, aby być „przedłużeniem dłoni Chrystusa dających nam Swe ciało i Krew /…/, przedłużeniem Chrystusowych stóp które przemierzały wioski i miasta szukając zabłąkanych owiec /…/, przedłużeniem ust Chrystusa głoszących Miłosierdzie Pańskie…”. Tę refleksję zakończyło piękne życzenie skierowane do naszego Jubilata: „Podczas moich prymicji nad ołtarzem zawieszono wizerunek Chrystusa, obok którego wypisane zostały tylko dwa słowa: TWÓJ WZÓR. Czy to będzie Twój program? Bo idzie o serce – rozkochaj się w kapłaństwie, a nie będziesz potrzebował dowartościowania innego niż kapłaństwo właśnie.”
Dalszy ciąg liturgii także obfitował we wzruszające i piękne momenty: modlitwa wiernych (i trzymana na rękach „wyluzowana” Nadia); znak pokoju przekazany wszystkim przez Księdza Biskupa za pośrednictwem naszych „apostołek” tegoż znaku; piękna procesja eucharystyczna, wreszcie bardzo ciepłe słowa kierowane w stronę naszego proboszcza przez Księdza Biskupa, Ks. Dziekana Andrzeja Filę, Burmistrza miasta oraz reprezentantów Parafian (tu warto dodać, że oprócz „dwunastki” czyli gitary, którą nasz Jubilat otrzymał w maju, dzisiaj otrzymał dar wyjątkowy: stułę z Ziemi Świętej, poświęconą na ołtarzu Grobu Pańskiego). Tym pięknym akcentem zakończyła się pierwsza odsłona dzisiejszej uroczystości.
Oczywiście, z chwilą przyjęcia błogosławieństwa nie skończyło się nasze świętowanie – zmieniło ono tylko swoją formę i miejsce. Chyba słusznie możemy się szczycić, że „święto parafii” to okazja do wspólnego spędzenia wielu godzin… i to w bardzo sympatycznej atmosferze.
Wiadomo, każdy wysiłek to spalone kalorie – widocznie tak było i ze wspólnotową modlitwą, skoro jako pierwsza oblężenie przeżyła „Kafejka Pod Lipami” (choć trudno się dziwić, skoro nawet Ks.Biskup po powrocie z „Golden Time’u” stwierdził, że szkoda, iż wcześniej nie wyczuł tych „mega-zapachów”. W tym czasie pracowały tylko dwie grupy osób: karmiący i… śpiewający [bo w tradycję naszych odpustowych spotkań wpisał się już czynny udział dwóch zespołów śpiewaczych: „Złote Nutki” (Lubań) i „Polne Kwiaty” (Zaręba)]. Taką sytuację [rozśpiewaną i „dokarmioną”] zastaliśmy po powrocie z „Golden Time’u”.
Po dwóch latach nieobecności na odpustowej scenie naszej Scholi EDEN postanowiliśmy wrócić do pięknej tradycji występu także tej formacji w ramach „święta parafii”. Z racji wakacji grupa była wprawdzie nieliczna, ale cóż ilość… liczy się jakość, a o tę zadbaliśmy – tym bardziej, że specjalnym Gościem początku koncertu był Ks. Biskup [który wcześniej odbył mini-mecz w piłkę nożną z naszymi maluchami – oj, nasza Kadra mogła by się tutaj sporo nauczyć].
Dalszy ciąg Festynu przebiegał zgodnie z wieloletnim programem i wielopłaszczyznowo (co nie znaczy, że jego przeżycie było rutyną). Wprawdzie zauważyliśmy zdecydowanie mniejszą liczbę uczestników-dzieci, ale dwa obiekty: dmuchany „Pałac mega-zjazdów” i trampolina cieszyły się dużym zainteresowaniem. Podobnie było z placem zabaw, gdzie nasze świetlicowe Opiekunki, wsparte przez Młodzież przeprowadzały cały szereg interesujących zabaw i konkursów. Wreszcie dalszy ciąg wyśpiewanych „hitów odpustowego parkietu” – tak, tak… nogi niektórych nie mogły ustać w miejscu.
W tym roku zrezygnowaliśmy z losowania „szczęśliwych cegiełek”. W to miejsce została przeprowadzona – stanowiąca świetną zabawę i moment wypełnienia „tęsknych oczekiwań najmłodszych” – LICYTACJA dwóch tortów odpustowych. Pierwszy „wywalczył” po zaciętej licytacji pan Ryszard Piekarski, drugi zaś – oj tak… to doszło do regularnej batalii między tandemem: Dominika i Nadia Szydło, pani Jadwiga Pałka i nasz „szeryf” – wylicytował „słodki tandem”. I teraz wyjaśnienie, skąd określenie „tęskne oczekiwania”: 5 lat temu uroczystości odpustowej przewodniczył ostatni proboszcz naszego „szeryfa”, ks. Kazimierz Pracownik. Wtedy (w równie zaciętej licytacji) zdobył „festynowe trofeum”, które następnie dedykował naszym dzieciakom. I tak to „wspólne dzielenie” tortu weszło do festynowej tradycji.
Wprawdzie w tym roku towarzyszyło nam nieprzyjemne doświadczenie – zacięcie atakujące chmary komarów – ale po zakończeniu licytacji została jeszcze spora grupa osób, czekających na ostatni akcent tegorocznej uroczystości: mini-pokaz sztucznych ogni. Pan Ryszard był, jak zwykle, niezawodny i w bardzo „wystrzałowy” sposób dał znak zakończenia FESTYNU A.D.2013.
Rzadko się o tym mówi i pisze, ale oczywiście uroczystość nie zakończyła się pokazem. Podobnie, jak przygotowania rozpoczęły się wcześniej, tak i finał wymagał zdecydowania i wysiłku Organizatorów. To, co zostało przygotowane trzeba było teraz zdemontować. „Ruchomości odpustowe” schowano jeszcze tego samego wieczoru, zaś poniedziałkowe popołudnie zostało wykorzystane na demontaż stałych elementów wyposażenia i przywrócenie placu i kościoła do naturalnego stanu. To ciężka (i niewidoczna na zewnątrz) praca – za jej wykonanie grupie Parafian należy się płynące z serca BÓG ZAPŁAĆ.
Poodpustowy tydzień był czasem licznych podsumowań, wspomnień i wniosków z nich płynących. Ich zebraniu i uporządkowaniu oraz podsumowaniu Odpustu i Festynu służyć miało właśnie spotkanie w kolejną niedzielę, 25.08.2013 roku. Miało charakter luźnego spotkania towarzyskiego (grill), ale dokonane podsumowanie było całkiem poważne. Nigdy nie jest idealnie doskonale – znaleźliśmy więc kilka punktów, na które zwrócimy szczególną uwagę podczas kolejnych odpustów. Ważne w tym podsumowaniu było jednak tylko jedno: MIMO SYSTEMATYCZNIE MALEJĄCEGO SKŁADU ORGANIZATORÓW UROCZYSTOŚĆ NADAL JEST ŚWIETNIE PRZYGOTOWANA I PRZEPROWADZONA – za co chwała wszystkim zaangażowanym. Proboszcz podkreślił duże zaangażowanie osób świeckich w liturgii odpustowej, co – jak stwierdził – robiło i robi nadal duże wrażenie na uczestnikach sumy parafialnej.
I wiadomość z ostatniej chwili – podczas spotkania został przestawiony „kieszonkowiec”, nasz nowy „parafianin” [patrz ostatnie zdjęcie]