„Jezus potrafi…” – 14.12.2012 r.
Modlitwa o uzdrowienie 14.12.2012 r. |
Te słowa, wypowiedziane przez O.Andrzeja Smołkę SS.CC. można śmiało uznać za przesłanie kolejnej mszy św. z modlitwą o uzdrowienie, która wpisała się już w kalendarium ważnych wydarzeń parafialnych.
W piątkowy wieczór (14.12.2012 roku) nasz kościół znowu „pękał w szwach”. Mimo, iż cykliczność naszych spotkań modlitewnych „znudziła” oglądaczy, pozostała spora grupka osób, które są świadome daru uzdrowienia i mocy Chrystusa, który nim obdarowuje. To rzutuje oczywiście na atmosferę każdego spotkania – pełną dynamizmu i radości. Ta właśnie entuzjastyczna radość jest wielkim świadectwem dla [jak zawsze obecnych wśród nas] „niedowiarków”.
Rozważanie mszalne Ojciec Andrzej rozpoczął pozornie dziwnie – bo jak tu myśleć o Zmartwychwstaniu, kiedy dobiega końca przygotowanie do obchodu Tajemnicy Wcielenia. Ale ta sprzeczność była tylko pozorna – bo wychodząc od tego wydarzenia po raz kolejny zostaliśmy zaproszeni do wewnętrznego nastawienia się na spotkanie z Tym, który wszystko potrafi.
Potwierdzając tę prawdę obrazami z kapłańskiej posługi, Ojciec Andrzej podkreślił jednak, że to zaufanie mocy Boga nie może przybrać postaci ludzkiego „chciejstwa” – bo Bóg nie jest przecież „skrzynką na życzenia i zażalenia” i nie da się „szantażować” ludzkim oczekiwaniom. Co więcej, uznanie mocy i miłości Boga wymaga od nas zaufania – „wierzę, że chce dla mnie dobrze”. Konsekwencją takiej postawy jest przyjęcie od Niego każdego ofiarowanego nam daru – nawet tego niespodziewanego. Dopiero wtedy dotknięcie Pana będzie prawdziwie uzdrawiające.
Atmosfera modlitwy o uzdrowienie, wieńczącej mszę św. od samego początku była bardzo emocjonalna. Nieliczni „malkontenci”, mylący radość z brakiem powagi, bardzo szybko się „wykruszyli”, zaś uczestnicy (to podkreślę – okazujący wielki szacunek Najświętszemu Sakramentowi) z wielkim uczuciem okazywali swoją wdzięczność za dar uzdrowienia. Potrzebę tej entuzjastycznej radości jako świadectwa podkreślił także O.Andrzej, wołając: „I nie bądźmy smutasami”. Było to w sumie niepotrzebne, bo jak tu być „smutnym”, kiedy tuż przed wystawieniem Najświętszego Sakramentu ponownie usłyszeliśmy słowa o „osiołku”(który wprawdzie, wioząc Pana Jezusa, myślał, że to jego wszyscy podziwiają – ale prawda była przecież zgoła odmienna) i zachętę: „Podziwiajmy nie osła, ale posługującego się nim Pana”.
Kolejna msza św. z modlitwą o uzdrowienie, odprawiana cyklicznie (kwartalnie) w naszej parafii jest już historią. Była jak zwykle bardzo charakterystyczna atmosferą – w której budowaniu bardzo pomogła Diakonia Muzyczna z Sulikowa (nasi przyjaciele, którzy profesjonalnie i /przede wszystkim/ z wielkim duchem tworzą oprawę muzyczną naszej modlitwy) oraz liczne dowody działania Boga. Nie zabrakło także „świadectwa radości”, dawanego przez uczestników modlitwy – jej spontaniczność i żywiołowość udzielała się większości obecnych w kościele (i bardzo dobrze – bo nikt nie mógł potem powiedzieć, że to była „smutna msza”). Wreszcie o specyfice mszy świadczyła także rozpiętość terytorialna uczestników (Gryfów Śląski, Węgliniec, Bolesławiec, Leśna, Zaręba, Zgorzelec, no i oczywiście Lubań). Tak więc mszę św. i modlitwę przeżyliśmy w „doborowym” towarzystwie i pięknej atmosferze. Za to wszystko niech będą dzięki Bogu oraz Jego „osiołkowi” – Ojcu Andrzejowi.