Obchody uroczystości Chrystusa Króla
„To był szalony dzień” – tak można by krótko podsumować niedzielę Chrystusa Króla Wszechświata (21.11.2010 roku) w naszej parafii [zakładając oczywiście pozytywne znaczenie słowa „szalony”]. Dlaczego? Ani dlatego, że w jednym dniu skumulowały się aż 4 uroczystości.
Zgodnie ze statutem Służby Liturgicznej ten dzień jest obchodzony w naszej parafii jako święto patronalne grupy. Dzisiaj zostało ono podkreślone obrzędem promocji jednego z kandydatów, Sebastiana Rybickiego. Uroczysta msza św., podczas której się to dokonało, sprawowana była w jeszcze jednej intencji. Z racji poniedziałkowego wspomnienia św. Cecylii dzisiaj wspomnieliśmy także na parafialną Scholę EDEN, która przeżywa także Kwiatowy Jubileusz – 4 rocznicę założenia.
Eucharystię rozpoczęło wejście procesjonalne (trochę jak w katedrze) i liturgia słowa, w której uczestniczyła także młodzież przygotowująca się do sakramentu Bierzmowania. Krótka homilia poświęcona została rozumieniu istoty „władzy” – służbie, o której pięknie świadczą w naszej parafii obie wspomniane wyżej formacje.
W końcu, po zakończeniu rozważania, zaczęło się… Wezwany przed ołtarz Sebastian wyraził najpierw swoje pragnienie przyjęcia godności ministranta. O odebraniu właściwej formacji zapewnił prezes parafialnego koła Służby Liturgicznej, Kamil Kwieciński. Potwierdził to także sam Sebastian podczas ślubowania ministranckiego, po którego zakończeniu przyjął poświęconą komżę. Ubrany w resztę stroju ministranckiego przez Kamila i Kubę (nawiasem mówiąc obchodzącego 2 rocznicę promocji) otrzymał krzyż – zewnętrzne świadectwo pełnienia posługi ministranta ołtarza. Od tej chwili zaczął służyć jako pełnoprawny ministrant naszej parafii – dzisiaj wykonując większość czynności przy ołtarzu.
Standardowy ciąg dalszy mszy przygotowywał nas do tego, co miało nastąpić zaraz po jej zakończeniu. Z racji bowiem podwójnego święta Schola postanowiła uczcić to uroczystym koncertem. Rozpoczął się zaraz po zakończeniu Eucharystii – uczestnikami zaś byli nie tylko obecni na mszy parafianie, ale także osoby, które doszły zaraz po jego rozpoczęciu. Roli inspicjentek podjęły się Magda i Martyna; instrumentarium zapewnili: p.Paweł, Magda, Kamil i ks. Janusz, no a nasze „gwiazdy”… zrobiły wszystko, żeby każdy słuchacz ich śpiewu był zadowolony. Byli oczywiście także przedstawiciele mediów: uwieczniająca wszystko na kamerze p.Beata „Królewienka” oraz członkowie parafialnego foto-koła „Wesoły Obiektyw”.
Zaczęliśmy od dawnego „hiciora”: „Tyś jak skała”, w którego równym śpiewie pomagała nam młodsza część widowni, wystukując rytm. Potem przyszedł czas na teksty nieco poważniejsze: „Miriam” oraz [pięknie wykonane] „Wierzę w Ciebie, Panie”. Okazją do ukazania radości wspólnego śpiewu stał się kolejny lubiany przez nas utwór – „Psalm 142”. Tutaj kolumny też o mało co sobie nie poskakały.
Wiadomo, że w każdej wspólnocie potrzeba też trochę refleksyjności. O tym, że jesteśmy do tego zdolni zaświadczył choćby kolejny utwór „Miłość Twa” i tytułowy kanon koncertu: „Jesteśmy piękni pięknem Boga” oraz kanon Taize „Amen. Adoramus Te, Domine”. Każy z tych utworów został nagrodzony rzęsistymi brawami, podobnie jak „Chlebie najcichszy”. My jednak z wielką niecierpliwością czekaliśmy na przedostatni utwór, pięknie wykonywany przez Magdę – „List do Boga”, który po raz pierwszy usłyszeliśmy zaraz po katastrofie smoleńskiej, to pieśń bardzo poważna, głęboka i wzruszająca. Nie da się ukryć – na wielu twarzach było widać te właśnie emocje.
Wspólny śpiew to jednak przede wszystkim RADOŚĆ – radość dzielona także z tymi, którzy są naszymi prawdziwymi przyjaciółmi. Im został zadedykowany ostatni utwór dzisiejszego koncertu – „Moi przyjaciele” (piosenka tytułowa ubiegłorocznego koncertu). Było naprawdę świetnie – choć pewnym niedosytem napełnił nas fakt, że nie mogliśmy już bisować (czas na parafii kieruje się swoimi nieubłaganymi prawami – zaraz miała się zacząć kolejna msza).
Jeśli ktoś sądzi, że to już koniec… cóż… muszę go rozczarować – dzisiejsze świętowanie miało swoje dalsze odsłony. Tym razem miejsce zabawy stała się plebania, która okazała się „gmachem z gumy” – tak, tak, to nie przejęzyczenie. O godz. 15:00 zaczęli się pojawiać pierwsi goście (przede wszystkim członkowie obu świętujących grup) – początkowo wyglądało to niewinnie; byliśmy przygotowani na 25 osób. Jednak po upływie godziny okazało się, że w sumie jest nas … 38 osób /!!!/. Normalnie szok.
Grupy szybko się podzieliły, tworząc swoiste „kręgi”: Magda, p.Paweł i Kamil zadbali o podkład muzyczny „life” {co tu będziemy kryć – śpiewane „kawałki” były nagradzane owacjami /co na to sąsiedzi???/}. Drugi krąg zajął się sprawdzaniem ile prawdy tkwi w twierdzeniach o szkodliwości nadmiaru kalorii {Monia twierdziła, że to jej nie szkodzi nic a nic – i faktycznie, przepełzła pod stołem jak najcieńszy „wężyk”}.
Wreszcie kobiecy „okrągły stół”, w którym dostawało się panom gotującym pierogi – oj panie Rysiu, w tej sytuacji być „rodzynkiem” to prawdziwa katorga.
Po 3 godzinach zabawy i niepohamowanej „zdrowej” konsumpcji (kłania się „dietetyczna” pizza) goście zaczęli się rozchodzić – co nie oznaczało wcale końca zabawy. Nasza „trójca gitarowa” w tym momencie odzyskała werwę i zaczęła krótki pokaz bluesa i jazzu. Nie powiem, słuchać tego było wielką przyjemnością. I w tych rytmach zakończyliśmy dzisiejsze spotkanie.
Podsumowując wypada stwierdzić, ze obie nasze grupy są bardzo kreatywne i „do tańca i do różańca”. Biorąc udział we wspólnych wypadach, a także spotykając się regularnie na niedzielnych Eucharystiach zintegrowały się tak mocno, że tego typu spotkania były prawdziwym odbiciem ich „wspólnotowości” (trąci to może patosem, ale inne słowo nie przychodzi mi na myśl).
Sam koncert pokazał nie tylko, na co stać nasze „gwiazdki” (i „gwiazdora” – bo w wokalu jest reprezentowana także płeć męska), ale także do jakiego stopnia grupa jest pozytywnie postrzegana we wspólnocie parafialnej.
Dedykując obu grupom tę relację pragnę podziękować za pięknie przeżyty wspólny dzień. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie pomoc „przyjaciół” obu grup – dziękuję więc wszystkim, którzy włączyli się w organizację mszy z promocją Sebastiana, koncertu i popołudniowego rautu. Dzięki Wam ten dzień na długo pozostanie w mojej (mam nadzieję, że u innych także) pamięci.