Boże Ciało 03.06.2010 roku
Czwartek, 3 czerwca 2010 roku. Godzina 4:45 rano – zaczyna się potężne oberwanie chmury, trwające ponad godzinę. Suche do wczoraj trasy zamieniły się w „jeziorka” lub „bajora”. I jak tu przeżyć ten dzień, którego nieodłącznym elementem jest procesja eucharystyczna.
UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEGO CIAŁA I KRWI CHRYSTUSA zwana potocznie BOŻYM CIAŁEM – jeden z dwóch dni w roku, będących okazją szczególnego dziękczynienia za dar Eucharystii; święto będące okazją odświeżenia świadomości obecności Chrystusa w naszej ludzkiej rzeczywistości; wreszcie uroczystość wzywająca do publicznego wyznania swojej wiary poprzez udział w procesji ulicami miejscowości czy parafii.
Przeżycie tego dnia jest bardzo ważnym elementem pogłębiania duchowości chrześcijańskiej – i jest to w naszej parafii oczywiste. Od 3 lat, nie zwracając uwagi na niedogodności pogodowe, duża część Parafian bierze czynny udział w przygotowywaniu i przeżyciu święta. W roku 2009 mieliśmy „dużego fuksa” – z czasem procesji trafiliśmy w przerwę między opadami. Jednak tegoroczny poranek Bożego Ciała nastrajał raczej pesymistycznie.
Po pierwszej mszy św. postanowiłem objechać trasę procesji i zorientować się w stanie dróg. Mimo ciągłego „kapuśniaka” prace przy ołtarzach trwały. Spotkani Parafianie stwierdzili, że „trochę wody nikomu jeszcze nie zaszkodziło” – może i tak, ale…
Trochę nadziei przywróciło uspokojenie się pogody przed sumą parafialną – trudno było mówić o dobrej pogodzie, ale przynajmniej przestało padać. Mimo to jednak ostateczna decyzja o rozpoczęciu procesji zapadła w czasie komunii św. – to wtedy „rada inicjatywna meteo” stwierdziła: IDZIEMY!!!
Z racji dużych opadów musieliśmy zmienić początek trasy procesji: zamiast (jak rok temu) pójść „drogą przez wieś”, do pierwszego ołtarza doszliśmy trasą asfaltową (ul. Skalnicza i Stawowa). Było trochę obaw, czy zmiana ta zostanie zaakceptowana przez funkcjonariuszy Policji i Straży Miejskiej (dbających o nasze bezpieczeństwo), ale – delegowana do poinformowania o zmianach – pani Ania poradziła sobie z tym wyśmienicie.
Dalszy ciąg procesji dał okazję „wizytacji Jezusa” na ul. Groblowej i Alei Niepodległości – gdzie przygotowano drugi ołtarz. Stamtąd rozpoczęła się najtrudniejsza część procesji – nie ze względu na odległości, ale fakt, że musieliśmy skorzystać z głównej trasy wylotowej na Leśną. Gdyby nie „mundurowi’, mogło by być różnie.
Trzeci ołtarz został przygotowany tradycyjnie przy krzyżu milenijnym (novum było zaproszenie do jego przygotowania Parafian z ulic dołączonych w ubiegłym roku), skąd – tu kolejna nowość – ruszyliśmy dalej trasą z „misyjnej drogi krzyżowej”: ul. Bema i Prusa. Stąd (znowu główną trasą) ruszyliśmy z powrotem do kościoła, zatrzymując się po drodze przy czwartym ołtarzu.
Ten ostatni odcinek był o tyle nieprzyjemny, że znowu się rozpadało – nie wpłynęło to jednak ani na tempo ruchu procesji, ani na entuzjazm dzieci, których „Święty, Święty” towarzyszyło nam przez cały czas trwania procesji – aż do wejścia do kościoła, po prawie 1,5-godzinnej procesji.
Już sam fakt decyzji „idziemy” po raz kolejny potwierdził, że „Księginki są twarde”. Do tego należy dodać wysiłek osób niosących sztandary, proporce i feretrony, dzieci sypiących kwiaty oraz osób starszych, które stanowiły podstawę uczestników procesji.
Jednym z miłych aspektów pełnienia funkcji proboszcza jest możliwość doceniania i dziękowania za zaangażowanie. Przy okazji wstawienia tego opisu – niezależnie od zamieszczonych wcześniej ogłoszeń parafialnych – pragnę gorąco podziękować:
*** wspólnocie Żywego Różańca i Rycerstwa Niepokalanej – za liczny i gorliwy udział w procesji oraz przygotowanie dwóch ołtarzy;
*** naszym dzieciakom komunijnym i rocznicowym, które z taką energią uczestniczyły w całości procesji oraz ich Rodzicom, którzy zadbali o udekorowanie kościoła i przygotowanie „kwietnych zapasów”;
*** naszym kościelnym (szczególnie panu Janowi Piskozub) – za zadbanie o przygotowanie kościoła na tak ważną uroczystość;
*** Liturgicznej Służbie Ołtarza, która choć nieliczna, dobrze przygotowana przez jej animatora, Kamila, zadbała o wysoki poziom obsługi strony liturgicznej uroczystości;
*** naszej (jak zwykle niezawodnej) pani Marii Jandowej – która mimo długości trasy, przez cały czas animowała śpiewy wiernych;
*** Młodzieży i osobom niosącym sztandary i feretrony oraz baldachim – za wytrwałość podczas procesji;
*** osobom, które włączyły się w przygotowania do procesji na różnych płaszczyznach – w tym także rodzinom, które udekorowały okna mieszkań na trasie procesji;
*** Funkcjonariuszom Komendy Powiatowej Policji i Straży Miejskiej w Lubaniu, którzy skutecznie zadbali o nasze bezpieczeństwo podczas trwania procesji;
*** parafialnemu kołu „paparazzi” – za fotograficzną dokumentację tegorocznego Bożego Ciała…
*** … i wreszcie wszystkim uczestnikom, którzy – mimo niesprzyjającej pogody – podjęli się trudu udziału w procesji za i z Chrystusem.
WSZYSTKIM ZA WSZYSTKO SKŁADAM PŁYNĄCE Z SERCA
„BÓG ZAPŁAĆ”!!!
proboszcz
ks. Janusz Barski
Dodam jeszcze, że obchód tego dnia nie zakończył się z chwilą błogosławieństwa. Rodzice dzieci komunijnych postanowili być bowiem bardzo słowni i – mimo „pogody do poduchy” zjawili się wraz ze swoimi pociechami, aby wziąć udział w „komunijnym grillowaniu”. Cóż tu napisać – oprócz pysznego „pieczystego” największym wzięciem cieszyła się kawa, zaś dzieciaki najbardziej rajcowało „rowerowe pływanie” (pokonywanie rowerami naszych „jeziorek” na placu) oraz „wodny tester” (czyli ustawiczne sprawdzanie odporności odzieży na wilgotną trawę – tu niestety technologia jest wciąż w tyle do zapotrzebowania konsumenta tak wymagającego jak dziecko). Było super – i za to także dziękuję…