Uroczystość I Komunii św. 30.05.2010 roku
Jest niedziela, 30 maja 2010 roku. Od rana „niebo płacze” – a my (czyli w sumie 23 osoby: dzieci komunijne z Rodzicami, „Pani Katechetka” Beata i ja) czekamy na przejaśnienie. Dlaczego to takie ważne?… Dzisiaj przeżywamy uroczystość I Komunii św. – na swój sposób wyjątkową: 7-osobowa grupa przeżywających ją dzieci jest bowiem najmniejszą w 22-letniej historii parafii (największa grupa liczyła 39 osób). Mamy chyba jeszcze jakieś „koneksje tam w górze”, bo w godzinę przed rozpoczęciem uroczystości deszcz ustał.
Zacznijmy jednak od początku. Te 7 osób: Anetka, Jakub, Konrad, Adrian, Szymon, Piotr i Dominik (przy czym dwie ostatnie osoby dołączyły do nas z zewnątrz) rozpoczęło swoje bezpośrednie przygotowanie zaraz po wejściu w rok 2010. Comiesięczne spotkania stały się okazją do szczegółowych ustaleń dotyczących organizacji i przebiegu uroczystości.
Wydawało by się, że 14 osób nie może zrobić zbyt wiele, a jednak… okazało się, że tym razem „górą” była jakość (nie ilość). Po obchodach Wielkanocy rozpoczęły się bezpośrednie przygotowania i… nagle wyszło na to, że tych naszych 14 Rodziców wszędzie było pełno – przede wszystkim na próbach, w których regularnie uczestniczyła ich większość (co jest ewenementem w mojej karierze kapłańskiej).
Tę postawę starały się naśladować także dzieci. Nie tylko z zaangażowaniem przygotowywały się do uroczystości, ale także tworzyły fajną atmosferę, w której można się było rozluźnić (a nawet odstresować po szkole). Każde spotkanie było frajdą mimo, iż część z nich przebiegała (z racji pogody) w nieco sennym nastroju. Widoczne postępy dzieci dały nam prawie pewność, że uroczystość będzie piękna.
Sobota to oczywiście dzień I spowiedzi św. – w której przeprowadzeniu pomogli Księża: Andrzej i Marek (którym za to gorąco dziękuję). Przebiegła szybko i sprawnie – nawet mimo zauważalnego stresu spowiadających się dzieciaków. Mówi się czasem, że oczyszczenie jest źródłem radości – nasza „szalona siódemka” stała się tego widomym potwierdzeniem. Kiedy bowiem umilkło stukanie w konfesjonałach zaczęły się „harce z miotłą”, w których bezkonkurencyjnym okazał się Adrian. Co to znaczy? Po prostu – kiedy Rodzice kończyli wystrój kościoła, dzieci postanowiły zadbać o plac wokół niego – a że mioteł nie brakowało, więc zrobiło się głośno, pracowicie i humorystycznie.
Humor może trochę spasował w momencie ujrzenia prognozy na niedzielę (z chmurami i burzami). „No nieeeee!!!!!!!!!!!!!!!!! Tak być nie może!!!!”. Mimo to jednak oczekiwanie było pełne radości.
Tym razem meteorolodzy niestety nie pomylili się – niedzielny poranek upłynął pod znakiem deszczu. Szybko jednak okazało się, że siła parafialnej modlitwy potrafi ujarzmić nawet ten żywioł – po gorącej modlitwie podczas pierwszej mszy deszcz… ustał.
Na 30 minut przed rozpoczęciem mszy plac zaczął się zapełniać Gośćmi i uczestnikami uroczystości. Kierowcy musieli się wykazać umiejętnościami i mądrością przy parkowaniu (ale Bogu dzięki obeszło się przed „moto-bliskimi spotkaniami”). Dzieci zrobiły krótką sesję zdjęciową (w której też wziąłem udział – czego nie może mi wybaczyć „Pani Katechetka”) i… zaczęło się oczekiwanie na rozpoczęcie uroczystości.
Jej preludium była modlitwa połączona z błogosławieństwem dzieci udzielonym przez Rodziców, po której weszliśmy do kościoła (tu nadmienię, że jako celebrans nie żałowałem wody święconej – tego nigdy za dużo) . Tu już oczekiwała na nas Parafialna Schola EDEN (która podjęła się oprawy muzycznej liturgii mszy). Po okadzeniu ołtarza Anetka wprowadziła nas w atmosferę oczekiwania słowami wiersza. Po niej głos zabrali przedstawiciele Rodziców, którzy w pięknych słowach przedstawili dotychczasową drogę swoich Pociech, której zwieńczeniem (na dzień dzisiejszy) miała się stać dzisiejsza msza [a’propos: Pani Iwono! Od dzisiaj zapraszam do pomocy przy kazaniach!].
Po tym wstępie i wprowadzeniu celebransa Adrian, Piotr i Jakub rozpoczęli akt pokutny, zakończony śpiewem, prowadzonym przez Scholę.
Z pewnością dla wielu dużą trudnością jest stanąć na „forum publicum” – z tym właśnie doświadczeniem mieli okazję się zmierzyć uczestnicy liturgii słowa: czytające lekcje mszalne Anetka i Pani Gabriela. Poszło pięknie, ale widoczne na twarzy „kolory” wskazywały co najmniej na ostry skok ciśnienia. W ważnej części liturgii słowa – odśpiewaniu psalmu responsoryjnego – dużą pomoc okazały starsze koleżanki bohaterów dnia dzisiejszego, Ola i Monika, do których dołączyła Anetka.
Kolejnego momentu I Komunii św. – homilii z pewnym niepokojem oczekiwali starsi jej uczestnicy, poinformowani wcześniej, że trzeba się będzie liczyć z „dialogiem” (nie wiem czemu, szczególnie zestresowaną okazała nasza „Pomoc Katechetyczna”, która – tylko o tym cicho sza, próbowała po znajomości załatwić sobie dzień wcześniej planowane pytania). Wyszło nieźle: dzieci szybko rozprawiły się z problemem „Dlaczego ta uroczystość jest taka ważna?”; nie było także trudności ze zrozumieniem istoty „żywego tabernakulum” (którym od tej chwili stały się ich serca). Jako, że lubię improwizować i sprawiać niespodzianki, nie mogło ich dzisiaj zabraknąć – jednym z podkreślonych zagadnień był wielki wkład Rodziców w dzisiejszy obchód. Dla jego podkreślenia i publicznego podziękowania „nakręcone przeze mnie” dzieci doprowadziły swoich Rodziców do łez (tak przynajmniej sądzę) wręczając pamiątkowe obrazy Świętej Rodziny (tylko Pani Beata gorączkowo przewracała kartki scenariusza szukając, „gdzie teraz jesteśmy” – cytat).
Homilię zakończyło wspomnienie Chrztu świętego, do którego nawiązaliśmy podczas kolejnego ważnego momentu mszy – odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych. Wzięli w nim udział wszyscy, ale – jak to pewnie będzie można obejrzeć na filmie – dzieciaki nie żałowały gardeł (i co ważniejsze nie pomyliły się w swoim „wyrzekamy się” i „wierzymy” – czego nie uniknęli niektórzy dorośli).
Po odnowieniu przyrzeczeń przyszedł czas na moment, do którego przeprowadzenia zostali w całości zaproszeni Rodzice – chodzi oczywiście o modlitwę wiernych. Panie: Marta, Renata, Iwona, Renata i Kamila oraz przedstawiciele Ojców, Panowie: Dariusz i Arkadiusz z widocznym przejęciem odczytali wezwania wieńczone pięknym śpiewem Natalii „Kyrie eleison”.
W tym roku (z racji problemów z „mobilnością” dzieci) kilkakrotnie skorzystaliśmy z pomocy ich starszych koleżanek i kolegów – tak było w momencie procesji z darami, do której komentarz odczytała (przygotowująca się do Rocznicy I Komunii św.) Ola. Do ołtarza zostały przyniesione kolejno: nowa świeca procesyjna, chleb i owoce, kwiaty, puszka i patena oraz „dar ołtarza” od Rodziców – nowa pozłacana patena do komunikowania.
Novum liturgii I-komunijnej (z którym spotkałem się dopiero na tej parafii – i od razu przyjąłem) stało się wspólne odśpiewanie Modlitwy Pańskiej przy ołtarzu. Sprawne podejście dzieci nie zakłóciło rytmu liturgii, a – jak później usłyszałem – widok był bardzo sympatyczny: dzieci wraz z celebransem, złączeni uściskiem dłoni przy ołtarzu, trwający w modlitwie nazywającej Boga „naszym Ojcem”. Dzieciaki pozostały przy ołtarzu do momentu przekazania znaku pokoju, po którym odeszły do ławek.
Sama komunia św. – oczywiście pod dwiema postaciami – stała się kolejnym momentem, bardzo głęboko przeżytym przez dzieci komunijne i ich Rodziców (tu dodam, że mimo niewielkiej grupy „bohaterów dnia” kościół „pękał w szwach” i w komunii wzięła udział duża grupa uczestników uroczystości).
Przedostatnim akcentem dzisiejszej mszy stało się podziękowanie – bardzo miły dla nas wszystkich moment, kiedy z dziecięcych ust pada „Dziękuję”, kierowane do wszystkich, którzy włączyli się w organizację uroczystości (w tej grupie osób znalazł się katecheta dzieci, ks. Andrzej Łuczyński, którego wspomnienie wywołało konsternację wśród Scholistek – „przecież nasz szef ma na imię Janusz”). Tymi, którym należały się największe i najserdeczniejsze podziękowania byli oczywiście Rodzice – stąd też elementem kończącym ten moment mszy stało się wręczenie im kwiatów przez ich pociechy (w zamyśle miało to doprowadzić do „łez radości – udało się to na pewno w przypadku Pani Renaty).
Mimo, iż dłuższa od tradycyjnych, msza szybko dobiegła końca. Przyszedł czas na błogosławieństwo końcowe. Nie ono jednak zakończyło spotkanie – po udzieleniu go każde dziecko otrzymało bochenek chleba na pamiątkę tego „chleba, który daje życie wieczne” i dopiero wtedy wspólnie opuściliśmy świątynię. A tam… już czekali najbliżsi i ich serdeczności (że o prezentach nie wspomnę).
To oczywiście nie koniec celebracji dzisiejszej uroczystości. Tradycyjnie bowiem drugą jej odsłoną było nabożeństwo majowe połączone ze złożeniem przyrzeczeń komunijnych. Podobnie, jak podczas mszy św. nacisk został tu położony na aktywizację dzieci I-komunijnych oraz Scholi EDEN. Oczekiwanie na rozpoczęcie nabożeństwa nie zwiastowało niespodzianek, które dane nam było przeżyć w jego trakcie.
Pierwszą było wzmocnienie grupy instrumentarium scholkowego – do dwójki gitarowej (Magda i p.Paweł) dołączył [do tej pory „tajniaczący się”] p.Ryszard Piekarski. Te połączone siły pozwoliły mnie, jako przewodniczącemu liturgii, zająć się tą stroną nabożeństwa (ale moja nowa „schwarz-gitara” oczywiście była w pogotowiu – Panie Pawle, dzięki za dostrojenie). Nabożeństwo rozpoczęła piękna pieśń „Ave Maria”, wykonana rewelacyjnie przez Scholę (a raczej przez jej przedstawicielki: Martynę, Kasię, Magdalenę, Natalię i Olę). Po krótkim wstępie rozpoczęliśmy modlitwę do Boga przez orędownictwo Maryi, słowami „Litanii do Matki Boga i ludzi”.
Podobnie, jak podczas mszy św. i tutaj znalazło się „pole do popisu” dla naszych młodych „bohaterów” – po zakończeniu śpiewu do ołtarza podeszła Anetka, która zgodziła się przewodniczyć Aktowi oddania się Matce Bożej. To było coś dla nas, dorosłych, przyzwyczajonych do twierdzeń, że „dzieci niewiele jeszcze potrafią zrozumieć”. Kontynuacją tego momentu stało się złożenie przyrzeczeń komunijnych, zobowiązujących do zachowania czystości życia na każdej jego płaszczyźnie [słuchając uroczystego „przyrzekam” przypominałem sobie słowa wypowiedziane dzisiaj rano przez panią Iwonę o „prowadzeniu swoich dzieci na kolejne szczeble doskonałości sakramentalnej” – myślę, że to „przyrzekam” wypowiedzieli także Rodzice, od których dojrzałości zależy wypełnienie dziecięcych zobowiązań].
Według programu przyrzeczenia oraz następujące po nich wystawienie Najświętszego Sakramentu były zakończeniem uroczystości – okazało się jednak inaczej. Atmosfera tegorocznej uroczystości skłoniła mnie do odrobiny „szaleństwa” – sięgnąłem więc po swoją „partnerkę” (żeby nie było niedomówień – chodzi o gitarę) i… zaczęło się. Najpierw podialogowaliśmy słowami „Hej Jezu”. Kiedy już zostały odśpiewane ostatnie akordy został rzucony pomysł „spontanu” czyli… odśpiewania i „odstukania” wciąż popularnej w naszej parafii piosenki „Tyś jak skała”. Dzieci podjęły pomysł natychmiast, Rodzice… hmmm… po krótkim zastanowieniu (pan Jan podjął się roli „perkusisty”); Goście natomiast… dopiero po upewnieniu się, że nie chodzi o prowokację [w celu zafundowania nowych ławek]. I tak właśnie, spontanicznym śpiewem i zabawą, zakończyliśmy nabożeństwo popołudniowe. Potem jeszcze „zaszalał” fotograf, ale o tym powiedzą fotki [kiedy już je otrzymam].
Na zakończenie tej przydługiej relacji [przepraszam tych, którym „drukowane nie służy” – znowu nie zachowałem granic „pismaczej przyzwoitości”] pragnę podziękować wszystkim, którzy włączyli się w organizację i przebieg tegorocznej uroczystości. DZIĘKUJĘ…
… DZIECIOM I-KOMUNIJNYM – za udział w przygotowaniu i piękne świadectwo podczas dzisiejszej uroczystości [szczególnie za fajną atmosferę naszych spotkań];
… RODZICOM GRUPY NASZYCH „KOMUNISTÓW” – za zrozumienie i sympatyczną atmosferę współpracy;
… PANI „KATECHETCE” BEACIE KWIECIŃSKIEJ – która nie czekając na zaproszenie włączyła się w przygotowania, ofiarując swoją cenną pomoc;
… SCHOLI PARAFIALNEJ EDEN – za obsługę muzycznej strony uroczystości [Dziewczyny! Wasz śpiew bardzo podobał się naszym Gościom];
… LITURGICZNEJ SŁUŻBIE OŁTARZA – która choć nieliczna, zadbała do piękny przebieg uroczystości;
… NASZYM PANOM KOŚCIELNYM (szczególnie Panu Janowi Piskozub) – którzy zadbali o mniej zauważalną (ale równie ważną) płaszczyznę dzisiejszej uroczystości;
… WSZYSTKIM OSOBOM, KTÓRE OFIAROWAŁY SWÓJ CZAS I WYSIŁEK, SŁUŻĄC POMOCĄ PODCZAS PRZYGOTOWAŃ – szczególnie naszym Paniom, które zadbały o wystrój ołtarza (przy okazji podczas dzisiejszej liturgii swoje „święto” obchodziły Panie: Krystyna, Małgorzata i Kazimiera” – nasza parafialna „święta trójca”);
… PANU KAMERZYŚCIE I FOTOGRAFOWI – którzy podjęli się rejestracji naszej kameralnej i pięknej uroczystości.
… UCZESTNIKOM LITURGII – za atmosferę radosnej, spontanicznej modlitwy.
Zakończę [choć właściwie od tego powinienem zacząć] dziękczynieniem Bogu i Patronowi naszej parafii za dar dobrej pogody (w chwili pisania tych słów znowu pada) oraz piękna przeżycia czasu tego wyjątkowego spotkania z Darami Ołtarza.
Oczywiście to nie koniec – od jutra rozpoczynamy „BIAŁY TYDZIEŃ”, którego zwieńczeniem stanie się III Parafialny Festyn Dziecięcy, na który już teraz serdecznie zapraszam.