Życzę radości tych Świąt…
Szanowni Państwo !!!
Trwamy w przeżywaniu świętego czasu, poprzez który wkraczamy w atmosferę „cudu Pustego Grobu”. Życzę, aby – jak ponad dwa tysiące lat temu – prawda ta była dla Was źródłem wielkiej siły i radości w dzieleniu się darem i wezwaniem Chrystusa – MIŁOŚCIĄ. Życzę radosnego przeżycia świątecznego czasu w rodzinnej, serdecznej atmosferze.
Zapewniam o pamięci w Modlitwie
proboszcz ks. Janusz Barski
{Ta informacja przeznaczona jest tylko dla osób początkujących – załączoną fotkę można powiększyć klikając myszką.}
A teraz – niestety, znowu „sadyzm proboszcza” – opis tego czasu. Wymagana cierpliwość i … dobra kawusia {żeby nie zasnąć}. TEKST NIEWSKAZANY OSOBOM, KTÓRYM „DRUKOWANE SZKODZI”.
Zainteresowanych większą ilością fotek rejestrujących ten czas serdecznie zapraszam do GALERII FOTO.
Poświęcony Misjom Świętym „tasiemiec”, będący konkurencją dla tysiącodcinkowych seriali, jest chyba najlepszym dowodem, że ten czas był naprawdę „święty”. Służył naszemu „wglądowi w głąb”, integracji naszej wspólnoty (co jest szczególnie ważne po ostatnich zmianach terytorialnych w naszej parafii); wreszcie – stał się bezpośrednim przygotowaniem do pełni przeżycia trzech wyjątkowych dni – Triduum Paschalnego – wprowadzających nas w radość Pustego Grobu.
To był czas przygotowania duchowego – na oprawę zewnętrzną mieliśmy dużo mniej czasu, ale… nasza artystyczna i porządkowa „spec-brygada” jak zwykle była niesamowicie skuteczna i szybka. Wszystko zostało zrobione na czas (i co najważniejsze – towarzyszył temu wyjątkowo dobry nastrój… żeby w niektórych momentach nie nazwać tego „głupawką”). Podkreślę jeszcze jedną rzecz – tegoroczny wystrój kościoła jest pełnym novum (tak, jeżeli chodzi o lokalizację Ciemnicy i Grobu Pańskiego, jak i o wygląd – żegnaj szary „kamienny” papierze).
NIEDZIELA PALMOWA
– stała się nie tylko okazją przeżycia pamiątki wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy. W naszej wspólnocie stała się okazją doświadczenia pierwszych owoców Misji. Oto po raz pierwszy – od kiedy mam przyjemność być tutaj duszpasterzem – o przebieg liturgii słowa zadbali świeccy (do tej pory była to domena LSO*). I tak rano z „posługą czytania” zmierzyła się Rada Parafialna; o wysoki poziom odczytania lekcji mszalnych podczas mszy z udziałem dzieci i młodzieży zadbała nasza Młodzież; o przeżycie liturgii słowa podczas sumy parafialnej zadbała natomiast (jak zwykle niezawodna) grupa Liturgicznej Służby Ołtarza (skrót*). W tym roku udało się także po raz pierwszy przeżyć procesję z palmami [do tej pory jakoś nie mieliśmy szczęścia z pogodą] – tym akcentem rozpoczęliśmy sumę parafialną. Tak więc był akcent integracyjny, nasza młodzież natomiast zasygnalizowała w ten sposób parafialny obchód Światowego Dnia Młodzieży. Było super…
WIELKI CZWARTEK
– dzień ustanowienia Eucharystii i Kapłaństwa, to dzień szczególny. Z jednej strony świętują go osoby konsekrowane, z drugiej natomiast – jest to rozpoczęcie pięknego czasu Triduum. Podobnie jak w Niedzielę Palmową, liturgia tego dnia stała się okazją zaangażowania osób świeckich – i proszę nie sądzić, że chodzi tylko o moment składania życzeń. Po raz pierwszy mieliśmy w pełni profesjonalną „żeńską obsługę komentatorską”; przeprowadzenia liturgii słowa podjęła się Młodzież; Żywy Różaniec, Rycerstwo Niepokalanej i Rada Parafialna zadbały o modlitwę wiernych i procesję z darami. Podczas rozważania próbowaliśmy spojrzeć na Eucharystię jako na permanentną katechezę Jezusa – uczyć się dzielić miłością i ją przyjmować {nie ukrywam, pomocnymi były zapiski z Misji – mam nadzieję, że nie naruszyłem praw autorskich Ojca Bogdana). Bardzo wzruszającym momentem było spotkanie z grupą Parafian, pragnących podkreślić kapłański charakter tego dnia – nie będę ukrywał, dla usłyszanych słów warto było czasem „dać sobie w kość”. Ten dzień liturgicznie zakończyło przeniesienie Najświętszego Sakramentu do Ciemnicy i trwająca do godz. 21:00 adoracja, której przewodniczyła wspólnota Rycerstwa Niepokalanej.
WIELKI PIĄTEK
Ten dzień ma charakter wyjątkowy. Jedyny dzień, w którym nie sprawuje się Eucharystii i pochylenie się nad tajemnicą Krzyża – to czas refleksji i wyciszenia. Refleksja ta towarzyszyła adoracyjnemu czuwaniu już od godzin porannych. Przez cały dzień przygotowywaliśmy się w ten sposób do przeżycia Wielkopiątkowego Misterium.
Bardzo ważnym elementem przeżycia tego dnia jest Droga Krzyżowa – od 3 lat w naszej parafii jest ona prowadzona w godzinie konania Jezusa (godz. 15:00). I znów… owoce Misji… prowadzenia nabożeństwa podjęła się Młodzież. Ta Droga była szczególna – z inicjatywy grupy prowadzącej rozważania stała się także okazją wspomnienia Sługi Bożego Jana Pawła II (którego 5 rocznicę śmierci dzisiaj obchodzimy); ich integralną częścią stały się fragmenty rozważań papieskich ze Światowego Dnia Młodych 2001 roku. Z racji pracy zawodowej nie było może tłumów, ale ci, którzy uczestniczyli, chwalili sobie wytworzoną przez młodych atmosferę [tu przychodzą mi na myśl ostatnie słowa Jana Pawła II: „Szukałem Was przez całe życie – dzisiaj Wy przyszliście do mnie”].
Liturgię Wielkiego Piątku tradycyjnie rozpoczęliśmy w milczeniu. O przebieg pierwszej części – liturgii słowa – zadbała Młodzież i przedstawiciel Rady Parafialnej. Tu skończyła się tradycyjna forma przeżywania liturgii – kolejnym novum tegorocznych obchodów stała się bowiem modlitwa powszechna, której wezwania były kolejno odczytywane przez poszczególne grupy i stany naszej wspólnoty (ten moment liturgii został odebrany bardzo emocjonalnie – ambona ma jednak swoją specyfikę, która uwalnia wiele uczuć u osób do niej nie przyzwyczajonych).
Kolejna część liturgii stała się wyzwaniem dla pana Krzysztofa, naszego Organisty – adoracja Krzyża stała się bowiem kolejnym momentem, kiedy poczuliśmy nie tylko jakościowe, ale także ilościowe powiększenie naszej parafii. Trwała dosyć długo, ale przebiegła sprawnie i w głębokiej atmosferze.
Podobnie było z komunią św. [tu pojawiły się myśli o potrzebie szafarza – przynajmniej na czas świąteczny].
Wreszcie przeniesienie Najświętszego Sakramentu do Grobu Pańskiego i adoracja, której przewodniczyła dzisiaj wspólnota Żywego Różańca. Nowi Parafianie (konkretnie pani Dorota) zadbali o rozpoczęcie dzisiaj Nowenny do Bożego Miłosierdzia – i to właśnie ta modlitwa stała się początkiem modlitewnego czuwania. O ile wczoraj zakończyliśmy dzień punktualnie o godz. 21:00, o tyle dzisiaj powstała „inicjatywa oddolna” – prowadzący czuwanie oraz spora grupa uczestników postanowiła (mimo charakteru uroczystości) włączyć w adoracyjny czas wspomnienie o Janie Pawle II. O godz. 21:20 rozpoczęliśmy modlitwę o rychłą Jego beatyfikację, zakończoną słowami litanii. W „godzinie konania” (21:30) złączyliśmy się w modlitwie „Anioł Pański” po czym – prowadzeni śpiewem naszej „gwiazdy” Magdaleny – odśpiewaliśmy ulubioną piosenkę Jana Pawła II, „Barkę”. To wszystko, połączone z atmosferą ciemności rozświetlonej oświetleniem Grobu Pańskiego i świec w ławkach, stworzyło wyjątkowy nastrój wzruszenia, ciepła, wspomnień. Warto było tu być w tym krótkim czasie i… tak naprawdę nie bardzo chciało się wracać do domów…
WIELKA SOBOTA
– to właściwie dwie odsłony. Pierwszą była oczywiście adoracja Pana Jezusa w grobie i tradycyjne… poświęcenie pokarmów (hmmm… nie wiem czemu tak wielu nazywa to „święceniem jajek”?). Nie mieliśmy może strażaków czy „legionistów” przy grobie (jak w niektórych parafiach) – naszą „strażą” byli ministranci, którzy – choć jest ich niewielu – dzielnie podjęli powinność czuwania. Wspierali ich ci, którzy przybyli, aby choć przez chwilę adorować Jezusa.
Zwiększony ruch przy kościele oznaczał oczywiście, że zbliża się pora święcenia pokarmów. Zgodnie z nomenklaturą proboszcza było to „antycypowanie” Lanego Poniedziałku (ale to tak żartem) – fakt, nie żałowaliśmy wody, ale też każdy chciał poczuć, że nie został pominięty [z zaproszenia na „poprawkę” w zakrystii nikt nie skorzystał]. W ciągu trzech chwil poświęcenia (11:00, 12:00 i 14:30) mieliśmy okazję wziąć udział w samym obrzędzie, podzielić się z potrzebującymi „darem serca” i przez chwilę jeszcze pobyć z Panem. Zwieńczeniem tej części dnia stało się przygotowanie kościoła oraz rozwiezienie paczek do osób potrzebujących przedświątecznego wsparcia [tu ukłon w stronę Pań tworzących Parafialne Koło Charytatywne].
Centrum tego dnia jest oczywiście Msza św. Wigilii Paschalnej – najważniejsza celebracja roku kościelnego, w której – po uświadomieniu sobie daru i ceny Bożej miłości do nas – stajemy przed potrzebą uświadomienia sobie, kim jest dla nas Chrystus (Światłość) oraz do czego zobowiązuje sakrament inicjacji chrześcijańskiej – chrzest.
Mszę św. rozpoczęliśmy o godz. 22:00 – przy dźwięku komentarza i całkowicie wygaszonym oświetleniu, przez pokryty ciemnościami kościół ruszyła procesja do miejsca rozpoczęcia Liturgii Światła. Tam, po poświęceniu ognia i paschału, zapalona została „świeca życia” – Paschał, który został uroczyście wniesiony do wnętrza świątyni. Myślę, że w każdym kościele wygląda to podobnie, ale wrażenie jest niesamowite (symbolika zaś bardzo czytelna) – oto pokryty ciemnością kościół zaczyna rozświetlać się łuną zapalonych od Paschału świec.
Momentem szczególnie stresującym mnie jest Orędzie Paschalne (bo ja mam „słuch absolutny”) – toteż moi kochani Parafianie czekali z niecierpliwością na tę chwilę (fajnie przez chwilę „posiedzieć w loży szyderców” – prawda, Pani Beatko i Paulinko?). Nie wyszło może najgorzej, ale skończyłem „jak po prysznicu”.
Już kilkakrotnie użyłem w tym wpisie słowa „novum” – musi się pojawić po raz kolejny: następna bowiem część Eucharystii – Liturgia Słowa – stała się kolejną okazją doświadczenia owoców Misji św.: wszystkie czytania i prawie wszystkie psalmy zostały przygotowane i wykonane przez osoby świeckie (a nie tylko przez LSO – jak dotąd). Było to bardzo budujące i „radujące serce” (zwłaszcza psalmowe „dueciki” – jaka ta nasza ambona jest wąska…) – może ktoś się ze mną nie zgodzi, ale ważne były także emocje odczuwane w niektórych momentach; to przydawało liturgii autentyzmu.
Radosne GLORIA przy dźwięku bijących dzwonów, donośnie wyśpiewane przez licznie zebranych Parafian i Gości, przypomniało po raz kolejny, że jesteśmy już w klimacie Paschy Jezusa !!! O tym także przekonywał nas św. Paweł w Liście do Rzymian, pięknie odczytanym przez nową Parafiankę, panią Anetę. Tej właśnie atmosferze poświęcone zostało rozważanie – „Rozpoczynamy z Jezusem Zwycięzcą kolejny etap ‘niekończącej się przygody’ – przygody, którą rozpoczął chrzest, zaś umocnieniem i ‘drogowskazem’ są znaki obecności Boga w sakramencie Eucharystii”.
Homilia stanowiła wprowadzenie do kolejnej części dzisiejszej liturgii – Liturgii Chrzcielnej. W postawie stojącej wezwaliśmy orędownictwa Wszystkich Świętych (szczególnie naszych Patronów), aby ich wzorem dążyć do stanu „przyjaźni z Bogiem”. Konsekwencją tego pragnienia stało się – odmówione po poświęceniu wody chrzcielnej – odnowienie przyrzeczeń Chrztu Świętego i modlitwa wiernych, którą objęliśmy ważne sprawy Kościoła, świata i naszej wspólnoty.
Mimo późnej pory nikt nie miał wątpliwości do sensu wyboru I Modlitwy Eucharystycznej – ta odświętna modlitwa świetnie oddawała wyjątkowość przeżywanych chwil. O dobrym przygotowaniu [tu kolejny ukłon i gorące podziękowanie w stronę Ojca Bogdana] i głębokim przeżyciu całego tego czasu świadczyła także licznie przyjęta komunia św. Nie da się ukryć, organista wyśpiewał chyba cały zapas pieśni, zanim ostatnia osoba przyjęła Chrystusa Eucharystycznego.
Po – tu podkreślam: krótkich (!!!) – ogłoszeniach i życzeniach rozpoczęła się ostatnia część dzisiejszej liturgii – PROCESJA REZUREKCYJNA. Wzięli w niej udział wszyscy – przy dźwięku śpiewów chwalących zwycięstwo nad śmiercią, piekłem i szatanem i bicia kościelnego dzwonu. Po trzech okrążeniach kościoła wróciliśmy do ołtarza, gdzie przyjęliśmy błogosławieństwo.
NIEDZIELA WIELKANOCNA
– z racji nocnej liturgii Wigilii Paschalnej, dzisiaj mieliśmy okazję tylko dwóch spotkań: z dziećmi i młodzieżą o godz. 10:00 oraz podczas sumy parafialnej. Podczas tej pierwszej mszy dał się zauważyć zwiększony dynamizm Scholi EDEN – dziewczyny (i pan Paweł) przeszły same siebie; śpiewały nie tylko (tradycyjnie) pięknie, ale także bardzo donośnie. W czasie homilii próbowaliśmy spojrzeć na Zmartwychwstanie jako na tajemnicę – która mając miejsce w konkretnej rzeczywistości pozostaje dla nas jednak do końca niezrozumiałą. Próbowaliśmy także odpowiedzieć sobie, komu najtrudniej było i jest przyjąć prawdę o Pustym Grobie – dzieciaki, jak zwykle, dały „powera”; było ciekawie i – momentami – bardzo wesoło. Tę mszę zakończyły ogłoszenia i życzenia, złożone w imieniu własnym oraz grup parafialnych przez proboszcza [to nie dotyczy Scholi, w imieniu której życzenia złożyła pięknie Natalia – dodam, była to bardzo udana pełna improwizacja – brawo Natka, jednak stan studencki potrafi wszystko!!!].
Trochę gorzej próbę „homiletycznej dyskusji” przeżyli chyba uczestnicy sumy parafialnej – dzieci mają jednak tę odwagę, której często brakuje nam, dorosłym. Wnioski rozważania były podobne, ale… trzeba było być czujnym, bo nie wiadomo, na kim spocznie „czujne oko szeryfa” (tak, tak… nie dało się tym razem pospać). „Smaku” dzisiejszej sumie dodał fakt udzielenia chrztu dwójce dzieci – to przypomnienie prawdy o wyzwoleniu nas przez Ofiarę Chrystusa i wezwania „Bądźcie świętymi, jak Ja jestem święty”.
PONIEDZIAŁEK WIELKANOCY
– taaaaaaaaaaaaak, ten dzień ma swoją „mokrą” specyfikę. Przypominała o tym nawet „zapłakana” pogoda. Być może pod wpływem próśb w poprzednich dni, a także samej pogody, idący do kościoła Parafianie zostali oszczędzeni. Niestety, litości nie było w samym kościele, gdzie dwie msze rozpoczął obrzęd aspersji i (baaaaardzo obfitego) pokropienia wodą święconą [taki „liturgiczny Dyngus”] – nikomu nie mogło zaszkodzić, bo w kościele wciąż jeszcze było grzane. To był właściwie jedyny „mokry” akcent – do końca mszy o godz. 10:00. Po niej zaczęły się dziać na placu „dantejskie sceny” – po „symbolach” pani Bożenki i Małgosi, na prośbę Reginki proboszcz wyszedł na zewnątrz, gdzie oczekiwały go przygotowane „wodne baterie”. Normalnie szok… okazało się, że też był przygotowany (i to nie w maleńkie „wodne jajeczko”) – woda polała się litrami. Uszanowani zostali ci, którzy – na widok tego „w panice” pomknęli do bramy trawnikiem. Pozostali… cóż… c’est la vie… wrócili w „stanie odmiennym” (czyli w nieco zamoczonych ciuchach) – dostało się nawet naszym „gwiazdom” Magdzie (Madziu! To rewanż za prima-aprilis) i Agacie. Ale wszystko zostało przeżyte z uśmiechem – no może za wyjątkiem panów kościelnych, którzy musieli jakoś zgarnąć nadmiar wody z niektórych miejsc (ale to „praca konieczna” Panowie).
To był ostatni dyngusowy akcent w tym dniu – była oczywiście „spec-brygada”, która chciała wziąć odwet za poranne „wodne męczarnie”, ale pogoda (chłód i deszcz, i nie tylko…) nie bardzo na to pozwoliły.
Czas kończyć tę przydługą relację – pragnę wyrazić podziw dla wszystkich, którzy doszli do tego miejsca: JESTEŚCIE GIGANTAMI I DRUKOWANE NA PEWNO WAM NIE SZKODZI!!! Przeżyliśmy bardzo bogaty w treści i wydarzenia okres. Był taki, jak co roku, a jednocześnie inny – dane mi było doświadczyć dużo większego zaangażowania osób świeckich. Pragnę więc bardzo gorąco podziękować wszystkim, którzy aktywnie włączyli się w przygotowania, organizację i przebieg tego czasu. Może wyda się to naciągane, ale w tym roku przeżywaliśmy „wielkie dni” bardziej rodzinnie – myślę, że to owoc Misji, które przeżyliśmy w trudnym i ważnym momencie integracji nowych Parafian z całą wspólnotą. Dziękuję grupom i osobom indywidualnym, które podjęły się aktywnego uczestniczenia w liturgii poszczególnych dni – to dzięki Wam przekaz prawd tego czasu był bardziej autentyczny.
Składając płynące z serca podziękowanie pragnę jednocześnie życzyć – Wam i sobie – aby dynamizm tego czasu pozostał w nas jako jedna z charakterystycznych cech parafialnej atmosfery.
Zdjęcia, które będę sukcesywnie dodała są autorstwa „parafialnej grupy foto”: Magdaleny Kołodziejczak i Natalii Łajs. Dziewczyny! Dzięki za poświęcony nam czas…