„O uśmiech dziecka” II Festyn Dziecięcy
Jest sobota, 06.06.2009 roku – ostatni dzień „białego tygodnia”. Z ambony padają hiobowe słowa: „Niestety, dzisiaj festynu nie będzie”, na które zgromadzone dzieciaki reagują bardzo spontanicznie: „uauauaua!!!”. Informacja ma jednak także swoją drugą część: „Zabawę przenosimy na jutro”. Tak właściwie można rozpocząć relację z II Parafialnego Festynu Dziecięco-Młodzieżowego, który miał się odbyć 6 czerwca.
Powodów organizacji festynu było sporo. W myśl słów Jana Pawła II dzieci i młodzież to „nasza przyszłość”, w którą warto „inwestować”. Kończący się rok pracy (liczony od poprzedniego festynu) owocował w wiele inicjatyw, w które nasze dzieciaki bardzo mocno się angażowały. Grupa działająca w świetlicy parafialnej przeprowadziła dwa kiermasze oraz kilka występów (ostatnim był występ z okazji Dnia Matki). Działa ona także ambitnie (pod czujnym okiem Opiekunek) rozwijając talenty artystyczne i znajomość obsługi komputera, a także po prostu dobrze się bawiąc.
W grupie, której dedykowany jest Festyn, są także nasi „kardynałowie” czyli Liturgiczna Służba Ołtarza. Choć w minionym czasie grupa zmniejszyła swoją liczebność, nadal pięknie służy przy ołtarzu (być może sprawdza się zasada: iść z ilości w jakość).
Z LSO (grupą typowo męską) ściśle współpracowała w minionym czasie grupa dziewcząt z parafialnej Scholi EDEN. Muzyczna obsługa niedzielnej eucharystii oraz coraz częstsze występy publiczne wpisały się na trwałe w wizerunek naszej parafii (to wielka zasługa „szefowych Scholi” – Natalii i Oli – które nadal przyjeżdżają, mimo obciążeń stanu studenckiego).
Powiększyła się grupa młodzieży, na którą można liczyć przy realizacji rozmaitych propozycji – w tej grupie dominują uczniowie Gimnazjum nr 1 i ZSP nr 2 w Lubaniu (i nie chodzi tu wcale o „punkty” do bierzmowania).
No i wreszcie nasze dzieciaki, które uczyniły z Mszy św. z ich udziałem „liturgiczny hicior sezonu”. Czasem trudno uwierzyć, ale starsze osoby wolą przyjść właśnie na nią, aby poobcować trochę z dziecięcym dynamizmem (czasami także trochę się pośmiać – bo szanując obecność Gospodarza świątyni czujemy się w niej dosyć swobodnie).
Oprócz chęci wyrażenia wdzięczności, a także okazji do świętowania Dnia Dziecka, I Komunii św. i Rocznicy, Festyn miał także jeszcze jeden cel. Od ponad miesiąca funkcjonuje już na terenie posesji parafii boisko piłki siatkowej. Trzeba w końcu je oficjalnie otworzyć – i Festyn stworzył ku temu sprzyjającą atmosferę.
Tak więc powodów organizacji imprezy nie brakowało. Stąd też decyzja o przeprowadzeniu kolejnego Festynu przeszła jednogłośnie. W przygotowaniu uroczystości wzięły udział: świetlica parafialna, parafialne koła Żywego Różańca i Rycerstwa Niepokalanej, inicjatywna grupa rodziców oraz… (tu tegoroczne novum!!!) grupa młodzieży scholkowo-ministranckiej. Organizacja zabawy oparta została o rzeczowe wsparcie lubańskich instytucji oraz wielką pomoc i zrozumienie funkcjonariuszy Lubańskiej Komendy Straży Miejskiej oraz Komendy Powiatowej Policji w Lubaniu, którzy zapewnili bezpieczeństwo bawiącym się uczestnikom Festynu.
Festyn stał się także okazją realizacji założeń Ogólnopolskiej Kampanii „Zachowaj Trzeźwy Umysł”, będącej jednym z ważnych aspektów działań wychowawczo-dydaktycznych Świetlicy Parafialnej.
Bezpośrednie przygotowania rozpoczęły się w sobotę po południu. Grupa młodzieży „oflagowała” teren dekoracjami związanymi z tematyką dziecka. Dorośli zaś zaczęli ostatnie przymiarki do rozłożenia „pożywki”. Wszyscy z niepokojem patrzyliśmy w niebo – norrrrrmalnie, ktoś tam dostał płaczo-histerii (non stop kapało nam na głowy). Pozostała nadzieja: może się uspokoi.
Podczas ostatniej Mszy „białego tygodnia” rolę „pogodynki” przyjął Pan Jan – i to właśnie on po nabożeństwie czerwcowym ogłosił: „Dzisiaj się nie da”. Mieliśmy jednak „plan awaryjny” – przenieść festyn na niedzielę. I ten pomysł został przekazany w niedzielnych ogłoszeniach.
Niedziela (07.06.2009 roku) od samego rana była odwrotnością soboty – nie było może za ciepło, ale pojawiło się słońce… no i nie padało. Szanse na dobrą zabawę rosły więc z godziny na godzinę. Około 14-tej byliśmy już pewni: FESTYN BĘDZIE!!! Grupa inicjatywna, wsparta siłami młodzieży zaczęła więc ponownie przygotowywać „festynowy mega-stół” oraz ognisko.
Festyn zapowiadał się interesująco i bogato. W programie przewidziano następujące imprezy: malowanie chodnikowe, konkurs hula-hop, trawnikowy tor przeszkód, zabawę integracyjną „Karoca”, zabawę „Walka o stołek”, mecz piłki siatkowej: oldboy’s kontra młodzież (angażujący także dopingujące obie strony dzieci), Dyskotekę Małego Człowieka, ognisko.
Każda z zabaw miała swoich fanów. W każdej brała udział mniejsza bądź większa grupa uczestników. Nikt się jednak nie nudził. Pewnym szokiem dla organizatorów stał się mecz w siatkę, który zaangażował nie tylko rywalizujące ze sobą zespoły, ale także ekipy dopingujące (rozpiętość wiekowa była imponująca).
Drugim hitem zabawy stały się chodnikowe popisy malarskie. Nasze dzieciaki pokazały, że na każdym tworzywie można stworzyć arcydzieło. Kiedy już „festynowa galeria chodnikowa” została zapełniona, rywalizacja przeniosła się na trawnikowy tor przeszkód. Tam drużyny różnych płci i „pokoleń” zaczęły udowadniać, kto jest szybszy, zwrotniejszy i sprytniejszy – oj, okazało się prawdą, że „małe jest… sprytne”.
Kiedy już ci wyżsi pozostali w tyle, przyszedł czas na zabawę „karota”. Najbardziej nabiegały się tu chyba „koła” i „konie”. Zabawa cieszyła się taką popularnością, że trzeba było „puścić wznowienia” – normalnie, jak „modę na sukces”. Różnica polega tylko na tym, że nas usatysfakcjonowały 3 odcinki, a tak jest już 3 tysiące któryś.
Trochę lękaliśmy się kolejnej zabawy – „walka o stołek”. W końcu, jak by nie patrzeć obowiązywała w tym dniu cisza wyborcza, a my tu o stołkach. Dobrze chociaż, że stołki nie miały numerów, kolorów czy plakietek. Tylko dzięki temu do Państwowej Komisji Wyborczej nie wpłynął żaden protest. Za to nasze dzieciaki pokazały, że „polityczna przyszłość” naszego kraju rysuje się bojowo – walka o stołki była wprawdzie bezkrwawa, ale… niejedna TA część ciała bolała jeszcze przez kilka godzin. W każdym razie zabawa była przednia – świadczył o tym fakt 4-krotnych powtórek.
W przerwach odbył się pokaz „trawnikowej gimnastyki ekstremalnej” – Roxi, Reginka i Kuba okazali się „ludźmi z gumy”. Patrząc na wyczyniane przez nich „połamańce” nasze kręgosłupy od razu składały wnioski o natychmiastowe przejście na emeryturę… albo o immunitet.
W końcu przyszedł czas, kiedy o swoje prawa upomniały się nasze żołądki. Aby zaradzić coraz głośniejszemu wołaniu „jeeeeść!!!” nasza młodzież zabawiła się w „podpalaczy”, organizując wieczorne ognisko. Pieczyste było wyjątkowo smaczne – stąd też trudno się dziwić, że apetytami przypominaliśmy Obelixa.
Wszystko co fajne niestety szybko się kończy. Nasza zabawa trwała w sumie prawie 6 godzin, a jednak kiedy przyszło wracać do domów trudno nam było w to uwierzyć. Aby nie było melancholii Pan Rysiu zadbał, aby nasze pożegnanie było „wystrzałowe” i „bombowe”. Dla tych, których nie było określenia te niech pozostaną tajemnica, dla nas zaś „wszystko jest jasne”.
II Festyn jest już historią. Dla nas, Organizatorów jest kolejnym doświadczeniem, dla naszych podopiecznych zaś – mamy nadzieję – miłym wspomnieniem. Jeszcze raz dziękujemy wszystkim, którzy okazali serce i zrozumienie naszym dzieciakom, a samym dzieciakom za stworzenie wspaniałej festynowej atmosfery.
Powyższy wpis powstał w oparciu o oficjalne sprawozdanie, które można znaleźć wchodząc na stronę s3.amazonaws.com (to dla tych, którzy lubią styl bardziej oficjalny). Natomiast jeśli chodzi o fotki… jest ich na dzień dzisiejszy ponad 350. Trochę więc potrwa, zanim się ukażą – na razie musi wystarczyć to, co jest. Pozdrawiam ks. Janusz