„Trzynastka” i „Jedenastka”
„Trzynastka” i „Jedenastka” – to nie numery komitetów wyborczych, ale… liczba dzieci, które w tym roku przeżywały uroczystość I Komunii św. i jej Rocznicy. To zawsze bardzo ważna dla parafii (szczególnie tak niewielkiej jak nasza) uroczystość. I zawsze bardzo piękna.
Przygotowania do I Komunii św. rozpoczęły się już w październiku 2008 roku – spotykaliśmy się w każdą I niedzielę miesiąca przygotowując się do dobrego przeżycia tego momentu. Bezpośrednie przygotowanie, trwające ostatni miesiąc, było bardzo intensywne, ale i… bardzo fajne. Dzieciaki, po otrzymaniu „ramówki” uroczystości, z każdą próbą coraz lepiej „wchodziły w rolę”. Nie da się ukryć, że nieocenioną pomocą w tym procesie byli Rodzice (niesamowicie zgrana grupa w tym roku!!!) oraz Pani Beata, która po trzecim spotkaniu zyskała nową godność: „Rubik” (to od tego ruchu rąk a’la batuta, którym potrafiła „ręcznie” i „bezstresowo” wyjaśnić, które to jest prawe ramię i co to znaczy „wspólny skłon”).
Spotkania traktowaliśmy poważnie, ale atmosfera była raczej swobodna – to pozwoliło dzieciakom spokojnie przygotowywać się, a i nam dorosłym pomogło zachować duchowy spokój.
W sobotę, 30 maja, dzieciaki po raz pierwszy przystąpiły do „sakramentu miłości” czyli spowiedzi św. Ten moment jest często niezauważany, a przecież to właśnie w chwili, kiedy Chrystus objawia swoje miłosierdzie, stajemy się godni przyjąć Jego Ciało. Spowiedź była oczywiście trochę „nerwowa”, trzeba było posługiwać się „ściągami”, ale… ponieważ to nie szkoła, wszystko wyszło pięknie i sprawnie.
Myślę, że każdy będący na uroczystości albo oglądający fotki zauważy piękną dekorację, która została ofiarowana przez Rodziców jako „dar serca dla parafii”. Jak to kilka razy powiedziałem: „poprzeczka została podniesiona bardzo wysoko”.
Niedziela, 31 maja, dzień I Komunii św. powitał nas niezbyt miło. Było pochmurno, co chwila „ktoś nam płakał z nieba”. Miało to też wpływ na samopoczucie. Przed samą Mszą trzeba więc było zdecydować, czy decydujemy się na pełny czy „okrojony” program uroczystości. Wybór został oczywiście podjęty jednogłośnie: FULL PROGRAM. Na czas oczekiwania na rozpoczęcie Eucharystii dzieci weszły do kościoła (trochę padało), ale przed samym wyjściem celebransa ustawiły się przed wejściem, aby przyjąć uroczyste błogosławieństwo swoich Rodziców. I właśnie na ten czas deszcz… wziął na chwilę na „wstrzymanie”.
Wejście stawiało obserwatorów przed trudnym dylematem – co podziwiać bardziej: piękno naszych dzieciaków czy piękny kościół (ja jednak proponuję to pierwsze)? Od samego początku było widać, że nasi „komuniści” znają swoje funkcje (wiadomo… trening czyni mistrza). Najpierw sprawnie przeprowadzony akt pokuty, potem liturgia słowa i TEN psalm (wyśpiewany w tempie ekspresu). Po ewangelii zaczęło się kazanie poświęcone pięknu. Myślę, że niejeden z uczestników liturgii był zaskoczony bystrością odpowiedzi dzieci, które nie miały problemu ze wskazaniem, kto dziś w naszym kościele jest najważniejszy i najpiękniejszy, i dlaczego. Oczywiście Pan Jezus, który z naszych serc czyni „żywe tabernakula” (jakby ktoś nie wiedział co to jest tabernakulum, to Ola chętnie wytłumaczy).
Kiedy wyznajemy naszą wiarę, często zapominamy, że chwila ta powinna kierować naszą uwagę na nasze początki – na moment, kiedy w naszym imieniu takie wyznanie złożyli Rodzice i Chrzestni. Dzisiaj, po kilku latach od tamtego momentu, przyszedł czas, aby takie wyznanie złożyły same dzieci. Trzymając w ręku zapalone od paschału świece, uczyniły to z wielką godnością (ale bez sztywniactwa).
Po wyznaniu wiary rozpoczął się najbardziej „ruchliwy” moment dzisiejszej ceremonii – modlitwa wiernych i procesja z darami. To pierwsze pozostanie mi na długo w pamięci wzruszeniem Rodziców podczas modlitwy za swoje dzieci (myślę, że drżenie głosu dodało tylko autentyczności prośbie o Boże łaski dla bohaterów dzisiejszego dnia). Natomiast jeśli chodzi o procesję z darami – tu najbardziej „napracowała się” chyba Basia (ten chleb z owocami trochę jednak ważył).
W tym roku po raz pierwszy wprowadziliśmy do liturgii nowy element. Przed rozpoczęciem „Modlitwy Pańskiej” ołtarz został otoczony przez dzieci, które podczas jej odmawiania utworzyły krąg uściśniętych dłoni – to był najwymowniejszy obraz prawdy, że skoro modlimy się do naszego Ojca, to stanowimy jedną wielką rodzinę.
W końcu przyszedł TEN MOMENT – przyjęcie Pana Jezusa w komunii świętej. Widać było, że dzieciaki bardzo przeżywały tę chwilę – i tak powinno być. W tym dniu, wyjątkowo, była ona rozdawana pod dwiema postaciami. Do tej chwili nawiązywał także ostatni moment dzisiejszej Eucharystii. Na zakończenie, po błogosławieństwie, każde dziecko otrzymało bochenek chleba – chleba, pod którego postacią objawia się nam Jezus Eucharystyczny.
Nabożeństwo popołudniowe, połączone z ostatnią „majówką”, stało się okazją do zawierzenia nas wszystkich opiece Matki Bożej – tekst odczytany przez Roksanę i Adriana został przez wszystkich powtórzony. Był on niezbędny, bo potrzeba silnego oparcia, aby dotrzymać przyrzeczeń, które zostały złożone w chwilę później. Z tą też świadomością przyjęliśmy końcowe błogosławieństwo.
No, a potem… fotoszaleństwo. Okazało się, że szczególną estymą cieszy się grota Matki Bożej (oj, Panie Krzysiu, ale się narobiło, nie?).
W całym tym opisie skupiłem się (co jest w pełni zrozumiałe) na dzieciach komunijnych. To było ich święto. Nie była to jednak jedyna świętująca w tym dniu grupa. Na swój sposób dzień dzisiejszy był także świętem LSO – dzisiaj bowiem obchodził swoją 1 rocznicę święceń ministranckich Jakub Kwieciński. No i wreszcie nasza Schola EDEN – pięknym śpiewem świętowała skromny, ale fajny, Papierowy Jubileusz oprawy muzycznej tego typu uroczystości parafialnych.
Wiadomo, że uroczystość I Komunii św. nie kończy obchodów tego święta. Kolejne dni, nazywane potocznie „białym tygodniem”, są pomocą w oswojeniu się dzieci z nową sytuacją. Nasza grupa miała okazję przemyśleć kwestie związane z przeżyciem niedzielnej uroczystości: Po co przyjęliśmy Pana Jezusa? Czy prezenty są ważne? Czy przygotowuję przed każdą mszą św. te trzy słowa „przepraszam – dziękuję – proszę”, aby świadomie w niej uczestniczyć? I wreszcie – czy Pan Jezus może się znudzić?
To, co warto podkreślić, to fakt, że na te tematy nie było nauk a raczej rozmowy, podczas których dzieci miały całkiem interesujące koncepcje. Ważne było też to, że mimo braku wsparcia muzycznego przez cały tydzień śpiewy prowadziły właśnie dzieci.
Tu kończy się część pierwsza (tylko proszę się tu nie krzywić, że za długie). „Biały tydzień” był bowiem czasem spotkań eucharystycznych dwóch grup: komunijnej i rocznicowej. Ta druga, w której było sporo dziewcząt z naszej Scholi, trzymała śpiew (w końcu ma się już to dwuletnie doświadczenie i sukcesy, nie?). I – co nie zawsze mi się zdarzało w przeszłości – we mszach uczestniczyli wszyscy, 100% składu.
Myślę, że bardzo złą praktyką stało się umieszczenie uroczystości rocznicowej w kategorii świąt drugorzędnych – złą, bo przecież to kolejna okazja, aby podsumować pewien okres swojego życia z Panem Jezusem (a przy okazji przypomnieć sobie, jak to było rok temu… dziewczyny mi tu podpowiadają, że to także okazja, aby sprawdzić, czy bardzo podrosły: zmieszczę się w sukienkę, czy trzeba będzie pruć?!?). Okazja ta dotyczy tak dzieci, jak i ich Rodziców.
Stąd też obchody Rocznicy były prawie tak samo uroczyste jak uroczystość komunijna. Części stałe (akt pokuty, liturgia słowa, odnowienie przyrzeczeń, modlitwa wiernych) prowadzone były przez naszych „rocznicowców”. Podobnie, jak tydzień temu, podczas „Modlitwy Pańskiej” ołtarz został otoczony „białym wianuszkiem”. Równie uroczyście wyglądała komunia święta. Na niejednej twarzy Rodziców widać było wielkie wzruszenie.
Czas kończyć… już słyszę to zbiorowe uff (z ulgi). Zakończyliśmy ważny okres rocznej pracy w parafii. Za jej owoce dziękuję przede wszystkim dzieciom i ich Rodzicom. To dzięki Wam obie uroczystości miały tak odświętny i piękny przebieg.
Świetności obu uroczystościom dodał piękny śpiew, prowadzony przez Scholę EDEN. Dziękuję naszym „gwiazdkom” za poświęcony czas. Szczególnie serdecznie dziękuję prowadzącym Scholę Natalii i Oli, które znalazły dla nas czas w bardzo trudnym dla braci studenckiej okresie sesji. Dziewczyny! Życzę pomyślnie zdanych wszystkich egzaminów!
Dziękuję także naszym „kardynałom” – braci ministranckiej, która profesjonalnie „obsłużyła” obie uroczystości. Panowie! Sami nie wiecie, jak ważne jest to, że potraficie dawać tak wymowne świadectwo.
Na koniec (co nie znaczy, że to najmniej ważne) dziękuję Pani Beacie „Rubik” za okazaną pomoc. Myślę, że przynajmniej 50% piękna uroczystości to Pani zasługa. Bóg zapłać!
NASZYM DZIECIAKOM ŻYCZĘ, ABY KAŻDA MSZA ŚW., OKAZJA DO SPOTKANIA Z PRAWDZIWYM PRZYJACIELEM, DAWAŁA WAM WIELE RADOŚCI – BEZ NIEJ ŻYCIE NIE MA WARTOŚCI. Pozdrawiam kapłańskim Szczęść Boże!!!! ks. Janusz