Bądźmy jak święty Maksymilian

Pełny zapis foto uroczystości odpustowej został zamieszczony W TYM MIEJSCU (mała ikonka umożliwia pobranie zdjęć z galerii, większa – to prezentacja do obejrzenia)

Liczę na komentarze, dzięki którym ten opis będzie uzupełniony o szczegóły, które umknęły uwadze autora. W przypadku trudności ze wstawieniem komentarza proszę go przesłać na adres: janbarx@gmail.com. Zostanie wstawiony przeze mnie. Pozdrawiam i liczę na komentarze.

„ŚWIĘTY – KTOŚ, KTO NAS MOŻE ZARAZIĆ DOBRYM WIRUSEM…”

Te słowa, którymi rozpoczął odpustową homilię ks. Wacław Buryła, można śmiało uznać za przesłanie tegorocznej uroczystości – wszak po to co roku przeżywamy Święto Parafii, aby tego działanie tego „dobrego wirusa” wzmocnić.


Zanim jednak dojdziemy do dnia Odpustu, trzeba nawiązać do tygodni przygotowań. Już w maju odbyło się pierwsze spotkanie organizacyjne, na którym zostały podjęte decyzje rzutujące na późniejsze bezpośrednie przygotowanie. Były jeszcze dosyć ogólne, ale w sumie było jeszcze sporo czasu i wiele niewiadomych.
19 czerwca odbyło się drugie spotkanie, będące już konfrontacją z tzw. szczegółami. Ustaliliśmy skład „odpustowego koła liturgicznego” [czyli obsadę sumy odpustowej] oraz funkcyjnych „Kawiarenki pod Lipami”. Został potwierdzony udział ks. Wacława Buryły. Pamiętając o naszych najmłodszych postanowiliśmy ponownie wynająć „Zamek mega-skoków” oraz trampolinę. Zdecydowaliśmy także o „pójściu w eksperyment” – w tym roku tak sumę odpustową, jak i Festyn miały oprawiać muzycznie obie grupy parafialne: Chór „Maksymilianki” i Schola „Dzieciaki z Bożej Paki” oraz animująca śpiew p. Maria Janda. Teraz pozostało tylko oczekiwać na odzew ze strony naszych Dobrodziejów i proboszczowski projekt cegiełek.
6 sierpnia trzecie spotkanie miało już przedodpustową dynamikę. Pojawiła się konieczność dokonania pewnych zmian personalnych. Po raz kolejny okazało się, że dla utrzymania dotychczasowego poziomu Festynu Parafialnego jest nas po prostu… za mało, ale „jesteśmy twardzi” – uroczystość musi być „na szóstkę”. Organizacyjny dialog doprecyzował terminarz prac oraz skład osobowy wszystkich punktów obu odsłon. Ustaliliśmy repertuar – tak podczas mszy, jak i festynowych koncertów. Mimo naturalnych problemów zapowiadało się, że… „będzie jazda”.
Pierwszymi przedopustowymi „skowronkami” były malarskie poczynania proboszcza, który uwziął się i postanowił odświeżyć niektóre fragmenty kościoła, plebanii i posesji. Tym pracom towarzyszyły zacięte próby „Maksymilianek” oraz „kwietnikowy maraton” [czyli prace porządkujące – stanowiące przedmiot dumy – nasze trawniki]. Potem zaczęło się „szaleństwo zakupów” [jak tu za jak najtaniej kupić dobrze i jak najwięcej?].
Tymczasem w cykl przygotowań został wpisany moment, na który oczekiwaliśmy od ponad roku – 13 sierpnia zostały zamontowane pierwsze cztery witraże. To wiązało się z potrzebą „zakasania rękawów”, aby kościół przygotować na uroczystość odpustową. Było sporo kurzu, trochę przenosin sprzętowych, ale nasi Parafianie stanęli na wysokości zadania – w piątek kościół był przygotowany na niedzielne spotkanie. Zostało także przygotowane miejsce centralne Festynu – ruchoma scena, użyczana nam od kilku lat przez Państwo Annę i Jana Konckich.
Także w piątek miała miejsce „eksmisja” – jako, że tradycyjnym miejscem dystrybucji był garaż, nasze dzielne Panie „eksmitowały” z niego proboszcza [dodając dla pocieszenia: „Ale to tylko do niedzieli”]. No cóż, czego się nie robi w takiej sytuacji… Pod wieczór garaż przypominał… mini-market.
O ile porządki „kościelne” wymagały sporego nakładu pracy i konsekwencji, o tyle gorzej się działo z posesją. Tegoroczna susza spowodowała masowy opad liści i kwiatów lipy. W przeddzień odpustu nasz proboszcz stwierdził, że tym razem chyba „ponieśliśmy chyba porażkę w konfrontacji z naturą”. Uprzątnięty rano plac po południu zapełniał się nowym „towarem”. Po prostu „ręce opadały”… co nie znaczy, że się nie zawzięliśmy – w sobotę po popołudniowym opadzie deszczu {nareszcie!!!} – kilkuosobowa grupa złapała za grabie (i co tam jeszcze wpadło w ręce) i zaczęło się… „liściaste wymiatanie”. Oczywiście miało to charakter powierzchowny, ale i tak w niedzielny poranek plac wyglądał dużo lepiej – tym bardziej, że „grupa garażowa” postanowiła także rozwiesić dekoracje odpustowe.


„Walce o czystość placu” towarzyszył „słodki maraton” czyli spotkania z naszymi Paniami, które przygotowały na Festyn swoje wypieki. Wprawdzie piszący te słowa „ze słodkości lubi najbardziej… orzeszki”, ale tym razem musiano go trzymać z dala od „Bazy”, bo zapachy były niesamowite.
No i altana, miejsce przyjęcia naszych Gości na festynową agapę – po kilkudniowym sprzątaniu została dzisiaj udekorowana… czy to aby na pewno nasza altana? Jakoś tak wypiękniała…
Wiadomo, że najtrudniej jest w dniu święta – wtedy „praca sama pcha się w łapska”. Tak było i tym razem. Po porannej mszy św. o godz. 8:30 na placu zaczęło się „szaleństwo” – grupa „twardzieli” zaczęła rozstawiać stoły i ławy oraz przygotowywać stanowiska „Kawiarenki pod Lipami”. „Parafialne złote rączki” zaczęły się mocować w – ufundowaną przez naszych przyjaciół z regionalnej grupy Duszpasterstwa Apostolstwa Trzeźwości i Pomocy Rodzinie Diecezji Legnickiej – trampoliną. Pan Ryszard z „szeryfem” zaczęli przygotowywać sprzęt nagłaśniający, a nasze Panie wzięły się za dzielenie ciast. Prace postępowały szybko do przodu…
Oczywiście centralnym punktem uroczystości była suma odpustowa – przygotowaniom plenerowym towarzyszyła także organizacja w kościele. Teksty znalazły się na swoim miejscu, rozstawiono programy, przygotowano miejsca prowadzenia śpiewu. Teraz pozostało już tylko czekać na rozpoczęcie uroczystości.

Zanim do niej dojdę, chciałbym wskazać, że – podobnie jak w 2013 roku [25-lecie istnienia parafii] – dzisiejsza uroczystość miała charakter wyjątkowy. Dzięki sprawności firmy Pana Brzezińskiego mieliśmy okazję pochwalić się dzisiaj pierwszymi witrażami zamontowanymi w kościele. Z zewnątrz to może kwestia niewielkiej wagi, ale dla nas – po ponad rocznym oczekiwaniu – była to ważna okoliczność.

Centralną mszę św. poprzedziło wspólne odśpiewanie Litanii do św. Maksymiliana [śpiew animował Chór „Maksymilianki”]. To kolejne novum dzisiejszej uroczystości.
Punktualnie o godz. 13:00 rozpoczęła się suma parafialna, której przewodniczył proboszcz parafii św. Mikołaja w Henrykowie, ks. Piotr Wojcieszek w asyście ks. Wacława Buryły, który wygłosił odpustową homilię.


No właśnie… homilia… Dzięki tegorocznym rekolekcjom wielkopostnym (które prowadził dzisiejszy homileta) byliśmy przygotowani na to, co nastąpiło po Ewangelii. Ks. Wacław wygłosił homilię nie tylko w porywający, ale także w bardzo przemyślany i „brawurowy” sposób. Rozpoczął od wskazania, kto to jest święty: „To ktoś, kto zaraża nas dobrym wirusem”. Idąc tokiem tej myśli postawił przed nami pytanie, skąd oni (święci) się biorą: „Święci najczęściej rodzą się ze świętości w normalnej rodzinie. /…/ Normalna nie znaczy przeciętna – jaka wiara taki owoc; świętość nie rodzi się z przeciętności. /…/”. Nawiązując do biografii św. Maksymiliana ks. Wacław wskazał, że był On „maksymalistą… my zaś zbyt często zadowalamy się byciem przeciętniakami. /…/ Wiara to swoiste szaleństwo – mówił dalej homileta – bo szaleństwem było udanie się św. Maksymiliana do Japonii bez znajomości języka tego kraju. /…/ Do takiego szaleństwa patron tej parafii wzywa także dzisiaj. /…/ Wpatrując się w Niego odczytujemy przesłanie Jego ziemskiej misji: Nasze życie ma być Ewangelią. Nie wystarczy tylko pacierz czy okresowa praktyka religijna – potrzeba znamienia świętości, zakochania w Panu Bogu /…/ Maksymilian był taki całkiem zwyczajny, ale wszystko, co robił, czynił całym sercem i z miłością”. Piękną homilię ks. Wacław zakończył słowami: „Mali ludzie przechodzą przez historię i po nich nie pozostaje ślad. Wielcy ludzie historię budują. /…/ Maksymilian był wielki Bogiem. Życzmy sobie, byśmy nie tylko szli przez historię, ale wyciskali na niej ślady, odczytywane przez innych.”


Dalszy ciąg sumy odpustowej był jakby nasza odpowiedzią na to wezwanie – modlitwa wiernych, prowadzona przez naszych Parafian; piękna procesja z darami [z aktywnym udziałem naszych dzieciaków]; „łańcuch rąk” podczas Modlitwy Pańskiej; lekkie zaskoczenie celebransa po podejściu „apostołek znaku pokoju” i bardzo harmonijnie prowadzony przez trzy grupy śpiew liturgiczny – to wszystko (oraz oczywiście zupełnie wyjątkowa atmosfera wspólnotowej modlitwy) wpisało się w odbiór i przeżycie tej odsłony uroczystości odpustowej.
Tradycyjnie sumę odpustową zakończyła procesja wokół kościoła, uroczyste błogosławieństwo i hymn „Boże, coś Polskę”.

Można by rzec, że modlitwa pobudziła apetyt – pierwszym punktem, który zaczął być „okupowany” stała się bowiem „Kawiarenka pod Lipami”, zaś punktem zainteresowania – jej zróżnicowane i bogate menu. Jeśli ktoś zapomniał, jak wyglądały PRL-owskie kolejki, to wystarczyło dzisiaj stanąć w jednej z nich. Uzupełnienie kalorycznych niedostatków było konieczne – szczególnie dla tych, którzy zaplanowali aktywny udział w festynowej zabawie.


Wśród tych grup znalazł się zespół „Polne Kwiaty”, który już od kilku lat pomaga nam swoim śpiewem. On to właśnie rozpoczął „koncertowy maraton” – przewidziano bowiem występ aż 4 grup (co także było tegorocznym novum). Radosny śpiew naszych Gości dochodził aż do altany, gdzie spotkali się Goście honorowi (w tym przybyli księża) – i wkrótce niektórym z nich zaczęły „chodzić nogi”. Musiał być doniosły także z jeszcze jednego powodu – od 4 lat atrakcją festynowych spotkań jest „Zamek mega-skoków”, w którym dzieją się „sceny nie do pogodzenia z zasadami grawitacji” [czemu towarzyszy zazwyczaj „zdzieranie gardeł”].
Konsumpcji i pierwszemu koncertowi towarzyszyło także spore zainteresowanie punktem dystrybucji cegiełek oraz przygotowane nagrody. Przy niektórych nie brakowało śmiechu i zdziwienia.


W takiej atmosferze swoje koncertowanie rozpoczęła druga grupa – Parafialna Schola „Dzieciaki z Bożej Paki”. Repertuar został podzielony na 3 części: trochę piosenek religijnych (stanowiących gros naszego repertuaru), trochę „kawałków aktywizujących” [tu niestety nikt nam nie pomógł – co za leserstwo…] oraz nowości (w tym niekoniecznie religijne). Mimo, że wystąpiła tylko część Scholi (wiadomo, wakacje), koncert udał się znakomicie – słuchało nas sporo osób, które nie skąpiły braw. Do tego nasza „tamburwoman” [Julia] pokazała, że jest odważną osóbką i podjęła rolę konferansjerki – Jula! Gratulacji i wielkie dzięki…


Kiedy już „temperatura spotkania” została ostro podgrzana, przed nami stanęli juniorzy tańca towarzyskiego – Nadia i Dominik. Wprawdzie technika spłatała im figla i wykonali tylko jeden układ taneczny, ale… cóż to był za pląs (wielu obserwowało z lekką zazdrością – „też byśmy tak chcieli”).


Podczas, gdy na „parkiecie” królowały tańce, za kościołem rozpoczęły się plenerowe rozgrywki sportowe, przygotowane i przeprowadzone przez Martynę i Joasię. Wprawdzie nie dało się obserwować wszystkiego [Dziewczyny… może coś dopiszecie o tej części Festynu…], ale trzy ostatnie konkurencje dały sporo do myślenia (wygibusy czy ilustracja bajki o zaczarowanej żabce?). Nie da się ukryć, że nasze dzieciaki nie oszczędzały się próbując zwyciężyć [czyżby nowa kadra Polski?].

Rozgrywkom sportowym wtórowały kolejne wykonawczynie – nasz Chór „Maksymilianki”. Dzielne Panie przygotowały bogaty i zróżnicowany repertuar, wykonany z wielką brawurą i poczuciem humoru [utworów było tyle, że ten występ został podzielony na dwie części]. A że podobny charakter miały wykonania naszych Gości, wkrótce pod sceną zrobiło się „artystycznie” – współśpiew i tańce w wykonaniu „Polnych Kwiatów” i „Złotych Nutek”.Uauauau…


Myślę, że na kolejny punkt programu czekały szczególnie dzieci – tradycyjnie bowiem licytacja festynowego mega-tortu stała się okazją do poczęstunku wyrobem, którego nie da się znaleźć w sklepie. Tym razem pulę przebiła Pani Pasternak – i jako zwyciężczyni otrzymała „certyfikat” w postaci noża i prawo poczęstunku. Taaaak… przez dłuższą chwilę to miejsce stało się centrum festynowej radochy. Radości najmłodszych towarzyszyły dźwięki kolejnego koncertu – tym razem grupy „Złote Nutki” [jakby w rewanżu tym razem pod sceną tańcowały… nie, nie dwa Michały, ale nasze „Maksymilianki”]. Było czadersko…

O ile do tej pory pogoda utrzymywała się w normie, o tyle już podczas występu „Złotych Nutek” zaczęło lekko kropić. Nie miało to jednak wpływu na decyzję „Maksymilianek” o ponownym wyjściu na scenę z drugą częścią przygotowanego koncertu. I bardzo dobrze, bo chlapanie było symboliczne i chwilowe, a zabawa przednia. Stanowiła też dobre przygotowanie do końcowego momentu Festynu – do losowania nagród głównych. Czas losowania nie trwa może długo, ale ileż emocji i napięcia mu towarzyszy [że nie wspomnę o okazji do totalnego ubawu]. Tym razem do losowania została wytypowana jedna z naszych małolat, która coś czuła do cyfry „3” – w każdym wybranym przez nią losie ta cyferka znalazła swoje miejsce. Aby przerwać to „trójkowe fatum” [ 😀 ] postanowiliśmy zaprosić do pomocy Julkę i Weronikę, które dokończyły losowanie.

Jako, że po losowaniu plac dosyć szybko opustoszał, można by na tym zakończyć ten opis. Ale myślę, że uczciwość nakazuje dopowiedzieć o właściwym finale tegorocznego Festynu. Oczywiście nie zabrakło w nim pokazu sztucznych ogni [Panie Ryszardzie!!! Jak zwykle jest Pan niezawodny!!!], ale niezależnie od niego zaczęła się zorganizowana i sprawnie przeprowadzona „ewakuacja” festynowych gadżetów. Po nieco ponad 40 minutach tylko „powietrzne dekoracje” wskazywały, że coś się tutaj działo. Za tę sprawność i zaangażowanie wszystkim należy się wielkie podziękowanie.
Spokojnie, to jeszcze nie koniec – kiedy już zakończyło się „wielkie sprzątanie”, w naszej altanie rozpoczął się ostatni akcent uroczystości… jej wstępne podsumowanie. Rolę „festynowych bankierek” podjęły Panie: Małgosia, Kazimiera, Emilia, Martyna i Joasia oraz „szeryf”. Wszystko poszło sprawnie i około 21:00 nasze zgromadzenie zostało ostatecznie rozwiązane.

Czas na podsumowanie. Tegoroczna uroczystość odpustowa miała dla nas charakter wyjątkowy. Poprzez organizację wspólnej modlitwy i relaksu chcieliśmy…
***  …podkreślić rolę osób świeckich, biorących na co dzień czynny udział w liturgii;
***  …pokazać specyfikę przeżywania przez nas modlitwy i Eucharystii;
*** …udowodnić, że mimo braku organisty mamy wystarczający potencjał do animacji śpiewu (nie tylko liturgicznego);
*** …dać szansę do wspólnego przeżycia tego szczególnego dnia;
*** …wesprzeć inicjatywę montażu nowych witraży.

Zastanawiałem się, w jaki sposób wyrazić wdzięczność za organizację naszej uroczystości. Przy podziękowaniach personalnych łatwo o pominięcie kogoś postanowiłem swoją wdzięczność wyrazić w inny sposób. Modlitewnie uczynię to za tydzień, podczas uroczystej Eucharystii w intencji osób zaangażowanych w organizację. Teraz zaś pragnę złożyć płynące z serca „Bóg zapłać”:
— Grupie inicjatywnej – głównych organizatorom uroczystości;
— Naszym Gościom: ks. Piotrowi Wojcieszkowi i ks. Wacławowi Buryle, przedstawicielom władz miasta i gminy, uczestniczącym w odpuście kapłanom dekanatu Lubań oraz grupom śpiewającym: „Złotym Nutkom” i „Polnym Kwiatom”;
— Osobom i instytucjom wspierającym – naszym Dobrodziejom oraz Paniom, które zadbały o przygotowanie pysznych ciast [i tortów] oraz Państwu Konckim, którzy po raz kolejny użyczyli nam sceny, stołów i ław;
— Grupie Parafian, którzy zadbali o przygotowanie do odpustu kościoła i posesji wokół niego (w tym także dekoratorów i osoby odpowiedzialne za dekorację prezbiterium);
— „Grupie cegiełkowej”, która przygotowała i uporządkowała pamiątkowe nagrody oraz zadbała o płynną dystrybucję cegiełek;
— Obsłudze „Kawiarenki pod Lipami”, która z dużym humorem i jednocześnie sprawnie obsługiwała przybyłych Gości;
— Grupie Parafian, która wzięła czynny udział w liturgii sumy odpustowej;
— Naszej Młodzieży (Joasia i Martynka), za zorganizowanie i przeprowadzenie konkurencji sportowych oraz „juniorom tańca towarzyskiego”;
— Parafialnym grupom wokalno-instrumentalnym oraz Pani Marii za muzyczną oprawę obu odsłon uroczystości;
— Obsłudze „Zamku skoków” i trampoliny;
— Obsłudze odpowiedzialnej za nagłośnienie Festynu;
— Osobom kierującym ruchem na placu;
— Obsłudze foto naszej uroczystości;
— Wreszcie na końcu (co nie znaczy, że to najmniej ważne) wszystkim uczestnikom obu odsłon uroczystości odpustowej – za piękną modlitwę i sympatyczną atmosferę festynowej zabawy.

 

WSZYSTKIM ZA ŻYCZLIWOŚĆ I OKAZANĄ POMOC SKŁADAM GORĄCE PODZIĘKOWANIE I DEDYKUJĘ PONIŻSZE SŁOWA MATKI TERESY Z KALKUTY:

Hymn do radości

Radość jest modlitwą,
radość jest siłą,
radość jest miłością.

Bóg kocha tego, kto oddaje z radością.
Najlepszym sposobem wyrażenia naszej wdzięczności
wobec Boga i wobec ludzi
jest przyjmowanie wszystkiego z radością.

Nie pozwólcie nigdy, by zatopiła was troska tak,
by z tego powodu zapominać o radości Chrystusa zmartwychwstałego.
Wszyscy pragniemy nieba,
gdzie znajduje się Bóg,
nie mamy jednak możliwości znalezienia się
od razu w niebie:
wystarczy być szczęśliwym z Nim w chwili obecnej.

Być jednak z Nim szczęśliwym teraz
oznacza:
kochać, jak On kocha,
pomagać, jak On pomaga,
dawać, jak On daje,
zbawiać, jak On zbawia,
być z Nim dwadzieścia cztery godziny na dobę,
dotykać Go w Jego przebraniu nędzy,
w ubogich i w tych, co cierpią.

Serce radosne jest zwyczajnym skutkiem
serca płonącego miłością.
Darem Ducha Świętego jest
uczestnictwo w radości Jezusa
żyjącego w duszy.

Strzeżmy w naszych sercach
radości miłowania Boga
i dzielmy się tą radością,
kochając się wzajemnie,
jak On kocha każdego z nas.
Niech Bóg nam błogosławi. Amen

Ks. Janusz Barski

wiara

Dodaj komentarz: