„Przeżyj to sam” czyli… koncertowanie w księgińskim stylu

Zainteresowanych fotoprezentacją z koncertu serdecznie zapraszam do Galerii Foto. Wystarczy wcisnąć TEN NAPIS. Umieszczone niżej ikonki dają możliwość pobrania miniatur zdjęć z galerii.

Tytuł wpisu nawiązuje do wielkiego finału koncertu, który odbył się w naszym kościele już po raz siódmy, a którego hasłem stały się słowa „Jesteś Królem”. Tradycyjnie chcieliśmy w ten sposób świętować uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata (i uroczyście zakończyć kolejny rok liturgiczny) oraz wspomnieć na patronkę wszystkich śpiewających w naszej wspólnocie, św. Cecylię (22.11).
Tegoroczny koncert (23.11.2014 r.) odbiegał jednak od 7-letniej konwencji (przypominając trochę pierwszy publiczny koncert ówczesnej Scholi EDEN – 22.06.2007 r.). Powodem stała się reorganizacja składu i rytmu pracy Scholi Parafialnej – po rozpadzie Scholi EDEN powstała nowa grupa, która – przy aklamacji naszych Parafian – przyjęła nazwę DZIECIAKI Z BOŻEJ PAKI. Oto one: Weronika, Jula, Nadia, Magdalenka, Wiktoria, Sandra, Nikola, Daniel, Klaudiusz i Sebastian; „dinozaury” EDEN-u: Martyna, Aneta, Malwina, no i … „szeryf” oraz „rozśpiewana mamuśka”, pani Dominika. Mimo krótkiego stażu (od połowy września br.) postanowiliśmy „wypłynąć na szerokie wody” i dzisiejszy koncert miał stać się tego potwierdzeniem. My oczekiwaliśmy niedzielnego spotkanie z lekkim niepokojem, zaś bywalcy niedzielnych Eucharystii w naszym udziałem – z niecierpliwością.

Msza św 23.11.2014 r.

Zanim przejdę do opisu jeszcze jedno wyjaśnienie – niektóre osoby odniosły wrażenie, że część tekstów nie została przez nasze dzieciaki opanowana. Wrażenie „wyłączania się ze śpiewu” jest całkowicie mylne. Nowa Schola bowiem przyjęła wprawdzie nową nazwę, ale zachowała (oprócz repertuaru) także część starej ekipy EDEN-u. Stąd też (jako, że ta czwórka jest już bardziej zaawansowana… oczywiście nie mówię o wieku, ale o śpiewaniu) postanowiliśmy wpleść w porządek koncertu teksty śpiewane tylko przez dzieciaki i – oddzielnie – wykonywane przez „formację dinozaurów” (tylko bez obrazy, drogie Panie!!!). Stąd właśnie – mylnie zinterpretowane – wrażenie chaosu i wyłączania się dzieciaków (lub nadmiernego obciążenia ich „zbyt dojrzałymi tekstami”).
Tradycyjnie w koncert wprowadziła nas uroczysta Eucharystia, będąca preludium prezentacji umiejętności gospodarzy – Scholi DZIECIAKI Z BOŻEJ PAKI. Od razu dało się zauważyć, że widok pełnego kościoła (ewenement nawet podczas mszy o godz. 10:00) wpłynął inspirująco na jakość śpiewu – „Hej Jezu” było słyszalne kilka przecznic dalej.
Formalnie dzisiaj homilii nie było, ale – jak to ujął „szeryf” – tak naprawdę „kazaniem miał się stać koncert /…/ Kazaniem o radości i frajdzie wspólnego śpiewania – animujących śpiew i osób będących jego odbiorcami”. Potwierdzeniem prawdy tych słów stał się dalszy ciąg mszy św., kiedy to bardzo wyraźnie było słychać akompaniament uczestników liturgii.

Koncert 2014_A

Rozpoczęcie koncertu zasygnalizowało kilka elementów: rozstawienie (dodajmy – bardzo sprawne… tu podziękowanie dla Mateusza) systemu nagłaśniającego; pojawienie się „szeryfa” w „koncertowej aranżacji” (i nie chodzi tu o fryzurę) oraz… wprowadzenie przed ołtarz jeszcze jednego uczestnika spotkania – mega-maskotki nowej Scholi (jeszcze bezimiennej, ale już bardzo atrakcyjnej). No, a zaraz potem… bardzo „energetyczna” („muzyczny przysmak” Martyny i Anety) piosenka: „Jezus Chrystus Panem jest”.
Pierwszy akt koncertu był bardzo pracowity dla naszych inspicjentek: Dominiki, Martyny, Anety i Malwiny. Pilnując „dyscypliny czasowej”, ale jednocześnie bez pomijania kogokolwiek powitały one ważnych dla nas Gości: Burmistrza miasta Lubań, p. Arkadiusza Słowińskiego; Dyrektora Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Adama Mickiewicza, p. Martę Czarniecką (wraz z mężem); naszego wielkiego przyjaciela, p. Krzysztofa Zagałę; nowego radnego miasta p. Kamila Glazera oraz wielokrotnego uczestnika naszego śpiewania (i wędrówek), radnego miasta i parafialnego, p. Ryszarda Piekarskiego. Wyraziliśmy też radość ze współpracy przy organizacji koncertu i obecności w dniu dzisiejszym członków Rady Parafialnej i Parafialnego Chóru MAKSYMILIANKI. To miało być „nasze wspólne święto”.
Można powiedzieć, że jesteśmy „pamiętliwi” – ale głównie w rzeczach dobrych. Podczas kilku ostatnich koncertów (bożonarodzeniowy i wielkanocny) nasze spotkania ubogacał swoją obecnością, czynnym udziałem i bardzo ciepłymi słowami śp. Marcin Bykowski (wówczas dyrektor MDK w Lubaniu). Odszedł już od nas do wieczności, ale postanowiliśmy na początku koncertu przywołać jego osobę – choć dla wielu nie było to łatwe – i chwilą ciszy uczciliśmy jego pamięć [za to, jako organizatorzy, dziękujemy wszystkim uczestnikom]. Tę część zakończyły ciepłe słowa skierowane przez Anetkę do Rodziców – „naszych najlepszych przyjaciół, bez nie byłoby nas i naszego śpiewu”. Wszystkie wymienione osoby określiliśmy mianem PRZYJACIÓŁ i właśnie dlatego pierwszym utworem części koncertowej stała się – poznana tydzień temu – piosenka „Przyjacielu”. Dedykowaliśmy ją tym wszystkim, którzy są ważni dla nas i którym tak wiele zawdzięczamy.
Całość koncertu została podzielona na kilka części „tematycznych”, w których chcieliśmy podkreślić zdobycze naszych grup oraz piękną współpracę z odbiorcami naszego śpiewu.
Pierwsza z nich miała charakter bardzo „energetyczny”, podkreślający naszą werwę i entuzjazm wkładany w wykonywanie wcale niełatwych piosenek (i ich animację). Tak więc najpierw wybrzmiało „Tyś jak skała” (podobno w tym momencie „szeryf” już chciał prosić naszego akustyka o wyciszenie mikrofonów. Ciekawe dlaczego…?), a w chwilę później odłożyliśmy śpiewniki i pokazaliśmy, jak się pływa z Jezusem [„Na jeziorze wielka burza”]. Dorośli może nie włączyli się w „śpiewaną rozgrzewkę”, ale… „rozgrzali nas do czerwoności” owacją na zakończenie.

Koncert 2014_B

Tradycją ostatnich trzech koncertów stało się zapraszanie na nasze spotkania Gości, którzy włączali się we wspólny śpiew. Pierwszym, który zgodził się zaprezentować swoje możliwości był Burmistrz Lubania, p. Arkadiusz Słowiński. Przy akompaniamencie p. Ryszarda Piekarskiego wykonał „Anioły Bieszczadzkie” Starego Dobrego Małżeństwa. No, to już „górna półka” polskiej klasyki, ale wybór utworu stał się jasny, kiedy Pan Burmistrz nawiązał w zapowiedzi do „górskiej fascynacji” naszego proboszcza (oj tak… mieliśmy już okazję doświadczyć uroków „lajtowego górskiego spacerku”). Wykonanie było super, więc… nie żałowaliśmy rąk (i chyba tylko dzięki powadze miejsca nie doszło do gwizdów zachwytu młodszych słuchaczy).
Czas na kolejną część koncertu – tę zadedykowaliśmy naszym Rodzicom. Pamiętając o słowach naszego opiekuna: „Niech Wasi Rodzice w tym momencie zapłaczą się … z radości i dumy oczywiście” przyłożyliśmy się do wyśpiewania naszych uczuć w kanonach „Kocham Cię, Jezu – Kocham Cię, Mario – Kocham Cię, Mamo” oraz w hicie sprzed lat „Tato – nie boję się, gdy ciemno jest”. Może nie była potrzeba Straż Pożarna, ale i tak kilka chusteczek pojawiło się nagle w rękach naszych bliskich.
Jak już zostało wspomniane, w organizacji koncertu współpracowaliśmy w grupą nieco tylko starszą od nas stażem – z Chórem Parafialnym MAKSYMILIANKI. Teraz właśnie nadszedł moment, żeby objęli w posiadanie miejsce prowadzenia koncertu. Zaprezentowane trzy utwory [„Jeden jest tylko Pan”; „Panie Jezu, przyjm”; „Uczyńcie, co wam mówi Syn”] różniły się od naszego repertuaru, ale… także wciągały. Piękny śpiew, harmonia wykonania i zauważalna powaga uczyniły z tej części fragment, który potwierdzał prawdę o „zróżnicowaniu podkreślającym jedność” [bo tak naprawdę wszystkich nas łączy jedno – LUBIMY ŚPIEWAĆ].
Być może część uczestników sądziła, że pierwsza część (ta „energetyczna”) wyczerpała nasze zasoby możliwości – nic bardziej mylnego. Prawdziwą eksplozją miało się stać wykonanie kolejnych piosenek, które łączyła z nazwą Scholi dziecięca radość i entuzjazm. „Jesteś Królem” to nie tylko okazja do „pracy rąk”, ale także koncertowy debiut Weroniki, Julii i Sandry (poprzedziła je „trupa dinozaurzyc” czyli Dominika, Martyna i Aneta). Frajdę ze wspólnego śpiewania pokazaliśmy także podczas wykonania „Bóg kocha mnie”, ale na koniec [oczywiście tej części] zostawiliśmy prawdziwą „perełkę” – hicior ostatnich sześciu niedzielnych Eucharystii: „Potop” (jakby ktoś wątpił w jego specyfikę, podamy tytuł zastępczy: „Orangotango”. Wszystko jasne?). Tu już nie było „zmiłuj się” – podczas wykonywania utworu najbliżej siedzący goście musieli pilnować fryzur [bo zrobiła się „potopowa wichura” – tak machaliśmy rękami] i brzuchów [bo zachować teraz powagę mogły tylko… wyjątkowe ponuraki – a takich nie było]. Bardzo ucieszyło nas, wyrażone brawami, uznanie [choć czuliśmy niedosyt – mimo zaproszenia przez p. Dominikę dorośli nie chcieli nam pokazać „trąby słonia” czy „orangutanów”].

Koncert 2014_C

Został już wyżej wspomniany radny miejski i parafialny, p. Ryszard Piekarski. Od kilku lat stał się on „ozdobą” koncertów parafialnych (a także artystycznych imprez w pobliskim Gimnazjum nr 1). Tak się już przyzwyczaił do tych spotkań, że zaproszenie go nie nastręczało żadnych problemów. A było czego słuchać, bo za każdym razem przedstawiał coś nowego. Tak było i dzisiaj, kiedy stanął przed nami ze swoją „zaje…fajną” niebieską gitarką [takie „maleństwo” /gitara/ a daje takiego „czadu”]. Nic więc dziwnego, że występ pana Ryszarda został nagrodzony burzą braw (i skomplementowany pytaniem: „No to kiedy będzie pierwsza płyta autorska?”).
Wśród poznanych przez miniony czas piosenek polubiliśmy szczególnie jedną, którą nazwaliśmy „testem” – nie mogło jej zabraknąć podczas dzisiejszego spotkania. Jej zapowiedź była dosyć oryginalna: >>Teraz chcielibyśmy Was trochę „przepytać”<<. No i „przepytaliśmy” – „Bracie, siostro, czy miłujesz mnie?…” – trzeba dodać, że czujemy się całkowicie usatysfakcjonowani uzyskanymi odpowiedziami, odśpiewanymi z widowni gromko i z entuzjazmem (czyżbyśmy nadawali się na „belfrów”?).
Wiemy, że czytający już mają „oczopląsy”, ale… to jeszcze nie koniec tego opisu. Przedostatnia bowiem część koncertu była już trochę poważniejsza (ale tylko trochę). Najpierw przyznaliśmy się, że dzięki „wspólnocie śpiewu” czujemy się „piękni pięknem Pana” [„Jesteśmy piękni”]; potem wyraziliśmy chęć spotykania się z Nim [„Ja spotkam Jezusa”], a na koniec wyśpiewaliśmy płynącą z tego radość [„Wznoszę ręce me wzwyż”]. Może zabrzmi to nieskromnie, ale… było „uroczo” (tym bardziej, że dorośli włączyli się w naszą prezentację).
W opisie cudu w Kanie Galilejskiej można przeczytać słowa starosty weselnego: „Najlepsze /…/ zostawiłeś na koniec”. My postąpiliśmy podobnie – mimo bowiem krótkiego stażu zdążyliśmy nie tylko opanować podstawy „warsztatu św. Cecylii”, ale także… przygotować kilka nowości. Żeby była równowaga postanowiliśmy zaprezentować je w części NEWSY. Utwory były cztery (po dwa na grupę młodszą i starszą, choć o ostatnim za chwilę nieco szerzej – ale naprawdę tylko „nieco”).
Najpierw „do boju” ruszyły „maluchy”. Nie słyszane dotąd w Księginkach „Boża radość” i „Chcę wywyższać Imię Twe” bardzo szybko zdobyły uznanie słuchających nas i zakończyły się tak naprawdę WSPÓLNYM WYKONANIEM. A po tym nadeszła TA chwila – „dinozaury” postanowiły sięgnąć do „klasyki” (nam raczej słabo znanej). Najpierw usłyszeliśmy balladę „Bądź tu” (będącą religijną aranżacją jednego z przebojów zespołu Kelly Family), z „brawurowym zaśpiewem „szeryfa” [ciekawe, czemu w tym momencie pani Dominika silnie ścisnęła kciuki, a pozostałe gitarzystki – gryfy???]. W każdym razie wyszło to nieźle.
Ale to nie koniec „klasyki”. Chociaż spotkaliśmy się w kościele, nasz proboszcz zaproponował, aby zwieńczeniem koncertu stały się słowa wprawdzie świeckie, ale śpiewane przez wiele pokoleń. Do udziału w WIELKIM FINALE zostali zaproszeni wszyscy wykonawcy i Goście. Ci ostatni początkowo trochę się wzbraniali, ale kiedy zobaczyli, co będziemy śpiewać – opory znikły natychmiast. No dobrze, nie będziemy Was już męczyli – postanowiliśmy na koniec zaśpiewać „Ale to już było”. Mimo pewnych obaw okazanych podczas prób, postanowiliśmy zawierzyć słowom proboszcza: „Zobaczycie, co się będzie działo”. Hmmm… fakt… oddajemy honor… oj działo się, działo. Mimo prób trzymania się porządku piosenki co chwila ktoś ją przedłużał o kolejne „Ale to już było”. A więc faktycznie – „klasyka” to jednak potęga…
W końcu udało się jednak zagrać ostatnie akordy i głos zabrali: p. Krzysztof Zagała oraz p. Marta Czarniecka. Było nam miło usłyszeć słowa uznania i gratulacje dla wszystkich wykonawców. W szczególny sposób ujęła nas Pani Marta, która komplementując „wspólnotę śpiewu mimo różnic wiekowych” oceniła nas tak: „Jesteście chyba najbardziej rozśpiewaną parafią w Lubaniu…”. A co tam… czemu nie…
Podczas ostatnich przemów nasze gitarzystki „zaniepokoiło” nerwowe przebieranie w kartach śpiewnika przez proboszcza. Albo dziewczyny mają zdolności telepatyczne (wizjonerki czy jak?), albo po prostu przeczucie – że na „Ale to już było” się nie skończy. Faktycznie, dziękując wszystkim za wspaniałą atmosferę śpiewu, modlitwy i… zabawy, „szeryf” zaproponował zakończenie koncertu kolejnym „hitem międzypokoleniowym”. Oj niedobrze… czy my to aby znamy??? Okazało się, że zwrotek raczej nie, ale… kto nie zna refrenu „Przeżyj to sam” (dla uspokojenia czytających trzeba dodać, że była to wersja z Festiwalu Piosenki Religijnej w Głuszycy). Śpiewać to jednak to jedno, ale to, co się zaczęło wyprawiać – to zupełnie coś innego. Oto bowiem dorośli nagle utworzyli wokół nas krąg i w rytm śpiewu „Przeżyj to sam” zaczęli się „bujać” [Dziewczyny? Żadna nie ma choroby morskiej? Bo nie mamy woreczków!!!]. Byliśmy trochę zdezorientowani, ale uspokoił nas spokój „szeryfa” – możemy tego nie rozumieć, ale skoro on to przewidział, to znaczy… że tak ma być…

Czytający (i znający trochę mój „styl wypowiedzi”) wiedzą już, że tak naprawdę ten tekst pisała jedna osoba. Jednak pomimo „półwiecza na karku” czuję łączność z naszymi maluchami, bawiącymi się swoim śpiewem (i „zarażającymi” tym innych) – stąd taka forma. Sądzę, że opis oddaje przebieg i atmosferę koncertu dokładnie i raczej obiektywnie. W ostatnim słowie pragnę gorąco podziękować wszystkim Organizatorom oraz Uczestnikom naszego spotkania „gitarą i śpiewem”. Dziękuję Gościom, bez których nasze śpiewanie byłoby jednak zupełnie inne. Dziękuję Chórowi MAKSYMILIANKI, który mimo nawału zajęć znalazł czas na przygotowanie i zaprezentowanie pięknych pieśni. Dziękuję wreszcie naszym dzieciakom – nie tylko za „koncertową energię”, ale także (a może przede wszystkim) za to, co robicie od września z dorosłymi podczas niedzielnych mszy św. z Waszym udziałem. Pozostaje już tylko zaprosić na kolejny koncert – tym razem KOLĘD I PASTORAŁEK (w styczniu). Do zobaczenia. Z Bogiem!!!                                                                         proboszcz & „szeryf”  ks. Janusz Barski

Dodaj komentarz: