Wieczernik Bożej Miłości

Więcej zdjęć ze mszy św. można znaleźć odwiedzając MOJĄ STRONĘ . Zapraszam

„Dzisiaj zbliżyło się Królestwo Boże. /…/ Zbliżyło się ono do każdego z nas, do naszej wspólnoty modlitewnej, /…/ do całej wspólnoty parafialnej, do której należą także ci, których tu z nami nie ma” – tymi słowami rozpoczął adorację Najświętszego Sakramentu, celebrujący mszę św. o uzdrowienie, Egzorcysta Archidiecezji Wrocławskiej, Ojciec Andrzej Smołka SS.CC (ze Zgromadzenia Ojców Sercanów).

Ta (sprawowana w naszej świątyni już po raz drugi – pierwszy raz w maju br.) Eucharystia, została odprawiona we wtorek (27.09.2011 roku) i zgromadziła dosłownie tłumy [zgadzam się z twierdzeniem, że w dziedzinie wiary należy iść przede wszystkim na jakość, ale… widok dużej grupy na zewnątrz kościoła, dla której zabrakło miejsca wewnątrz dawał wiele do myślenia]. Dało się także zauważyć dużo większe zróżnicowanie regionalne – oprócz licznej grupy Parafian, we wspólnej modlitwie wzięła udział grupa Gości z Gryfowa (z klerykiem Jakubem Sikorskim), Bogatyni, Węglińca, Jeleniej Góry oraz z parafii dekanatu Lubań. Oczywiście, o „rozgrzanie temperatury” modlitwy [od strony muzycznej] zadbała Schola z parafii w Sulikowie, która profesjonalnie i [co najważniejsze] z „wielkim duchem” prowadziła „modlitwę do Boga przez śpiew” (p.Jadwiga, Karolina, Jakub, Rafał i Mikołaj).

Istotą przeżywanej dzisiaj modlitwy jest prośba o uzdrowienie duchowe, któremu towarzyszą często także znaki zewnętrzne – „Jezus działa na różne sposoby – usłyszeliśmy – /…/ w zamian za złożenie u stóp Jego krzyża swoich grzechów i  słabości On uzdrawia; /…/ To, co nas obciąża i uzależnia od szeroko pojętego zła, przestaje być >>naszą własnością<< – Jezus przyjmuje to na siebie, obdarowując nas pełną wolnością”. Oczywiście o tę wolność musimy zabiegać i prosić – mówił dalej w homilii O.Andrzej – „Nie wystarczy tylko stanąć przed Jezusem i powiedzieć >>Zabierz to ode mnie<<. Podstawą jest silna wola odrzucenia królestwa zła”. Sięgając po wielokrotne wzmianki o istnieniu i istocie Królestwa Niebieskiego [Królestwa Bożego] Ojciec Andrzej ukazał istnienie i zagrożenie siły przeciwstawnej – królestwa zła, które posługując się wieloma zabiegami zachęca do myślenia [i w konsekwencji działania] według jego reguł. Jest to szczególnie widoczne w bestsellerach prozy młodzieżowej (kłania się tu choćby „Harry Potter”) czy hitach medialnych. Dostrzegając w nich istotne elementy działania Zła (elementy magii czy kultu szatana) trudno odnaleźć jakiekolwiek związki z Chrystusem. „A to przecież On chce nas uwolnić i uzdrowić – to nie On jest źródłem sytuacji i zachowań ludzkich, które podczas modlitwy o uzdrowienie potrafią tak bulwersować tzw. „obserwatorów” – mówiąc o tym Ojciec Andrzej nawiązywał do chwil „uwolnienia ducha”, które z boku przypominają omdlenia: „Te chwile to właśnie pełne miłości działanie Chrystusa; swoisty duchowy błogostan, którego wspaniałość staje się wielkim skarbem tych, którym dane go było przeżyć”.

Eucharystia dała nam możność „nastrojenia się” na przyjęcie daru uzdrowienia – tę część naszego dzisiejszego spotkania rozpoczęło wystawienie Najświętszego Sakramentu – przez widocznym w sakramentalnej postaci Chrystusem zawierzyliśmy Mu nasze słabości, grzechy, wątpliwości. Po krótkiej adoracji do prowadzącego „wstawiennicze misterium” zaczęli podchodzić pierwsi uczestnicy modlitwy.

Po pierwszej tego typu mszy byliśmy już przygotowani na zewnętrzne zjawiska towarzyszące otrzymywaniu łaski Boga – każde z nich wzbudzało jeszcze większą radość, wyrażaną bardzo emocjonalnym włączaniem się w – prowadzony przez sulikowską Scholę – śpiew [tu, tak trochę na boku dodam, że owej emocjonalności brakuje mi podczas niektórych mszy św. – tak, jakby wyrażana na zewnątrz radość była zarezerwowana tylko dla dzieci… „sztywniacy” – pamiętajcie te słowa Jezusa: „Bądźcie jak te dzieci”].

Swoistym apogeum radości stał się moment doświadczenia jednej z naszych Parafianek – Pani Weroniki, która po ciężkiej chorobie i pełnym uzależnieniu od wózka i osób go prowadzących, podczas modlitwy… wstała. Krótki „spacer” przez ołtarzem, łzy i okrzyki radości, a także niedowierzanie niektórych obserwatorów stworzyły w efekcie „eksplozję wiary”. Podobnie, jak nad całą uroczystością, tak i nad tym jej momentem trzeba było mieć pełną kontrolę – Ojciec Andrzej z humorem, ale jednocześnie bardzo stanowczo i z wielkim wyczuciem wyciszył ową „euforię” zadając nam dwa pytania: „Dlaczego tabernakulum jest pancerne?” oraz „Skąd to radosne zadziwienie?”. Jako, że na pierwsze nie umiał odpowiedzieć nikt (tu muszę zaznaczyć ze wstydem – z proboszcze włącznie), więc usłyszeliśmy odpowiedź: „Aby jego [tabernakulum] Mieszkaniec nam nie uciekł. /…/ A skoro tu mieszka, to i działa – skąd więc to zdziwienie? /…/ Może to więc nie zdziwienie tym, co uczynił, ale… jakieś problemy z samą wiarą w Jego realną obecność?” [w słowie pisanym to pytanie brzmi może nieco ostro, ale wyczucie O.Andrzeja pozwoliło przyjąć je z powagą, ale jednocześnie bardzo swobodnie].

Jak już wspomniałem, liczba uczestników mszy przerosła nasze najśmielsze przewidywania. Stąd też musieliśmy wziąć poprawkę na czas trwania spotkania – kiedy zaczęła się zbliżać godz. 21:00, Ojciec Andrzej zaczął nas przygotowywać do zakończenia celebracji i przyjęcia błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.

Z pewnością pozostało wiele osób zawiedzionych w swoich nadziejach (być może skorzystają z okazji dzisiejszego spotkania w Zawidowie) – niektórzy okazali się jednak bardzo konsekwentni i nieustępliwi (i nie piszę tego wcale w znaczeniu negatywnym) w ich realizacji. To właśnie ich obecność spowodowała, że – krótka skąd inąd – trasa z kościoła na plebanię zajęła naszemu Ojcu coś koło 30 minut.

Starałem się uważnie słuchać i obserwować przebieg mszy i modlitwy o uzdrowienie. Dochodzę do wniosku, że tym razem było zdecydowanie inaczej – według mnie lepiej (choć w kilku momentach organizacyjnie daliśmy „plamę”). Podobnie, jak za pierwszym razem było na pewno trochę „obserwatorów” i „poszukiwaczy sensacji”, ale… reakcje, wsłuchanie w słowa pouczenia, radosny i pełen ekspresji śpiew, no i żywiołowe reakcje na efekty towarzyszące łasce uzdrawiającego Chrystusa – były dla mnie potwierdzeniem, że dzisiaj zdecydowana większość uczestników była świadoma tego, w czym bierze udział i czego oczekuje.

Po takim wydarzeniu naturalnym jest słowo wdzięczności. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy zainicjowali i pomogli zorganizować to spotkanie. Z ludzi najpierw składam gorące „Bóg zapłać” „osiołkowi Pana Jezusa” [żeby było jasne… to nie moje słowa], Ojcu Andrzejowi Smołce, który poświęcił nam tyle życzliwości i serca. Dziękuję wspierającej go wspaniałej Scholi z Sulikowa (dzisiaj bogatszej o jeszcze jeden damski głos – Pani …………………) i nieodłącznemu towarzyszowi modlitewnym wędrówek naszego Gościa, Panu Ryszardowi. Dziękuję inicjatorce obu spotkań modlitewnych, Pani Małgosi oraz współpracującym przy ich przygotowaniu i obsłudze Panom Kościelnym. Składam płynące z serca słowa wdzięczności wszystkim Gościom (w tym wielu przyjaciołom z moich poprzednich parafii) za wspaniałą atmosferę, w której naprawdę można było odczuć rzeczywistą i osobową obecność Chrystusa. Dziękuję naszym Parafianom, którzy uczestnicząc w modlitwie, zadbali także wcześniej o zagwarantowanie godnych warunków jej przeżycia: Pani Ani, która zadbała wraz z mężem o ukwiecenie groty i piety; „mistrzyniom wypieków” (p.Reni i Małgosi) [cóż, po wczorajszej uczcie dzisiaj trzeba by chyba skorzystać z okazji spowiedzi z łakomstwa]. Dziękuję także firmie ALERT, która włożyła wielki wysiłek, aby zmodernizować nasz system nagłaśniający, umożliwiając słyszalność także osobom znajdującym się na zewnątrz kościoła.

Każdy sukces – a za taki na pewno możemy uznać kolejną mszę św. z modlitwą o uzdrowienie – jest sumą wysiłku i modlitwy wielu osób. Za ten wysiłek i modlitwę włożone w organizację i przebieg uroczystości wszystkim składam gorące BÓG ZAPŁAĆ!!!

Proboszcz

Ks. Janusz Barski

Kilkakrotnie zwracałem się do czytelników naszej strony o współredagowanie jej treści przez teksty pisane, zdjęcia lub komentarze. Idąc za sugestią Ojca Andrzeja pragnę zaproponować składanie świadectw, które zostałyby umieszczone na stronie i przesłane do naszego Gościa. Wszak nie chodzi o samą uroczystość, ile o jej długofalowe skutki. Tak więc czekam na Wasze świadectwa i relacje.

A przy okazji… Przewodnicząca Rady Parafialnej, pani Małgosia, dziękując Scholi zasugerowała (to oczywiście żart) kierunek zimowych przygotowań inwestycyjnych: „Nasz kościół okazał się trochę mały…” (rety, czyżby więc czekała nas przebudowa?!?!?!)

Dodaj komentarz: